logo
 Pokrewne IndeksD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)Ann Vremont The Bloodstone Chronicles 3 Calabi Chronicles (EC) (pdf)Alan Dean Foster [Flinx 08] Flinx's Folly (v5.0) (pdf)Andy Slayde & Ali Wilde Neon Yellow Obsessive Adhesives [Torquere Color Box MM] (pdf)Cynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)Charlotte Lamb Circle of Fate [HP 1025, MB 2706] (pdf)Faith V Smith [Bound by Blood, The Legends 01] Kensington's Soul (pdf)Alan Burt Akers [Dray Prescot 04] Swordships of Scorpio (pdf)Chris Owen, Jodi Payne [Deviations 05] Safe Words (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    mysł!
    Przed zachodem słońca doktor rzeczywiście przeszedł się kilkakrotnie po bulwarze i ulicy
    w nadziei, że spotka Łajewskiego. Wstydził się swego wybuchu i nagłego porywu czułości
    bezpośrednio potem. Chciał przeprosić Łajewskiego w żartobliwy sposób, zbesztać go, uspo-
    koić i wytłumaczyć, że pojedynek jest wprawdzie pozostałością po średniowiecznym barba-
    rzyństwie, ale że sama opatrzność wskazuje im ten pojedynek jako krok do zgody: jutro oni
    obaj – ludzie zacni, o niepospolitym umyśle – wymienią ze sobą strzały, przekonają się na-
    wzajem o swych szlachetnych uczuciach i zostaną przyjaciółmi. Niestety, nie udało mu się
    spotkać Łajewskiego.
    – Po co miałbym do niego chodzić? – powtórzył Samojlenko. – Nie ja jego obraziłem, tyl-
    ko on mnie. Powiedz z łaski swojej, za co on się na mnie rzucił? Co ja mu złego zrobiłem?
    Wchodzę do salonu i nagle ni w pięć, ni w dziewięć: szpieg! Masz ci los! Powiedz, od czego
    się to zaczęło? Coś ty mu powiedział?
    – Powiedziałem, że jest w sytuacji bez wyjścia. I miałem rację. Tylko ludzie uczciwi albo
    szubrawcy umieją znaleźć wyjście z każdej sytuacji, ale ten, kto chce być i człowiekiem
    uczciwym, i równocześnie szubrawcem, wyjścia nie znajdzie. Panowie, już jedenasta, a jutro
    musimy wcześnie wstać.
    Nagle nadleciał wiatr, wzbił na brzegu słup kurzu, zakręcił nim jak biczem, zawył i zagłu-
    szył szum morza.
    – Szkwał – odezwał się diakon. – Trzeba iść, bo oczy zaprószyło.
    Kiedy szli z powrotem, Samojlenko westchnął i powiedział przytrzymując czapkę:
    – Chyba wcale nie będę dzisiaj spał.
    – A ty się nie denerwuj – roześmiał się zoolog. – Możesz być spokojny, pojedynek skoń-
    czy się na niczym. Łajewski wspaniałomyślnie wystrzeli w powietrze, bo inaczej mu nie wy-
    pada, a ja prawdopodobnie w ogóle nie będę strzelał. Dostać się pod sąd przez Łajewskiego,
    tracić czas – to gra nie warta świecy. Nawiasem mówiąc, jaka kara grozi za pojedynek?
    – Areszt, a w razie śmierci przeciwnika zamknięcie w twierdzy do trzech lat.
    – W Pietropawłowskiej?
    – Nie, chyba w wojskowej.
    – A jednak należałoby dać temu zuchowi nauczkę.
    48
    Nad morzem mignęła błyskawica i na krótką chwilę oświetliła góry i dachy domów. Przy
    bulwarze przyjaciele rozeszli się. Kiedy doktor znikł w ciemnościach i jego kroki zaczęły się
    oddalać, von Koren zawołał:
    – Żeby nam jutro tylko pogoda nie przeszkodziła!
    – To możliwe. Dałby Bóg!
    – Dobranoc!
    – Jaka noc? Co mówisz?
    Przez szum wiatru i morza, przez odgłosy piorunów nie słyszało się prawie ani słowa.
    – Nic – krzyknął zoolog i pospieszył do domu.
    XVII
    Mary wrą w myśli, którą tęsknota przytłacza,
    Wtenczas i Przypomnienie w milczeniu roztacza
    Przede mną swe długie zwoje.
    Ze wstrętem i z przestrachem czytam własne dzieje,
    Sam na siebie pomsty wzywam
    Czy jutro rano go zabiją, czy wystawią na pośmiewisko, to znaczy darują mu życie, on i
    tak jest zgubiony. Czy ta zhańbiona kobieta popełni samobójstwo z rozpaczy i wstydu, czy
    dalej będzie ciągnąć swój nędzny żywot, ona i tak jest zgubiona...
    Z takimi myślami bił się Łajewski siedząc późnym wieczorem przy biurku i wciąż zacie-
    rając ręce. Okno nagle roztworzyło się i trzasnęło, do pokoju wpadł gwałtowny wiatr, z biur-
    ka sfrunęły papiery. Łajewski zamknął okno i schylił się, żeby zebrać papiery z podłogi. Miał
    jakieś dziwne uczucie w całym ciele, jakieś skrępowanie, którego nie było poprzednio, sam
    nie poznawał swoich ruchów, chodził nieśmiało, rozstawiając łokcie i nerwowo poruszając
    ramionami, a kiedy usiadł przy biurku, zaczął znów zacierać ręce. Jego ciało raptem straciło
    giętkość.
    W przededniu śmierci zazwyczaj pisze się do ludzi najbliższych. Łajewski o tym pamiętał.
    Wziął pióro i napisał drżącą ręką:
    „Mateczko!”
    Chciał ubłagać matkę, żeby w imię miłosiernego Boga, w którego wierzy, dała schronienie
    i okazała serce nieszczęśliwej, zhańbionej przez niego kobiecie, samotnej, ubogiej i słabej,
    żeby wszystko, wszystko wybaczyła i zapomniała, żeby za cenę tej ofiary choć częściowo
    odkupiła ciężki grzech syna; ale przypomniało mu się, jak jego matka, tęga, masywna stara
    pani w koronkowym czepku wychodzi rano do ogrodu, a za nią sunie rezydentka z bolończy-
    kiem, jak matka krzyczy rozkazującym głosem na ogrodnika, na służbę, jaką dumną i wynio-
    słą ma twarz – przypomniało mu się to wszystko, więc przekreślił napisane słowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl