logo
 Pokrewne IndeksAlan Burt Akers [Dray Prescot 04] Swordships of Scorpio (pdf)0903. Dunlop Barbara Skandale w wyĹźszch sferach 04 Prawdziwe szczęścieClive Staples Lewis Opowieści z Narnii 04 Książe KaspianD B Reynolds [Vampires in America 04] Sophia [ImaJinn] (pdf)Lien_Merete_ _Zapomniany_ogrĂłd_04_ _Glosy_z_przeszłościJana Downs His Guardian Angels 04 Angel WedJane Lisa Smith Pamiętniki wampirĂłw 04 MrokLyda Morehouse Archangel 04 Apocalypse ArrayLois McMaster Bujold 04 The Warrior's ApprenticeIain Banks Culture 04 Use Of Weapons
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    swojego świątecznego dnia, nazajutrz.
    - Franka!
    Franciszka poznała ten głos od razu. Sabina, szesnastoletnia siostra, okutana w za
    duży kożuch, pojawiła się nagle tuż obok.
    - Oj, Franka! Czy już zapomniałaś o nas wszystkich?
    Wyrzuty w głosie siostry były dla Franciszki przykre. Uściskała ją i pospiesznie
    zaczęła tłumaczyć się wielką ilością zajęć w gospodarstwie męża.
    - %7łe też nic nie powiedziałaś wcześniej! - mówiła szybko Sabina. - Byłam na ciebie
    zła, że nie pisnęłaś słówka, ale trochę mi przeszło, jak ciebie zobaczyłam.
    Franciszka spojrzała zaciekawiona. Sabina, drobna Sabina, była bardzo pamiętliwa,
    nie wybaczała urazów, mogła o nich co najwyżej zapomnieć na chwilę.
    Teraz skarżyła się, że po odejściu najstarszej dziewczyny w rodzinnym domu wcale
    się nie poprawiło.
    Było nawet jeszcze gorzej. Macocha nadal wyżywała się na starszych dziewczynkach,
    a ojciec jak zwykle jej przytakiwał.
    Zima zapowiadała się chłodno i głodno.
    - Ty to masz dobrze! - westchnęła Sabina z zazdrością. - Ciepło, dostatnio, a i do
    roboty pewnie nie tak wiele...
    Dłuższą chwilę rozmawiały, wymieniając wiadomości i plotki. Franciszka zdziwiła
    się, że wszelkie wieści, jakie miała do przekazania siostra, w ogóle ją nie ciekawią. Bo cóż
    mogło być interesującego w życiu w opłotkach Nowosadów. Dzień jak co dzień, świąteczny
    mało się różnił od powszedniego.
    - Czy zdrowi wszyscy? Zdrowi. To dziękować Panu Bogu.
    Sabina jak dawniej przychodziła do Zabłudowa na służbę do bogatych rodzin
    żydowskich, by palić w piecach, sprzątać, nosić wodę i drwa i zajmować się wszelkimi
    innymi pracami, których wykonywania w ten święty dzień zabraniała prawowiernym %7łydom
    ich dziwna religia. Praca była ciężka, zapłata niewysoka i jeszcze trzeba było znosić fochy
    żydowskich gospodyń.
    - Każda zachowuje się jak jaka wielka pani - skarżyła się Sabina. - Co nie zrobię, to
    zle albo niedobrze. Tylko patrzą, żeby z zapłaty choć kopiejkę urwać. W zeszłym tygodniu to
    jedna taka...
    Przerwała i popatrzyła na siostrę błagalnie.
    - Franka - poprosiła z przejęciem. - A może ty mogłabyś wystarać się o jakie miejsce
    dla mnie? Przecież wiesz, że umiem wszystko robić...
    Franciszka nie miała zamiaru przyznawać się siostrze do swoich kłopotów z teściową,
    udawała, że wszystko jest w porządku. Ale nie chciała niczego obiecywać.
    - Zobaczę - odpowiedziała wymijająco. - No i przede wszystkim męża muszę zapytać.
    - Racja - zgodziła się Sabina. - A gdzie ten twój mąż?
    - Poszedł za jakimś interesem...
    Rzuciła to lekko, jakby chciała dać do zrozumienia, że mężczyzni mają swoje sprawy,
    o których nie warto mówić między kobietami. Nie chciała przyznać się, że nie ma pojęcia o
    interesach Michała.
    - W sobotę? - zdziwiła się Sabina. - Co tu można załatwić w sobotę?
    Po kilku minutach pożegnały się, Sabina spieszyła się do swojej roboty.
    - Franka, a kiedy mnie zaprosisz na te swoje pokoje? - spytała na koniec. -
    Chciałabym zobaczyć, jak tam żyjesz. Bo rozmaicie o tym mówią...
    - To przyjdz kiedy - odpowiedziała Franciszka bez namysłu.
    - Mogę? - ucieszyła się Sabina. - Kiedy mam przyjść?
    - Kiedy chcesz.
    Wprawdzie matka Michała mówiła, żeby synowa nie zapraszała swoich krewnych do
    Kalinówki, ale przecież Sabina to siostra. Jeśli może do dworu przychodzić taka Natalia
    Wudkiewicz, córka młynarza, to chyba tym bardziej może i rodzona siostra Franciszki, teraz
    przecież także Kalinowskiej.
    - Przyjdz, kiedy chcesz - raz jeszcze powtórzyła Franciszka.
    ***
    Ledwo siostra odeszła w stronę ulicy Białostockiej, gdy przy powozie zatrzymał się
    niespodziewanie Józef Lulewicz. Franciszka poznała ojca, choć stał odwrócony plecami.
    Poznała i pomyślała, że jest zgarbiony i dużo, dużo starszy niż jej mąż.
    - Tatko! - zawołała. - To wy?
    Ojciec odwrócił się i Franciszka stwierdziła, że jej obserwacje są słuszne. Józef [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl