[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obuwniczego z ulicy Jagiellońskiej i Spiglówna (brak bliższych danych).
Poza udziałem w masakrach w Aucku, Oszmianie i Wołożynie, udział zbolszewizowanych %7łydów
odnotowano między innymi w mordowaniu Polaków w Czortkowie (co już wcześniej opisałem), w
Tarnopolu, w okolicach Brańska.
Ksiądz Wacław Szetelnicki pisał, że 21 czerwca 1941 roku wraz z wybuchem wojny niemiecko-
sowieckiej, wycofujący się Sowieci wymordowali w więzieniach zamkniętych tam Polaków i Ukraińców.
Stwierdzono, że w więzieniu tarnopolskim w mordowaniu brali udział trzej %7łydzi z Trembowli:
dorożkarz Kramer, Dawid Kuemmel i Dawid Rosenberg (por. książkę ks. W. Szetelnickiego,
Trembowla. Kresowy bastion wiary i polskości, Wrocław 1992, s. 213). W tym przypadku dokładne
nazwiska żydowskich katów Polaków są więc dobrze znane. Pytanie, czy Instytut Pamięci Narodowej
wszczął śledztwo w tej sprawie, a jeśli wszczął, to dlaczego wiadomość o tym nie jest szerzej znana
polskiej opinii publicznej?
Szokujące informacje na temat zbrodni popełnionej przy współudziale %7łydów na 40 Polakach z okolic
Brańska znajdujemy w publikowanym rok temu tekście Zbigniewa Romaniuka. Jego autor jest
człowiekiem znanym z niezwykle gorącej troski o pielęgnowanie śladów żydowskiej przeszłości w
Brańsku i o stwarzanie możliwości prawdziwie głębokiego dialogu polsko-żydowskiego. Przejęty tymi
ideami, kilka lat temu, nawet nazbyt naiwnie zaufał w dobre intencje Mariana Marzyńskiego,
kręcącego film "Shtetl", który pózniej okazał się tendencyjnym paszkwilem polakożerczym. Tym
godniejsze uwagi są więc stwierdzenia Zbigniewa Romaniuka, oparte na prowadzonych przez niego
badaniach historii miasta Brańska w 1939 roku. Romaniuk mówił między innymi: Główna Komisja
Badań Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu bada obecnie sprawę szokującego mordu na około 40
osobach z Ciechanowca, Brańska i otaczających je terenów. W czerwcu 1941 roku, dosłownie na
godziny przed wejściem Niemców do Brańska, sowieckie NKWD w towarzystwie dwóch żydowskich
policjantów z Brańska eskortowało wyżej wspomnianą grupę do więzienia w Białymstoku. Po drodze
natrafili oni na działania wojenne i musieli zrobić odwrót. Blisko wioski Folwarki Tylwickie, niektórych
więzniów rozstrzelano, innych z braku kul zabito bagnetami i kolbami karabinów (por. tekst wywiadu
W. Wierzewskiego z Z. Romaniukiem, opublikowanego w książce The Story... op. cit, cz. I, s. 26).
Romaniuk w odrębnym tekście przytoczył nazwiska niektórych osób zamordowanych 23 czerwca
1941 r. w Folwarkach Tylwickich. Byli wśród nich między innymi nauczycielka Helena Zaziemska,
nauczycielka Szlezinger (z domu Klukowska?) i przedsiębiorca, Ignacy Płoński.
Była mieszkanka Kresów Wschodnich Maria Antonowicz pisała w nadesłanej do mnie relacji z 15
sierpnia 1999 r. o udziale żydowskiej bojówki w mordowaniu polskich więzniów w Berezweczu.
Według jej relacji: Prawie wszystkich mężczyzn z naszego transportu (w tym mego ojca)
przetransportowano do więzienia w Berezweczu (dawny klasztor) koło Głębokiego i tu zaczęła się ich
gehenna, wołająca na próżno o pomstę do nieba. Wiemy o tym od mojej matki, która już nie żyje, tak
jak większość z pokolenia rodziców, którzy tyle mieliby do powiedzenia, a musieli milczeć przez pół
wieku i najcenniejsze fakty z zakresu "białych plam" zabrali do grobu (...) Po wkroczeniu Niemców
otwarto bramy więzienia w Berezweczu. Miejscowi Polacy szukali swoich bliskich. Na terenie
więzienia zastali doły pełne okaleczonych trupów, powiązanych drutem. Część ciał nie posiadała
kończyn, uszu, języka. Wszystko wskazywało na to, że przed śmiercią byli okrutnie torturowani.
Według relacji świadków mordu dokonało NKWD przy udziale żydowskiej bojówki. Więzniów, których
nie zdążono zamordować (podobno około 2.000), pędzono na wschód (...) Na drodze koło wsi
Nikołajewo NKWD wymordowało całą kolumnę więzniów (...). Nie znam przypadku ocalenia Polaka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]