[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciało chroniła mocna i gruba, jak pancerz żółwia, skóra, a muskuły wydawały się być wzmocnione
metalowymi nićmi. Ci, którzy nazywali mięśnie Amina stalowymi, mieli sporo racji.
Tak jak i satrapa Vagaranu, turański szach był w doskonałym nastroju. Już zastanawiał się, co zrobi
ze swoją wygraną- górą złota o wadze równej ciężarowi wielbłąda wraz z uprzężą. Przecież jego
osobisty ochroniarz, najlepszy na świecie wojownik, nie mógł przegrać z nikim..., a przynajmniej z
żadnym z ludzi. Dlaczego? - o tym wiedział tylko szach. Tylko on wiedział, kim tak naprawdę jest
jego wierny stróż, jego nieodłączny cień, wojownik Amin.
Nawet sam Amin nie wiedział, że jest rodzonym synem szacha Dżumala.
Szach chciał mieć potomka. Ale jego żony i nałożnice wydawały na świat dziewczynki. I nie
pomagały rady lekarzy i magów. Lecznicze mikstury, maści i zaklęcia nie przynosiły efektu -
liczba córek szacha rosła z roku na rok. Szachowi potrzebny był już nie tyle następca tronu, ile
kontynuator rodu i przekonanie, że sam Dżumal -prawdziwy mężczyzna, jest zdolny do poczęcia
takiego właśnie prawdziwego mężczyzny.
Pewnego dnia nadworny mag, starzec Jorchi, służący jeszcze ojcu i dziadowi szacha, poprosił o
rozmowę w cztery oczy. Po zapewnieniach miłości i szacunku, Jorchi zaczął mówić o tym, co
przywiodło go tego dnia do komnat władcy.
- Wszechmogący, wybacz moją niewybaczalną szczerość i bezpośredniość. Służyłem wiernie
twojemu ojcu. Jestem twoim oddanym niewolnikiem. Całe moje tak długie życie i całą moją
skromną sztukę poświęciłem twojemu rodowi. Znam cię od niemowlęcia, tak jak znałem twojego
ojca. Z woli bogów i twojej łaski znam tajemnice twoich narodzin, twojego życia i twoich chorób.
Długie lata sta-
-40-
rałem się poznać praprzyczynę twojego niepokoju, okrywającego mrokiem twoje panowanie i
twoją szczęśliwą drogę życia. Niestety, nie udało mi się jej poznać, jako że wszystko, co bogowie
chcą ukryć przed ludzkimi oczami, pozostaje ich tajemnicą. Ale dowiedziałem się, panie, jak
pomóc ci osiągnąć to, co z niewiadomych przyczyn było ci do tej pory niedostępne. Poznałem ten
jedyny sposób, który zdoła pokonać czarne przekleństwo ciążące nad tobą. Będziesz mógł zostać
ojcem dziecka płci męskiej... Prawda... Starzec zawahał się, spuścił w dół oczy.
- Mów, Jorchi! Mów! - wino wylało się ze ściskanego przez szacha srebrnego pucharu.
I mag Jorchi opowiedział o tym, co wyczytał w starych manuskryptach, wywnioskował z rozmów z
innymi magami, dowiedział się podczas obcowania z pozaziemskimi siłami.
Aby przezwyciężyć ciążące na szachu zaklęcie, trzeba połączyć się z siłami świata niewidzialnego.
I we krwi dziecka płynąć będzie wtedy krew ojca i krew niewiadomych istot, niewidocznie
wpływających na ludzkie losy... Innymi słowy, demonów.
- Oprócz tego - dodał Jorchi - żaden z ludzi nigdy nie może się dowiedzieć, że to twój syn. Nawet
on sam nie może wiedzieć, kto jest jego ojcem. Wszyscy, którzy będą znać tajemnicę tych
narodzin, muszą umrzeć. Ja, jeśli zezwolisz mój panie, gdy zrobię to, co zrobić muszę, sam zadam
sobie śmierć. Uwierz mi, panie, że tylko w taki sposób możesz się stać ojcem mężczyzny. To
wszystko.
- Jorchi - powiedział szach po długiej pauzie - możesz odejść. Przyjdz jutro o tej samej porze.
Muszę się zastanowić.
Szach spędził na rozmyślaniach cały dzień i bezsenną noc. Myśl o spokrewnieniu się z ciemnymi
mocami była przerażająca. Ale pragnienie spłodzenia syna było silniejsze.
- Zgadzam się - oświadczył starcowi następnego dnia. - Co trzeba zrobić, Jorchi?
Przyszłą matkę Jorchi znalazł w dzielnicy biedaków. Młodą, wspaniale zbudowaną córkę
wielodzietnego handlarza wodą starzec zauważył podczas jednej ze swoich wielogodzinnych
wędrówek po zakurzonych ulicach. Pasuje" - zadecydował nadworny mag, gdy zobaczył
dziewczynę wychodzącą z ojcowskiego domu.
Następnego dnia porwano ją, gdy wracała do domu z chlebem. Dwóch porywaczy, wojowników z
osobistej straży szacha, trzymało
-41-
biedną młodą Turankę aż do nadejścia nocy w brudnej norze na peryferiach miasta. Nocą
przywiedziono ją starcowi.
Dziewczynę zamknięto w podziemiach, w jednym z pokojów, w których starzec spędzał dni i lata
na swoich magicznych poszukiwaniach. Po wypiciu wina, przyniesionego przez nadwornego maga,
rzekomej nagrody za wierną służbę, wojownicy-porywacze umarli -w kilka chwil po osuszeniu
kubków.
Do tej podziemnej komnaty, urządzonej z wyjątkowym przepychem, nie mógł trafić nikt, nawet
przypadkiem. Oczywiście, oprócz samego szacha i jego maga. W wyznaczoną przez starca noc do
komnaty wszedł Dżumal, żeby dokonać tajemniczego obrzędu, na który czekał i którego się bał.
Niewolnica, leżąca na niskim łożu, zerwała się, widząc władcę i pochyliła się w pełnym szacunku
pokłonie. Początkowo się przestraszyła, zaskoczona, ale po chwili wszystko zrozumiała. Tak,
poszczęściło się jej, zdarzyło to, o czym marzyła każda dziewczyna z biednej rodziny - spodobała
się szachowi i teraz on uczyni ją swoją nałożnicą. A więc już nigdy nie będzie głodna, nie będzie
musiała pracować, dostanie piękne i bogate stroje. Szach przysiadł na malutkiej kanapce i stamtąd
w milczeniu przyglądał się stojącej obok ich małżeńskiego łoża wybrance Jorchi - dziewczynie o
przyjemnej, lecz przeciętnej twarzy i pięknym ciele.
Otworzyły się drzwi - w progu pojawił się starzec z tacą w ręku. Na tacy stał srebrny dzbanek z
długim, ślicznie wygiętym dzióbkiem i szeroki srebrny kielich. Podchodząc do dziewczyny,
ostrożnie nalał ciemnoczerwonego gęstego płynu do kielicha i powiedział:
- Wypij.
Ta pytająco spojrzała na szacha.
- Pij - polecił szach.
Młoda Turanka wzięła kielich i podniosła do ust.
Puste naczynie wypadło z jej osłabłych rąk i potoczyło się po dywanie. Dziewczyna osunęła się na
brzeg łoża, a potem nie będąc w stanie walczyć ze słabnącym ciałem, runęła na pościel z
najcieńszego nemedyjskiego jedwabiu. Starzec Jorchi już rysował węglem na ścianach komnaty
dziwaczne pentagramy. Płonący ogień zaczął przygasać. Komnata zatonęła w półmroku. Jorchi
odwrócił się do szacha.
- Mój panie, wez tę czarną opaskę i zawiąż ją sobie na oczach. Lepiej, żebyś nic nie widział. Wez
te zatyczki i włóż w uszy. Lepiej, żebyś niczego nie słyszał. Idz do niej. Czyń swoją męską
powinność. A ja zajmę się moją.
-42-
Szach, władca jednej z potężnych prowincji ogromnego państwa, słuchał teraz swojego poddanego,
tak jak dziecko słucha ojca. Podszedł do leżącej bez zmysłów nałożnicy. Rozebrał ją i sam także się
rozebrał. Zatkał, jak kazał mu Jorchi, uszy zatyczkami z miękkiej materii. Zanim zawiązał oczy,
obejrzał się. Starzec siedział na dywanie ze skrzyżowanymi nogami, przed nim leżał ogromny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]