logo
 Pokrewne Indeks264. Darcy Emma Wizyta na CapriRhoden_Emma_von_ _Dar_miastEmma Darcy Weekend w tropikachDickson Helen Rycerz i pannaLomer_G 7_Hermetic_LettersEncyklopedia Wiedzy ZiemiaBarczyśÂ„ski Adam LeslieCzśÂ‚owiek z Montany WiesśÂ‚aw WernicBrian Lumley Necroscope 05 DeadspawnChmielewska J. Lekarstwo na miśÂ‚ośÂ›ć‡
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Już wiedziała. - Moja siostra i ja dziękujemy za życzliwość i
    zapraszamy do uczty.
    Zapadła cisza. Goście zastanawiali się nad znaczeniem tego,
    co powiedziała.
    - Chciałam przedstawić wszystkim Jill Ballentine, moją
    siostrę - przyciągnęła delikatnie Jill ku sobie.
    John i Mattie zaczęli bić brawa. Jill wyglądała na
    przestraszoną. Szarpnęła Emmę za rękaw.
    - Co robisz?
    - Adoptuję cię - zaśmiała się Emma. - Zachowaj pogodny
    wyraz twarzy.
    - Nie możesz tego zrobić - szepnęła Jill z nadzieją w glosie.
    - Oczywiście, że mogę. Kto mi zabroni? - powiedziała Emma
    bardzo poważnie. - Chciałabym, żeby to też był twój dom.
    Nigdy przedtem nie miałam rodziny. Chcę mieć rodzinę i chcę
    mieć siostrę.
    - - Tak, rozumiem. I nie będziesz sprzedawać farmy?
    - Nie mam najmniejszego zamiaru. Nie potrzebuję pieniędzy,
    potrzebuję domu.
    - Pieniądze - rzekła Jill uroczystym tonem - nie mogą dać
    wszystkiego. Sądziłam, że wszystko można kupić. Lukę mnie
    tego nauczył. Pokazał mi styl życia, o jakim nawet nie
    marzyłam. Podobało mi się to. Ale teraz zaczynam rozumieć, że
    chodzi o coś jeszcze. Myślałam, że Lukę jest odpowiedzią na
    wszystkie moje marzenia. O rety, jaka byłam głupia.
    - Wiele osób nabrało się na urok osobisty Lukę'a. Nie ty
    pierwsza i pewnie nie ostatnia.
    - Niestety, zrobiłam jeszcze jedno głupstwo - przerwała Jill. -
    Pozwoliłam mu, żeby pożyczył pieniądze na konto tego
    testamentu... Jaka ze mnie idiotka. On to wziął ode mnie. Pięć
    tysięcy dolarów.
    - Czy wziął od ciebie całą sumę? - zapytał John.
    RS
    123
    - Tak. Mówił, że konieczne są jakieś koszty, że trzeba
    zainwestować... Nie miałam wtedy żadnych powodów, by mu
    nie ufać.
    Emma wolała zająć się jedzeniem, niż zakłócać sobie tak miły
    dzień mówieniem o Luke'u. Już dawno zapomniała o
    ciasteczkach, które rano przyniosła jej Mattie na górę.
    - Co dla pani, szefowo? - zapytał chłopczyk, pomagający
    Barbarze Hardy przy grillu.
    - Zacznę od pieczonego kurczaka. Sałatka, makaron... Jill,
    Mattie, John, Robert Owens i pan Hendricks szybko dołączyli
    do niej. Oni też czuli, że niebawem umrą z głodu. Rozmawiali
    głównie o jedzeniu - gdzie jest sól, jakie dobre ciasteczka...
    Emma podejrzliwie patrzyła na słodycze. Obawiała się, że
    znowu ktoś dodał do ciasta masła orzechowego.
    Siedzieli w szóstkę przy stole, rozkoszując się jedzeniem. Co
    chwila podchodzili do nich młodzi ludzie, przynosząc przeróżne
    przysmaki. Barbara Hardy zorganizowała grupę młodzieży do
    pomocy w biesiadzie, pomocnikom przewodziła szesnastoletnia
    Hilda.
    - Czy jesteście zadowoleni? - zapytała pani pastor. A potem
    dodała: - Jutro będę w kaplicy prawie cały dzień. - Spojrzała na
    panią Macrae i na doktora Owensa. - Może wpadlibyście.
    Ustalimy termin ślubu. Czy możecie wpaść do mnie jutro w tej
    sprawie?
    - Nie rozumiem - zdziwił się Robert Owens.
    - Jesteście razem prawie czterdzieści lat - zaśmiała się pani
    pastor. - Czas się wreszcie zdecydować. Sformalizować wasz
    związek.
    Spojrzała na Emmę i Johna.
    - Czy mogę zaplanować na przyszły miesiąc podwójne
    wesele?
    Emma była zaskoczona. Skąd to przyszło do głowy Barbarze?
    Jak widać, inni też myśleli o jej szczęściu. Koniec z
    samotnością.
    RS
    124
    - Minutkę, bardzo proszę - powiedział John. - Będę musiał
    porozmawiać z Emmą sam na sam.
    Zwrócił się do Emmy.
    - Zapraszam na małą pogawędkę.
    Emma skinęła głową, chwyciła jego wyciągniętą rękę.
    Poprowadził ją w stronę starego dębu. Usiedli na ławce w cieniu
    drzewa.
    - Co planujesz na najbliższe pięćdziesiąt lat? - zapytał John.
    - Nie robiłam aż tak odległych planów na przyszłość -
    szepnęła. - Mogę planować najdalej na pojutrze.
    - Zatem, co planujesz na pojutrze, jeśli można wiedzieć?
    - Postanowiłam zapytać cię pojutrze, czy nie znasz jakiejś
    odpowiedzialnej osoby, która mogłaby zarządzać farmą
    Balleymore. Sądzę, że jeśli sąd zdjął z ciebie obowiązek
    zarządzania Balleymore, z pewnością chciałbyś teraz więcej
    czasu poświęcić swojej farmie - Emma mówiła, przyglądając się
    szczytom gór, drzewom i ptakom. Nie chciała patrzeć Johnowi
    w oczy. Mogłaby wyczytać w nich, że jej nie kocha. To byłoby
    zbyt bolesne.
    Nie kochał jej. Nawet tego jej nie wybaczył, że była córką
    swojej matki.
    - Aktualnie... - zaczął John. - Aktualnie... mam taki pomysł. ..
    - kontynuował. - Nie jestem jednak pewien, czy zgodzisz się na
    moją propozycję...
    - Kogo proponujesz? - zapytała Emma.
    - Dobrze... - John wolno cedził słowa. - Ten człowiek ma
    duże doświadczenie w zajmowaniu się farmą. Pochodzi z tych
    stron. Jest mistrzem plonów, czarodziejem urodzaju, poza tym
    urodzony menedżer, jak nikt inny zna się na pracy farmerskiej.
    - Ten człowiek... To jest jak z bajki. Kto to jest?
    - Nazywa się John Nichols Weld - rzekł John.
    - To ty?
    - Ja.
    - Zatem to prawda. Luke miał rację - stwierdziła Emma.
    RS
    125
    - Pomagałeś mi tylko dlatego, żeby dostać tę farmę.
    - Wcale mi nie zależy na twojej własności - oburzył się John.
    Następnie przysunął się bliżej Emmy. - Marzę o tobie
    - przywarł do niej swoim ciałem. Lekko pocałował w
    policzek. To miał być krótki, serdeczny całus, ale czuł, że
    bliskość Emmy doprowadza go do granic szaleństwa. Pamiętał
    poprzednie pocałunki, tym razem wrażenie było jeszcze
    silniejsze.
    - Czy rozmawiamy o moim zatrudnieniu? - zapytał bliski
    utraty tchu.
    - Dobrze, dostaniesz tę robotę - szepnęła Emma,
    pozostawiając ślad szminki na jego policzku.
    - Oba podania rozpatrzono pozytywnie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl