[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gwizdnął na psa.
Gwizdnięcie poderwało jednakowo i psa i Jankę i obydwoje runęli w kierunku głosu. Janka
zatrzymała się nagle, jak wmurowana w ziemię, a pies dopadł wysokiego, ciemnego faceta w
kapeluszu i zaczął dookoła niego skakać, szczekając radośnie. Janka wytrzeszczyła oczy, a facet
wziął psa na smycz i poszedł przed siebie. Janka dysząc ciężko, ruszyła za nim.
Właściciel psa przeszedł dwie ulice z Janka uczepioną z tyłu i wszedł do bramy. Janka ostrożnie
zbliżyła się, posłuchała chwilę jego kroków na schodach, zajrzała i również weszła. Na palcach
weszła na pierwsze piętro, wychyliła się, wyglądając do góry, usłyszała, że facet się zatrzymał i
czym prędzej pobiegła nieco wyżej. Przeczekała, aż facet wejdzie do mieszkania, po czym podążyła
aż do jego drzwi. Wizytówki nie było. Był tylko numer. Janka w okropnym pośpiechu zawróciła i
popędziła w dół.
Na parterze z determinacją zadzwoniła do pierwszych lepszych drzwi.
Przepraszam panią powiedziała do osoby, która otworzyła drzwi gdzie tu mieszka
dozorca?
Przepraszam pana powiedziała Joanna uprzejmie do słuchawki czy pan ma takiego
wielkiego psa?& Słucham?& Och nic takiego, zeżarł mi 10 jajek i pół kilo konserwowej
polędwicy z Delikatesów& Ach pan w ogóle nie ma psa& Przepraszam&
Wykreśliła siódmego Szymańskiego i wykręciła następny numer.
Chudy i Elegant siedzieli nad książką telefoniczną. Jeden dyktował, drugi pisał.
De powiedział Elegant. Jesteśmy na de&
Już mi ręka zdrętwiała powiedział ze wstrętem Chudy ja bym proponował dojechać do
trzystu i od razu iść&
Przybłąkał mi się powiedziała stanowczo Joanna. Nie pański? Pański pies jest w domu?
Słucham?& Ach pan ma w ogóle brązowego setera& To przepraszam&
Elegant i Chudy smętnie oglądali pięćdziesieciogroszówkę.
Więcej pan nie ma? spytał Chudy z dezaprobatą.
Nie.
Chudy wyciągnął portfel i wyjął pięćsetkę.
Co pan oszalał? Chce pan teraz puszczać w obieg? Przeraził się Elegant na widok
banknotu.
To państwowa produkcja uspokoił go Chudy. Z mojej pensji. I dodał ponuro:
%7łebym z torbami miał pójść, to znajdę tę małpę. Ile pan ma?
Elegant wyjął dwieście złotych.
Chudy dorzucił do tego jeszcze dwa złote.
To jest wszystko, co mamy& Podeszli do najbliższej budki.
Janka odważnie pchnęła drzwi sklepu z piwem. Zawahała się chwilę, szybko rzuciła okiem na
zebranych tam facetów i zwróciła się do jednego:
Pan jest dozorcą w tym bloku na rogu? spytała niepewnie.
Nigdzie nie idę odparł na to kategorycznie kompletnie pijany facet.
Czy ja panu każę gdzie chodzić? Niech pan tylko powie, czy to pan jest dozorcą?
Nie idę.
Nie chodz pan. Panie, ja się pana pytam&
A co paniusia chce? spytał z dezaprobatą drugi, nieduży, łysy, nieco trzezwiejszy nie
widzisz pani, że człowiek już po służbie?
Janka zaczęła wyraznie wpadać w rozpacz.
Ale to jest dozorca, tak? powtórzyła z uporem.
A bo co?
Bo ja się chcę dowiedzieć. Tu jest w tym domu taki wielki czarny pies&
A jest. A bo co?
Do kogo on należy. Ja bym chciała się widzieć z właścicielem.
A na co to pani?
Ugryzł mnie powiedziała Janka z wściekłością. Aysy zamyślił się.
Właściciel? spytał nieufnie.
Nie, o Boże, pies.
Gdzie?
Nie wszystko panu jedno? I nagle dodała w natchnieniu:
Wie pan, ja bym chciała odszkodowanie i tak się chcę zorientować, co to za człowiek&
A to trzeba było od razu tak mówić, pewnie że znam. Zaraz pani powiem&
Chudy i Elegant wyszli z budki telefonicznej i rozejrzeli się dokoła. Obok stał kiosk Ruchu .
Obaj jak na komendę podbiegli do niego.
Panie zawołał Chudy do kioskarza. Rozmień pan pięćsetkę.
Kioskarz niechętnie sięgnął po pieniądze.
Na pięćdziesięciogroszówki powiedział Elegant na widok banknotów stuzłotowych
wyjętych przez kioskarza. Tamten spojrzał na niego oburzony.
Coś pan oszalał i ze złością zatrzasnął okienko. Chudy i Elegant odeszli jak niepyszni.
Janka popędziła ulicą okropnie przejęta. Dopadła budki telefonicznej, ale zadzwonić nie mogła.
Słuchawki nie było. Zamiast niej z automatu zwisał smętny kikut kabli. Janka wyskoczyła z budki
jak oparzona.
Chudy i Elegant wciąż z tym samym banknotem w ręku odeszli od kiosku z piwem ścigani
klątwami kioskarza. Zatrzymali się bezradnie. Nagle Elegant dojrzał coś. Wyrwał banknot z rąk
Chudego i pogalopował przed siebie.
Pod murem siedział niewidomy żebrak. Wielkie, ciemne okulary zasłaniały mu oczy, a
zawieszona na piersiach tabliczka głosiła: Niewidomy od urodzenia .
[ Pobierz całość w formacie PDF ]