logo
 Pokrewne IndeksHaas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹşAsimov, Isaac Black Widowers 01 Tales of the Black WidowersResnick Mike 01 Wróşbiarka WróşbiarkaMull Brandon BaśniobÄ‚Å‚r 01 BaśniobÄ‚Å‚rBurroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the ApesD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)Harris, Daisy [Men of Holsum College 01] College Boys398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złotoJacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    ścią, taktem i czułością może tu coś zdziałać. Tymczasem
    okazał się równie delikatny jak szarżujący byk. I gdyby choć
    wytrwaÅ‚ w tej szarży, ale nie, w ostatniej chwili coÅ› go za­
    trzymało.
    Dużo pózniej, gdy leżał już, całkowicie ubrany, na łóżku
    w swojej sypialni, próbowaÅ‚ zracjonalizować tamto swoje za­
    chowanie. Zatrzymał się, bo w nagłym, oślepiającym błysku
    uświadomił sobie, że ją kocha. Nie znał ani zródła tej miłości,
    ani jej głębi, wiedział tylko, że miłuje Torry.
    Nieprawdopodobna, kÅ‚opotliwa, prawdziwa miÅ‚ość, któ­
    rej tak wielu mężczyzn nie doświadcza nigdy, dotknęła go
    swojÄ… magiÄ…. I oto tonÄ…Å‚ w gorÄ…cym uczuciu do kobiety, któ­
    rej nie znał, którą niegdyś gardził, z którą jeszcze wczoraj
    chciał się tylko przespać.
    ROZDZIAA DZIEWITY
    - Pani Schuyler! Czy mógłbym zabrać pani teraz
    chwilÄ™?
    Torry odwróciÅ‚a siÄ™ i zobaczyÅ‚a idÄ…cego ku niej z uÅ›mie­
    chem Bryce'a Ledwarda. Znajdowali siÄ™ w obszernej, wydÅ‚u­
    żonej sali, zamienionej w malarską galerię. Lord Moidore
    prezentowaÅ‚ tu swojÄ… kolekcjÄ™ obrazów, wÅ›ród których prze­
    ważały portrety przodków. W odróżnieniu jednak od tych
    w holu, dajÄ…cych przeglÄ…d wszystkich pokoleÅ„, osoby spo­
    glÄ…dajÄ…ce z tych obrazów musiaÅ‚y żyć na przeÅ‚omie szesna­
    stego i siedemnastego wieku. Były to bez wyjątku postacie
    Å‚upieżców, rabusiów i awanturników. Widać byÅ‚o w ich twa­
    rzach agresywność, żądzę zysku i bezwzględność. Dali się
    namalować, bo już mieli pieniądze, lecz jeszcze nie okrzepli
    w swoim bogactwie, mając wciąż dużo więcej do zdobycia
    niż do stracenia. Przypominali Torry po trosze Kapitana i Ge­
    rarda. Tych i tamtych łączyła jedna zasadnicza cecha - byli
    zdobywcami, którzy jeszcze nie odpasali miecza.
    Były tu również portrety niewiast, bez wyjątku ładnych,
    a nawet pięknych, choć to kwestia otwarta, czy czasami nie
    uczynili ich takimi portreciści pochlebcy. Kobiety te były
    matkami, żonami i siostrami Bulkeleyów i z pokolenia na
    pokolenie coraz bardziej oswajały ich dzikość, przemieniając
    barbarzyńców w ludzi światłych i kulturalnych.
    Bryce Ledward również zaliczaÅ‚ siÄ™ do ludzi niebezpiecz­
    nych. Lecz należało się go bać z całkiem innego powodu.
    Torry zmusiÅ‚a siÄ™ do uÅ›miechu. ByÅ‚ to uÅ›miech, który ni­
    czego nie obiecywał, wręcz przeciwnie, odejmował wszelką
    nadzieję. Wyćwiczyła go sobie w kontaktach z Gerardem.
    Ale widocznie Ledward inaczej go zinterpretował, gdyż rzekł
    z ożywieniem:
    - Przyznam, że miaÅ‚em nadziejÄ™ na to spotkanie i rozmo­
    wę z panią. Wiem bowiem od dawna, że spędza pani wiele
    czasu w tej galerii i w bibliotece obok. Ja również interesuję
    siÄ™ literaturÄ… i malarstwem.
    Torry nie wątpiła w to. Często słuchała Ledwarda i miała
    podstawy sądzić, że będąc sportowcem i światowcem, nie
    ograniczał do tych dziedzin aktywności. W odróżnieniu od
    swych kolegów, zaliczając do nich też księcia, miał pewną
    wiedzę z zakresu historii sztuk pięknych i literatury. Czyniło
    go to człowiekiem jeszcze bardziej niebezpiecznym.
    Uprzejmie skinęła głową.
    - Byłoby rzeczą godną ubolewania przebywać w tak
    wspaniałym domu i nie poznać jego skarbów. - Starała się
    mówić gotowymi formuÅ‚kami, by zniechÄ™cić go do tej roz­
    mowy.
    Niestety, uÅ›miech na twarzy Ledwarda staÅ‚ siÄ™ jeszcze cie­
    plejszy.
    - Odkrywam w pani talenty dyplomatyczne, pani Schuy­
    ler. Wiem, że mogÄ™ siÄ™ narazić na ponownÄ… reprymendÄ™ z pa­
    ni strony, lecz ośmielę się raz jeszcze zauważyć, że w niczym
    nie przypomina pani swoich krajanek. One sÄ… caÅ‚e na ze­
    wnątrz, pani cała w środku, rzekłbym, za zasłoną.
    Torry spuściła wzrok.
    - Zna pan moje uczucia, panie Ledward. ProszÄ™ nie pro­
    wokować mnie, bym zaczęła nazywać je po imieniu.
    - Mam na imię Bryce. Czułbym się zaszczycony, gdyby pani
    tak do mnie zaczęła się zwracać. Nie przyjaznię się z pani mężem,
    Å‚Ä…czy nas jedynie znajomość, a jednak nie przyszÅ‚oby mu do gÅ‚o­
    wy zachowywać się tak formalnie w stosunkach ze mną.
    - Jestem kobietÄ…, panie Ledward - odparÅ‚a krótko, szy­
    kując się do odejścia.
    UniósÅ‚ rÄ™kÄ™, jakby pragnÄ…Å‚ tym gestem zażegnać jakÄ…Å› ka­
    tastrofÄ™.
    - Och, wiem o tym bardzo dobrze, pani Schuyler. Czy
    okażę siÄ™ bardzo niegrzeczny, jeÅ›li w nastÄ™pnym zdaniu wy­
    powiem pani imię? Wolę Victoria. Torry jest całkiem złe. O-
    dziera panią z godności i... niewinności.
    - Niewinności? Wybaczy pan, ale nie lubię tego rodzaju
    rozmów. Poniża się w nich bowiem kobietę, sugerując, że ma
    ptasi móżdżek. - Nie podniosła głosu, lecz wzgardę miała
    wypisanÄ… na twarzy.
    Ledward roześmiał się, bynajmniej nie zbity z tropu tą
    uwagÄ….
    - Jest pani cudowna, pani Schuyler. Cudowna i zachwy­
    cajÄ…ca. Wielu dziwi siÄ™, skÄ…d u pani ten urok mÅ‚odej niewin­
    nej dziewczyny, istnej jeune filie bien elevee, mimo tych
    wszystkich przykrych i ogólnie znanych doÅ›wiadczeÅ„ prze­
    szłości...
    Tym razem Torry nie zdoÅ‚aÅ‚a powÅ›ciÄ…gnąć reakcji. ZapÅ‚o­
    nęła jak róża. Wiedziała, że musi się liczyć z poznaniem
    w Anglii ludzi, którzy znajÄ… jej przeszÅ‚ość, dotÄ…d jednak bra­
    kowaÅ‚o jakichkolwiek tego sygnałów. Dyskrecja albo nie­
    wiedza, oto wszystko. A teraz to.
    Ledward już nie mówił, tylko przypatrywał się jej twarzy.
    Mógłby przysiąc, że oblała się rumieńcem na całym ciele.
    ByÅ‚ to dlaÅ„ pewny dowód, wspierajÄ…cy jego podejrzenia. Po­
    wziÄ…Å‚ je, a raczej wzbudzono je w nim, gdy ujrzawszy jÄ…
    w Drury Lane Theatre w towarzystwie Gerarda Schuylera,
    całą w dziewiczej bieli, spytał towarzysza, co to za westalka.
    W odpowiedzi usłyszał, że to żona tego amerykańskiego
    multimilionera, która, jak wieść niesie, przez dłuższy czas
    zarabiała na życie jako prostytutka.
    - A na dokładkę była kochanką jego dziadka - dorzucił
    towarzysz z uśmieszkiem. - Chciałbyś ją przelecieć, stary? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl