[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gregstonie, fioletowym świetle, o śnie pełnym kobiet z płonącymi szalami. Eliot
zgarnął ze stolika telegramy, a ja wsunęłam ten ostatni do kieszeni.
Danek wszedł i opadł obok mnie na sofę. Mimo zaniepokojenia nadal cie-
szył mnie jego widok. Jego obecność w pokoju zawsze podnosiła mnie trochę na
duchu.
Serwus, dzieciaki! Ile kawałków ciasta zjadł Eliot? Cul, mam dla ciebie
parę interesujących wiadomości. Czy dzwonił już do ciebie facet z policji? Ktoś
o nazwisku Flossmann?
Flossmann? Pamiętam go, przesłuchiwał mnie po tym, jak Alvin Williams
zabił swoją rodzinę. Po co miałby teraz do nas dzwonić?
Eliot podniósł się z miejsca.
Mam sobie pójść?
Danek potrząsnął głową i gestem kazał mu usiąść z powrotem.
Nie. Prawdę mówiąc, to wszystko jest bardzo ciekawe. A ty nie wycią-
gaj pochopnych wniosków, Cullen. Dziś rano zadzwonił do mnie twój detektyw,
Flossmann. Powiedział, że Alvin Williams złożył podanie o zezwolenie na kore-
spondencję z tobą.
Siekierka chce do mnie pisać? Po co?
Och, Cullen, ty szczęściaro! Do mnie Siekierka nigdy nie napisze!
Zamknij się, Eliot! Dlaczego on chce do mnie pisać, Danku?
81
Na twarzach obydwu mężczyzn malował się szeroki, głupkowaty uśmiech.
Kiedy, ku memu zaniepokojeniu, spojrzeli na siebie, ich twarze rozjaśniły się jesz-
cze bardziej.
Skończcie z tym! To nie jest żart, prawda? Wpatrywałam się w Danka,
czekając na odpowiedz. W porządku, chłopaki, obaj będziecie świetną ochro-
ną, jeśli sprawy pójdą zle.
Danek wziął mnie za rękę, starając się zagryzć wargi i powstrzymać uśmiech.
W drugim końcu pokoju obudziła się Mae i Eliot poszedł po nią.
Flossman powiedział, że jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek była dla
niego miła, a przynajmniej tak twierdzi Alvin. Chce napisać i podziękować ci.
Myślę, że to dlatego, iż jest samotny.
Samotny i pomylony! Ha! Mam dość kłopotów, Danku. Eliot, daj mi dziec-
ko.
Stojący za plecami Danka Eliot, nie będąc widzianym, mógł bezgłośnie wy-
szeptać Weber Gregston . Potem odtańczył z Mae kółeczko.
Wiecie, gdzie ja byłem, kiedy on zabijał swoją matkę? Prałem na dole
bieliznę. Zanim wróciłem na górę, wszyscy interesujący ludzie już sobie poszli.
To dla mnie typowe.
Danku, dlaczego ten gliniarz dzwonił do ciebie, skoro to ja mam dostać
list?
Bał się, że ten pomysł wytrąci cię z równowagi. Chciał się dowiedzieć, czy
jesteś nerwowa.
Ja? Nerwowa? Nigdy! Cześć, Siekierko! Chcesz się pobawić z moją có-
reczką?
Cullen, nie musisz się zgadzać.
Oczywiście, że się zgodzę, Danku. To lekcja, której ty mi udzieliłeś, mój
drogi.
Pamiętasz tę piosenkę, którą słyszeliśmy przedwczoraj? Musisz kopać
ciemność, aż zbroczy ją światło dnia ?
Danku, ilekroć coś kopnę, ranię sobie stopę.
Pierwszy list nadszedł w poniedziałek, razem z kolejną pocztówką od Webera.
Najpierw przeczytałam kartkę, żeby wprawić się w miły nastrój, zanim pogrążę
się w mroczną aurę świata Alvina Williamsa. Też mi para przyjaciół po piórze!
Cullen,
spotkałem dzisiaj księżnę Taką-a-Taką, która jest zainteresowana
finansowaniem mojego nowego filmu. Nie rozumiem, dlaczego ludzie są tak
zachwyceni, kiedy odkrywają, że któryś z ich przodków był hrabią lub księciem.
To znaczy tylko tyle, że dawno temu ktoś zrobił komuś coś strasznego i został za
82
to nagrodzony przez jakiegoś potworowatego lub chorego na syfilis króla.
A oto cytat, na jaki się dzisiaj natknąłem. To on skierował ku Tobie moje myśli:
. . . skoro wiem, że pan mnie rozumie. . . zaszeptał. Tak, pan rozumie. To
trochę tak, jakby pan się tu znalazł specjalnie w tym celu. I dodał jeszcze tym
samym szeptem, jak gdybyśmy mieli sobie do powiedzenia rzeczy, o których świat
nie powinien wiedzieć: To po prostu cudowne . To z Ukrytego sojusznika
Conrada.
Podałem ci już dwa razy mój obecny adres. Czy kiedykolwiek zdecydujesz się
odpisać?
Podrapałam się w głowę i przez chwilę zabawiałam myślą o tym, żeby wysłać
mu pocztówkę ze słowem Nie .
Położyłam dłoń na liście od Williamsa i popychałam go tam i z powrotem po
biurku. Adres napisano na maszynie, co w jakiś sposób uczyniło całą tę sprawę
chłodniejszą i bardziej przerażającą. Jak mógł morderca używający siekiery usiąść
spokojnie i stukać list na maszynie? Uważne spacjowanie oraz precyzja liter i zdań
poustawianych w równe, czyste rządki tak bardzo kłóciły się z tym, co uczynił
swojej biednej matce i siostrze.
Z drugiej strony uświadomiłam sobie, że nie mam ochoty oglądać prawdziwe-
go charakteru pisma tej osoby. To byłoby bardziej bezpośrednie i stresujące, może
nawet obsceniczne.
Droga Pani James,
to bardzo miłe z Pani strony, że zgodziła się Pani, bym do niej pisał tak jak
teraz. Słyszałem, że na świecie istnieją kolekcjonerzy autografów, którzy płacą
dużo pieniędzy za listy od takich ludzi jak ja. Może Pani wysłać im ten list, jak
już go Pani przeczyta parę razy. Za te pieniądze proszę kupić swojej córeczce,
Mae, jakąś zabawkę. Niech jej Pani tylko powie, że to częściowo prezent od jej
przyjaciela Alvina Williamsa, ha, ha!
Myślałem o tym, dniu, kiedy spotkaliśmy się na ulicy przed naszym domem.
Pamięta Pani? Było na przemian pochmurnie i słonecznie, i tak przez cały dzień.
Wyglądała Pani wtedy naprawdę świetnie, Pani James! Nie może sobie Pani wy-
obrazić, jak dobrze się czułem, stojąc tam i rozmawiając z Panią. Przyglądał się
nam każdy, kto nas mijał. Pan James jest bardzo szczęśliwym człowiekiem, mając
Panią za żonę. Jest Pani jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek wi-
działem, ale jedną z tych rzeczy, które najbardziej w Pani lubię, jest to, że nigdy
się tym Pani nie afiszuje. Jest Pani ciepła i przyjazna. Zawsze ma Pani czas, żeby
ze mną porozmawiać, ilekroć się spotykamy. Zawsze miałem nadzieję, że spotkam
83
Panią na schodach. Założę się, że Pani o tym nie wiedziała, prawda? Muszę już
kończyć. Niedługo znowu do Pani napiszę.
Naprawdę szczerze oddany
Alvin Williams.
Danku, nie sądzisz, że będziemy potrzebowali łańcuchów?
Cullen, skarbie, jedziemy tylko do twoich rodziców, a nie na Syberię.
Wiem, ale martwię się.
Tak, zauważyłem.
Eliot siedział z tyłu, z Mae na kolanach.
Cullen, czy nie zechciałabyś wsiąść? Twój mąż świetnie się nami zaopie-
kuje. Jeśli mu w końcu na to pozwolisz.
Westchnęłam i otworzyłam drzwi samochodu. Niebo było wodniście szare
i zapowiadało wszelkie rodzaje śniegu. Miałam świetny pomysł, żeby zabrać całą
bandę i spędzić weekend na Long Island, ale teraz nie byłam już taka podniecona.
Oczyma wyobrazni widziałam bezlitosne zaspy i srebrne, pokryte lodem szosy,
tam, na pustkowiu, gdzie nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszcza się przed
pierwszym maja.
Typowe dla mnie. Od początku marca, czyli od dwóch tygodni, nie padał
śnieg. Nadal panoszył się zimowy chłód, ale dni były dłuższe i Mae każdego ranka
budziła się o szóstej, ponieważ o tej porze w całym mieszkaniu było już jasno.
Położyłam dłoń na karku Danka i owinęłam sobie wokół palca pukiel jego
włosów.
Czy wyłączyłam piecyk?
Uśmiechnął się i włączył silnik. Włosy miał dłuższe niż kiedykolwiek, a jego
twarz była pełna figlarności. Trudno uwierzyć, że rok temu mieszkaliśmy bez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]