logo
 Pokrewne IndeksHaas Derek Srebrny NiedĹşwiedĹş 01 Srebrny NiedĹşwiedĹşAsimov, Isaac Black Widowers 01 Tales of the Black WidowersResnick Mike 01 Wróşbiarka WróşbiarkaMull Brandon BaśniobĂłr 01 BaśniobĂłrBurroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the ApesD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)Harris, Daisy [Men of Holsum College 01] College Boys398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złotoJacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    śmiechem. Zgodnie doszli do wniosku, że są równie zażarci i uparci w polemicznych bojach,
    więc nie ma sensu dalej się spierać, tylko pozostać na swoim, przyjmując do wiadomości opinię
    drugiej strony.
     Czego brakowało panu najbardziej na obcej ziemi, kapitanie Mattison?  spytała wyraznie
    odprężona jaśnie pani.  Rodziny? A może ukochanej?
     Z pewnością najbardziej brakowało mi mojej ukochanej  odparł Collin, spoglądając
    wymownie na Różę, która szybko odwróciła wzrok.  Oczywiście również rodziny. Tęskniłem
    też do naszych angielskich świąt, a już szczególnie umiłowałem Boże Narodzenie.
    Róża odchrząknęła nerwowo i wykrztusiła ż trudem:
     Czy może dolać pani herbaty?
    Ale lady Dilbeck w ogóle nie zwracała na nią uwagi, tylko wpatrywała się w Collina.
     Boże Narodzenie?  powtórzyła.  Nie Wielkanoc czy też Dzień Zwiętego Jerzego, patrona
    Anglii?
     Och, te święta również  przyznał.  Ale najważniejsze było Boże Narodzenie. W wieczór
    wigilijny zasiadaliśmy wokół ogniska i myśleliśmy o rodzinie, która spożywała wieczerzę w
    bezpiecznym domu, w cieple i sytości. Kiedy o tym rozmawialiśmy, okrutna rzeczywistość
    wojny na chwilę od nas odpływała. Gdy zbliża się zima  rzekł z westchnieniem  wciąż wraca
    do mnie wspomnienie długich nocy spędzonych w obcych krajach, zimna ziemia, na której
    spaliśmy. Nie zawsze mieliśmy namioty czy prowiant, lecz rozpalaliśmy ognisko i dzieląc się
    trunkiem, spędzaliśmy nasze żołnierskie Boże Narodzenie. Róża i lady Dilbeck słuchały w
    pełnym skupienia milczeniu.
     Pewnego roku  mówił dalej  żona jednego z żołnierzy uciułała trochę produktów i zrobiła
    mały pudding, którym podzieliliśmy się przy ognisku w wieczór wigilijny.  Zaśmiał się na to
    wspomnienie.  Był zupełnie bez smaku, lecz nam wydawało się, iż nigdy nie jedliśmy czegoś
    równie wspaniałego.  Spojrzał na lady Dilbeck.  Wyobrażam sobie, jak wspaniałe puddingi
    podaje się w rodowym majątku Dilbecków.
     Najbardziej wyśmienity ze wszystkich jadłam za życia lorda Dilbecka  ożywiła się starsza
    pani.  Kiedy nastawała pora mieszania puddingu, mój mąż zbierał wokół kociołka wszystkich
    domowników, a każdy dzierżył łyżkę w dłoni. Jako pierwsze zaczynały dzieci służących, a potem
    wszyscy po kolei, jeden po drugim, a ostatni był mój mąż.  Zachichotała.  Dostojnym gestem
    mieszał pudding i uroczyście oznajmiał, że nadeszły święta Bożego Narodzenia, jakby dawał je
    nam wszystkim w podarunku. Był całkiem szalony na punkcie świąt.  W jej głosie brzmiało
    rozbawienie i czułość.  Myślę, że świętowałby cały rok, gdyby miał na to siłę.
     Z pani słów wynika, że był to cudowny człowiek  powiedział Collin łagodnie.
     O tak  zapewniła lady Dilbeck.  Wszyscy w majątku go uwielbiali, począwszy od
    dzierżawców, przez służbę, a skończywszy na mieszkańcach wioski.
     Szkoda, że nie miałem okazji go spotkać. Znam lorda Dilbecka tylko z opowieści moich
    rodziców. Mój ojciec i matka zawsze wyrażali się o nim niezwykle pochlebnie, a także i o pani,
    lady Dilbeck.
    Uśmiechnęła siei skinęła głową, lecz po chwili spoważniała.
     Powinien pan być teraz z rodziną, kapitanie Mattison, obchodząc święta, jak pan marzył
    przez lata wojny. Majątek Dilbeck to nie miejsce dla pana. Od czasu kiedy zmarł mój mąż i syn,
    nie obchodzimy już Bożego Narodzenia.
    Collin wzruszył lekko ramionami.
     Specjalnie mi to nie przeszkadza. Prawdę powiedziawszy, wolę być tu niż w domu. Jak
    powiedziałem młodemu Ralfowi, Boże Narodzenie nadchodzi, czy nam się to podoba, czy też
    nie. Nawet na polu walki w obcym kraju oraz tu, w majątku Dilbeck.
     Myli się pan, kapitanie  sprzeciwiła się jaśnie pani.  Mój mąż miał rację, traktując święta
    jak podarunek. Wręczał go nam z radością, a po nim tę rolę miał przejąć syn...
     Wzorem Boga, który w betlejemskim żłobku tak hojnie obdarował ludzkość  mruknął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl