logo
 Pokrewne IndeksHaas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹşAsimov, Isaac Black Widowers 01 Tales of the Black WidowersResnick Mike 01 Wróşbiarka WróşbiarkaMull Brandon BaśniobĂłr 01 BaśniobĂłrBurroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the ApesD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)Harris, Daisy [Men of Holsum College 01] College Boys398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złotoJacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    to ona właśnie zasłoniła ramieniem doczesne szczątki swego ojca i rzekła rozkazującym
    tonem:
     Nie! Niech tak zostanie!
    Cadfael, który uprzednio oparł się o trawę, podniósł rękę i zastanowił się przez chwilę,
    gdyż coś go zaniepokoiło. Teraz wiedział już co. Kiedy klęczał, czuł wyraznie poprzez
    habit, że trawa jest mokra po porannej ulewie. Zaś miejsce pod prawym ramieniem
    Rhisiarta było całkiem suche, na dłoni mnicha nie pozostała nawet kropla wody. Dotknął
    raz jeszcze i przejechał palcami wzdłuż boku zmarłego w tę i z powrotem. Dopiero w
    okolicach kolan wyczuł wilgoć, a jego nozdrza wyłapały świeży zapach zmoczonej trawy.
    Dziwne! Bardzo dziwne! Póki co zanotował w myślach te spostrzeżenia, gdyż chciał
    sprawdzić jeszcze kilka innych rzeczy - wszak nie miał na razie żadnej pewności.
    Za jego plecami zamajaczyła wysoka, nieruchoma sylwetka; mógł to być jedynie przeor.
    W istocie, był to Robert, który w obecnym swym stanie dogłębnego zdumienia, bliższy
    był teraz niż kiedykolwiek ekstatycznego transu, tak naturalnego u Columbanu-sa. Przez
    cichy, spazmatyczny szloch Sioned przedarł się jego wysoki głos:
     Czy on nie żyje?
    - Nie żyje - odparł Cadfael bezbarwnym tonem i spojrzał w szeroko otwarte, suche oczy
    dziewczyny, przyrzekając jej w duchu coś, czego nie potrafił określić. Cokolwiek miało
    to oznaczać, ona zrozumiała i uspokoiła się. Wszak ten zakonnik także był Walijczykiem,
    także wiedział, czym są więzy krwi. A ona była przecież jedyną dziedziczką, jedyną
    bliską krewną zamordowanego mężczyzny. Spoczywał na niej obowiązek, wobec którego
    żal i smutek straciły na znaczeniu.
    Niespodziewanie rozległ się bolesny, lecz podniosły głos przeora:
    - Oto widzimy zemstę świętej! Czyż nie powiedziałem, że zniszczy ona każdego, kto
    ośmieli się stanąć na przeciw jej żądaniom? Przetłumacz im, co rzekłem! Niech ujrzą, jak
    spełnia się moja przepowiednia, i niech dla wszystkich innych opornych serc będzie to
    ostrzeżeniem. Zwięta Winifreda pokazała nam swoją moc i niezadowolenie.
    Wszyscy natychmiast pojęli sens tych słów i bez pomocy tłu macza. Kilkunastu stojących
    najbliżej ludzi cofnęło się w przerażeniu, z kilkunastu ust padły wymruczane ciche
    obietnice poddania się woli świętej. Nikt za nic w świecie nie sprzeciwi się już tak
    potężnej dziewicy.
    - Człek bezbożny zbiera to, co zasiał - wygłosił Robert. - Rhi-siart otrzymał ostrzeżenie i
    nie posłuchał go.
    Ci najbardziej przestraszeni padli już na kolana. W istocie święta Winifreda nie znaczyła
    dla nich zbyt wiele, dopóki ktoś inny nie upomniał się o nią, Rhisiart zaś wygłaszał swoje
    poglądy w imieniu całej parafii. A teraz ten człowiek był już martwy, zgładzony w
    niewiarygodny sposób w swoim własnym lesie.
    Sioned i Cadfael patrzyli na siebie ponad przebitym sercem gospodarza. Dziewczyna była
    bardzo dzielna, nie rzekła nic, choć słowa same cisnęły jej się na usta, a może raczej
    ochota, by splunąć w tę bladą, arystokratyczną, alabastrową twarz przeora. I to nie ona,
    lecz Peredur odezwał się pierwszy.
    - Nie wierzę w to! - rzekł czystym, gniewnym głosem, rozbrzmiewającym pod
    sklepieniem z gałęzi. - Czyż łagodna święta dziewica mogłaby zemścić się w ten sposób
    na dobrym człowieku? Tak, dobrym, choć idącym błędną drogą! A jeśli byłaby tak nieli-
    tościo wa, żeby aż karać śmiercią - w co nie wierzę! -po cóż byłyby jej łuk i strzała?
    Wszak ogień z niebios wystarczyłby do wypełnienia jej woli i tym bardziej
    zaświadczyłby o jej potędze. Widzisz tu, ojcze przeorze, zamordowanego człowieka.
    Ludzka to ręka założyła strzałę, ludzka ręka naciągnęła łuk i dla ludzkich powodów tak
    się stało. Komuś jeszcze poza świętą Winifreda Rhisiart widać przeszkadzał w realizacji
    zamiarów. Dlaczegóż ją mamy obarczać winą?
    Robert pojął, iż Peredur nie zgadza się z nim, lecz nie uchwycił sensu słów, więc Cadfael
    przetłumaczył mu to, co młodzieniec powiedział.
    - Ten młody człowiek ma rację - dodał od siebie. - Strzała nie została wysłana z niebios.
    Spójrz, pod jakim kątem utkwiła między żebrami. Wystrzelono ją z ziemi! Może przez
    kogoś wyposażonego w krótki łuk i skrytego w zaroślach? To prawda, teren tutaj opada,
    tak że napastnik mógł stać nawet niżej od Rhisiarta, ale i wtedy...
     Zwięci, gdy pragną zemścić się, mogą korzystać także z ziemskich środków - przerwał
    Robert  Lecz ów ziemski instrument nie przestaje mimo to być mor dercą -rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl