logo
 Pokrewne IndeksMichaels Kasey Walentynki (1998) 01 Z wyrazami miłości, Emmaline12.Lovelace Merline Teraz i na zawsze164. Pamela Toth Teraz i na zawsze500.Hardy Kate Czuły punktHardy Kate Weekend w WenecjiAutoportret dla Walentynki – jak zrobićCast Kristin Cykl Dom Nocy 01 NaznaczonaOuttakes (Hollywood) Armstrong, Tibby350. McWilliams Judith Romans z czarnookim00000215 Konopnicka O krasnoludkach i o sierotce Marysi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    trzymam w ręku oświadczenie...
    - W tym biznesie - wszedł mu w słowo Christopher - nauczyłem się jednej
    rzeczy, Dole, że nie ma tu czegoś takiego jak gwarancja.
    - A więc znajdz sobie najbliższy możliwy odpowiednik dla tego słowa,
    przyjacielu.
    - W porządku, dzięki za wiadomość - powiedział Christopher i się rozłączył.
    Nie do końca uwierzył oczywiście, że to się uda, ale wstąpiła w niego jakaś nowa
    nadzieja, a na jego twarzy widniał uśmiech. Propozycja Cartera, żeby trochę
    dofinansować farmę, by mogła tak długo funkcjonować, jak długo on będzie chciał
    odbywać na niej staż, była jakimś wyjściem, choć z dnia na dzień coraz mniej
    komfortowym. Natomiast interes z Pure Foods mógł go wyciągnąć z tych tarapatów.
    Spojrzał na Larkin. Stała ze skrzyżowanymi rękami i zaciętą miną. Zciągnął
    brwi, zrobił poważną minę i podszedł do niej.
    94
    S
    R
    - Przepraszam, ale sama rozumiesz, wielkie sprawy świata koziarzy.
    - Jasne, nie ma problemu.
    - A więc, na czym to stanęliśmy?
    - Na zakładzie. Zakładasz się czy nie? - spojrzała na niego zadziornie.
    Podobało mu się, że jej pokaże, jak wygląda na co dzień jego życie, ale
    chodziło mu o coś jeszcze. Pewne sprawy między nimi nie były zamknięte.
    Pomyślał, że ten zakład pozwoliłby mu upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
    - Czy kiedykolwiek w życiu pracowałaś fizycznie? - zapytał, mierząc ją
    wzrokiem.
    Larkin uniosła głowę.
    - To nie twoja sprawa, liczy się zakład. Skoro jesteś taki pewny, że umoczę, to
    co cię powstrzymuje? Powiedz tak, jeżeli jesteś taki pewien swego. Ale stawka jest
    spora, przynajmniej jeśli wygrasz.
    - A jeśli ty przegrasz, to co ja z tego będę miał?
    Larkin, zniecierpliwiona, potrząsnęła głową.
    - Cokolwiek będziesz chciał, to bez znaczenia. Nie zamierzam przegrać.
    - Aha... Pozwól zatem, że podsumuję: będziesz pracować dwa tygodnie na
    farmie, robiąc to, o co poproszę i w godzinach, jakich będę wymagał - ciągnął
    Christopher z narastającym rozbawieniem i zadowoleniem - i do tego bez
    marudzenia i składania zażaleń... - Tu spojrzał na nią pytająco.
    - Bez składania zażaleń - potwierdziła Larkin.
    - Nawet na kozy?
    - Nawet na kozy - przytaknęła - i na twoich warunkach, przez dwa tygodnie.
    - Przez miesiąc - rzucił niespodziewanie.
    - Przez... m... miesiąc? - zająknęła się.
    - Mam wiele do stracenia, nie dziw się. Ale jak wytrzymasz miesiąc, daję ci
    słowo, że nie przyjmę żadnych pieniędzy od Cartera, nawet gdyby mnie błagał o to
    95
    S
    R
    na kolanach. Nie to, żebym miał się czym przejmować, bo nawet do głowy by mi
    nie przyszło, że dasz radę, ale przez miesiąc przynajmniej się czegoś nauczysz.
    - Wspaniale! To kiedy zaczynamy?
    Christopher taksował ją wzrokiem: spódniczka mini, cienkie rajstopki i
    umalowane usta.
    - Może od zaraz? - powiedział rozbawiony.
    Rozdział 10
    Larkin wciąż miała na sobie koszulkę ze Schwarzenegerem i spodnie, które
    pożyczyła od Christophera, chyba najstarsze, jakie posiadał, z paskiem wywiniętym
    na zewnątrz niczym papierowa torebka. Na nogach miała ciężkie kalosze nałożone
    na trzy pary skarpet. Włosy związała w kucyk, a na rękach miała znoszone
    rękawiczki.
    - Gotowa do boju? - zapytał Christopher i ruszył, nie czekając na odpowiedz.
    Nie to, żeby jej niepohamowany temperament po raz pierwszy wpakował ją w
    takie tarapaty, ale nigdy jeszcze nie było aż tak zle. Sielskie życie na wsi, to
    brzmiało naprawdę dobrze, zawsze jednak cieszyła się, że brud, smród obornika,
    zapachy stodoły i zwierząt nie są jej udziałem. Teraz jednak miało się to
    diametralnie zmienić. Ledwo pojawiły się na horyzoncie kozy, a już dało się słyszeć
    głośne meczenie. Gdy weszli na pastwisko, natychmiast zaczęły biec w ich
    kierunku.
    Larkin pomyślała, że te stworzenia o różnej maści śmierdzą i są naprawdę
    szkaradne, jakby kościste i żylaste zarazem, ale mimo to... dziwnie milutkie. Miały
    trójkątne pyszczki z dużymi oczami, małe noski i klapiaste uszy, zwisające po
    bokach główki. Machały wdzięcznie swoimi krótkimi ogonkami, podekscytowane
    ich przybyciem i niemiłosiernie meczały. Z bliska wydawały jej się większe, niż się
    spodziewała, a na szyjach miały znakowane obroże, zupełnie jak zwierzęta domowe.
    96
    S
    R
    Niemniej, gdy ją tak otoczyły, trochę się spięła. Nie wykazywały jednak żadnej
    agresji i poczuła, stojąc w tym morzu kóz, że nerwy jej jakoś odpuściły. Tłoczyły się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl