[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znaczeniu. Dla pieniędzy nie mogłem zrezygnować z głęboko zakorzenionych poglądów.
Ale nie ma pan zastrzeżeń wobec małżeństwa z osobą, która odziedziczyła właśnie
pięćdziesiąt tysięcy funtów.
%7ładnych zastrzeżeń, inspektorze uśmiechnął się Gerald Wright, tym razem z
widoczną satysfakcją. Pieniądze będą zużyte z korzyścią dla społeczeństwa. Ale nie
przyszedł pan chyba, aby omówić ze mną moją sytuację finansową lub zapatrywania
polityczne?
Nie, panie Wright. Przyszedłem, aby omawiać z panem suche fakty. Jak panu wiadomo,
pani Adela Fortescue zmarła piątego listopada skutkiem zatrucia cyjankiem potasu. Tamtego
popołudnia był pan w pobliżu Domku pod Cisami, mógł więc pan widzieć lub słyszeć coś, co
miałoby znaczenie dla śledztwa.
Czemu pan sądzi, że tamtego popołudnia byłem, jak się pan wyraził, w pobliżu Domku
pod Cisami?
Z hotelu wyszedł pan kwadrans po czwartej. Skierował się pan w stronę Domku pod
Cisami. Stąd logiczny wniosek, że Domek pod Cisami stanowił cel przechadzki.
Istotnie, miałem taki zamiar, inspektorze odparł Gerald Wright. Jednakże
rozmyśliłem się po drodze. Z panną Fortescue& z Elaine byłem już umówiony na szóstą w
hotelu. Z szosy skręciłem w boczną alejkę i okrężną drogą wróciłem do Golfa krótko przed
szóstą. Elaine nie przyszła na spotkanie. Rzecz zrozumiała w okolicznościach, jakie wynikły.
Widział ktoś pana w czasie tego spaceru?
Na szosie minęło mnie kilka samochodów. Ale nikogo znajomego nie spotkałem, jeżeli o
to panu chodzi. Boczna alejka, o której wspomniałem, jest bardzo wąska i tiki samochodów
zbyt błotnista.
A zatem hotel opuścił pan kwadrans po czwartej. Wrócił pan do hotelu krótko przed
szóstą. Ma pan jedynie własne słowa na potwierdzenie swoich poczynań w tym czasie.
Gerald Wright nadal uśmiechał się protekcjonalnie.
Bardzo to kłopotliwe dla nas obu, ale niestety zgadza się, inspektorze.
Gdyby więc ktoś zeznał, że około czwartej trzydzieści pięć wyjrzał oknem z podestu na
półpiętrze i zobaczył pana w ogrodzie Domku pod Cisami& inspektor Neele umilkł nie
dokończywszy zdania.
Młody człowiek zmarszczył czoło.
Widoczność musiała być wtedy bardzo słaba powiedział. Ten ktoś nie mógłby
poznać mnie ani żadnej innej osoby.
Czy pan Vivian Dubois, który mieszka również w tym hotelu, jest panu znany?
Dubois? Dubois? Nie zdaje mi się. Czy to taki wysoki brunet, co najczęściej chodzi w
zamszowych półbutach?
Tak. On również wyszedł na spacer piątego listopada po południu i też skierował się w
stronę Domku pod Cisami. Nie spotkał go pan przypadkiem?
Nie& Nie przypominam sobie&
Po raz pierwszy pan Gerald Wright zdradził pewne zakłopotanie.
Hm& Pogoda nie zachęcała wtedy do spacerów podjął tonem zastanowienia
inspektor Neele zwłaszcza do spacerów po zmroku, błotnistą alejką. Dziwna historia, że tyle
osób odczuło nagły przypływ energii.
W Domku pod Cisami sierżant Hay radośnie powitał przełożonego. Niewątpliwie był
zadowolony z siebie.
Wyniuchałem dla pana inspektora coś na temat kosów oznajmił.
Naprawdę, Hay? Słucham.
Były w pasztecie, panie inspektorze. Na niedzielną zimną kolację pozostawiono pasztet
zapiekany w cieście. Ktoś, w spiżarni lub gdzie indziej, wyjął farsz z ciasta i zastąpił go&
Niech pan inspektor zgadnie, czym? Zmierdzącymi, nieżywymi kosami, które wziął z szopy
ogrodnika. Paskudny kawał, panie inspektorze! I głupi, co?
Co za pyszne danie na królewski dwór! zacytował półgłosem Neele. i jeszcze raz
zbił z tropu swojego sierżanta.
XVIII
Zaraz. Chwileczkę powiedziała panna Ramsbottom. Ten pasjans chyba wyjdzie.
Króla z potężnym taborem przeniosła na wolne miejsce, czerwoną siódemkę na czarną
ósemkę, komplet pików uzupełniła czwórką, piątką i szóstką. Następnie wykonała kilka
błyskawicznych posunięć i rozparła się w fotelu.
To podwójny soliter odetchnęła z ulgą. Bardzo rzadko wychodzi.
Przez chwilę siedziała spokojnie z zadowoloną miną, pózniej zwróciła wzrok ku młodej
kobiecie, która stała obok kominka.
Ha! Wiec ty, moja droga, jesteś żoną Lancelota podjęła.
Tak, ciociu! odparła Pat, dopiero co wezwana na piętro, przed oblicze starszej damy.
Wysoka dziewczyna, szczupła mruknęła do siebie ciocia Effie.
Wygląda na zdrową.
Mam żelazne zdrowie, ciociu.
Panna Ramsbottom z uznaniem kiwnęła głową.
A żona Parcivala to mięczak. Je za dużo słodyczy. Za mało ma ruchu. No, siadaj, moje
dziecko, siadaj. Gdzie poznałaś Lancelota?
W Kenii, ciociu, kiedy byłam tam u przyjaciół.
Słyszałam, że poprzednio byłaś zamężna.
Tak. Dwa razy.
Panna Ramsbottom wymownie pociągnęła nosem.
Rozwódka, hę?
Nie, ciociu odpowiedziała Pat trochę drżącym głosem. Obaj moi mężowie&
umarli. Pierwszy był pilotem myśliwca& Poległ na wojnie.
A drugi?& Zaraz, moje dziecko& Coś mi ktoś mówił& Zastrzelił się, prawda?
Pat twierdząco skinęła głową.
Z twojej winy?
Nie, ciociu. Nie z mojej winy.
Zdaje się trzymał stajnię wyścigową, grał w totalizatora, co?
Tak, ciociu.
Nigdy w życiu nie byłam na wyścigach oznajmiła sędziwa dama. Totalizator, gra w
karty to wymysły szatana.
Pat nie podjęła dyskusji.
Za żadne skarby nie poszłabym też do teatru ani kinematografu ciągnęła ciocia Effie.
Cóż, grzeszny ten świat, grzeszny, w dzisiejszych okropnych czasach, i w tym domu działo
się wiele zła, ale Bóg pokarał występnych.
Młoda kobieta milczała nadal. Zastanawiała się, czy ciocia Effie ma w głowie wszystko po
kolei. Po chwili zaniepokoiło ją zwrócone ku niej przebiegłe spojrzenie starszej damy.
Co ci wiadomo, moje dziecko, o rodzinie, do której weszłaś? padło pytanie.
Myślę, że ani mniej, ani więcej niż zwykle w takich razach.
Hm& Jest w tym sens& Zapewne. Ciocia Effie zrobiła krótką pauzę. Powiem ci,
moja droga, to i owo. Moja siostra była idiotką, szwagier łajdakiem. Parcival to wąż, a Lance
zawsze uchodził w rodzinie za niedobrego chłopca.
Chyba to przesada, ciociu obruszyła się Pat.
Czy ja wiem? Pewno masz rację, moje dziecko zgodziła się nieoczekiwanie panna
Ramsbottom. Nie można przyczepiać ludziom etykiet. Ale nie lekceważ Parcivala, nie
lekceważ. Na ogół panuje pogląd, że ludzie z etykietą dobroci są także głupi. Nie! Dobry
chłopiec Parcival to nie głupiec. Bynajmniej nie głupiec, lecz spryciarz na świętoszkowatą
modłę. Nigdy go nie lubiłam. A Lance? Zapamiętaj dobrze: nie mam do niego zaufania, nie
pochwalam go, ale jestem do nicponia przywiązana, wbrew przekonaniu& Rozumiesz? To
lekkomyślny chłopak, zawsze był taki& Musisz go mieć na oku, moje dziecko, bo inaczej
może się posunąć za daleko. Powiedz mu, niech nie lekceważy Parcivala, nie zawsze wierzy w
to, co Parcival mówi. Ten dom roi się od kłamców. Ciocia Effie podniosła głos i dodała z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]