logo
 Pokrewne Indeks33. Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ow 03 Maskarada mimo woli099. Marshall Paula Ich czworo (Tajemnice Opactwa Steepwood 08)James Axler Deathlands 037 Demons of EdenRoberts Nora Minikolekcja Nory Roberts Dziewczyna z okśÂ‚adkiBreakneck 3 Shadowing Me Crystal SpearsJessica Sorensen Darkness Falls 1 Darkness FallsChris Owen, Jodi Payne [Deviations 05] Safe Words (pdf)James Fenimore Cooper Homeward Bound [txt]1919 Bergson L'energie spirituelleumowy w obrocie gospodarczym
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nik francuski, bez którego nie byłby w stanie rozszyfrować raportów. Kiedy się
    zorientował, że zamiast dać facetowi solidną nauczkę, musi załagodzić sprawę,
    z rozpaczy wziął udział w gigantycznej popijawie.
    Być może tak się musiało stać. Charlotte i Gus już dawno zaprzestali prawie
    wszystkich wspólnych przyjemności. Kontener z tuzinem butelek whisky przy-
    wiózł jeden z kumpli wprost z Glen-jakiegośtam. Tamtego roku codzienne obo-
    wiązki zostawiały Privett-Clampe owi niewiele czasu na łowy. Z głową pełną cu-
    issade, frottage i soixante-neuf trafił do miejscowego domu publicznego. Spo-
    strzegawcza burdelmama wyczuła jego brak zainteresowania dziewczętami i za-
    prowadziła go do pokoju z chłopcem.
    Nazajutrz, pełen obrzydzenia do siebie, Privett-Clampe złożył prośbę o po-
    wtórny przydział do kawalerii. Prośbę oddalono. Regularna gra w tenisa i poran-
    ne przejażdżki konno nie tłumiły złowieszczego przeczucia nadchodzącej zguby.
    Lubieżne myśli, dziwacznie przemieszane ze wspomnieniami z łowów i lat szkol-
    nych, nie dawały mu spokoju. Jedyną rzeczą, która trzymała je w ryzach, było
    picie. Pewnego wieczora Privett-Clampe wypił jednak za dużo i znów trafił do
    burdelu. Błędne koło ruszyło. Ostateczny cios dosięgnął Privett-Clampe a pod-
    czas gry w polo. Niefortunny upadek z konia zakończył się złamaniem nogi. Noga
    zrosła się zle i pozostała sztywna. O powrocie do kawalerii nie mogło być mowy.
    Trzydziestodziewięcioletni Privett-Clampe uświadomił sobie ze zgrozą, że resztę
    życia spędzi za biurkiem.
    Charlotte zorientowała się, że mąż popija. I szczerze ubolewała, że stary kawa-
    lerzysta nie znajduje już takiej radości w konnych przejażdżkach. Sądziła jednak,
    że nie powinna z nim o tym mówić. Miała swoje życie. Prowadziła dom, działała
    99
    w towarzystwie dobroczynnym, które ratowało stare kawaleryjskie konie przed
    żałosnym końcem w fabryce kleju i transportowało je na pastwiska w okolicach
    Rawalpindi. P.-C. widział w tym jedynie tani sentymentalizm. Ich role ustaliły się
    raz na zawsze niczym czwartkowy wieczorny posiłek, składający się niezmiennie
    z jagnięciny i puddingu.
    Z wybuchem wojny zaświtała w ich sercach nadzieja. Skoro Ojczyzna jest
    w potrzebie, może kapitanowi uda się uciec zza biurka? W odpowiedzi na list
    Privett-Clampe a, oferującego swoje usługi na scenie teatru działań wojennych
    w Europie, Londyn awansował go i przeniósł do Fatehpuru. Privett-Clampe podarł
    notatkę z informacją o awansie i napisał znowu. Tym razem poprosił o wysłanie
    do Palestyny, co ze względu na jej położenie (w połowie drogi do Ojczyzny) było
    wyjściem kompromisowym. Ku jego żalowi nadeszło pismo z potwierdzeniem
    awansu i rozkazem bezzwłocznego stawienia się na nowej placówce.
    Dla majora Privett-Clampe a Fatehpur leży na końcu świata. W miejscu, gdzie
    diabeł mówi dobranoc. Jego personel to grupa młodych mężczyzn z Indian Ci-
    vil Sendce, jak Flowers. Ich arogancja płynąca z zarozumialstwa i zwyczaj po-
    sługiwania się w rozmowie łacińskimi sentencjami sprawia, że major czuje się
    jeszcze bardziej osamotniony niż przedtem. W nakrochmalonych gorsach i niena-
    gannych surdutach bardziej przypominają mu stado brodzących ptaków niż istoty
    ludzkie. Gdy leczy porannego kaca, sam widok choćby jednego z nich stojące-
    go w drzwiach z papierami pod pachą wywołuje świerzbienie wskazującego pal-
    ca. Ze swej strony podwładni majora wyraznie dają do zrozumienia, że ich kwa-
    lifikacje (si parna liceret componere magnis) są o wiele wyższe niż kwalifikacje
    Starego Morsa, i widzą (pro pudor!) wyrazne oznaki delirium tremens, gdy ich
    szef z trudem zapala fajkę podczas porannej odprawy.
    Nasączony miejscową whisky, Mors zrezygnował z walki z własnymi skłon-
    nościami. Sięgnął dna, pozwalając, by Flowers, którego nie znosił i uważał za
    najgorszy gatunek zniewieściałego gryzipiórka, przedstawił mu ślicznego chłop-
    ca. Clive (tak nazwał go na własny użytek) wprowadził istny zamęt w jego my-
    ślach i uczuciach. Major zupełnie nie wie, jak sobie z tym poradzić. Jedno nie
    ulega wątpliwości. Privett-Clampe ma romantyczny stosunek do chłopca. Tłuma-
    czy sobie, że jego pragnienie jest wolne od chęci wykorzystania. Jedna z niewielu
    rzeczy, jakie zapamiętał o starożytnych Grekach, to ich wspaniała tradycja miłości
    między dojrzałym mężczyzną a chłopcem. Własny pijacki mozół jawi mu się te-
    raz w lepszym świetle. Wie już na pewno, że w żyłach młodego człowieka płynie
    angielska krew, co wzmacnia wolę bycia mentorem, przewodnikiem po pułapkach
    i niebezpieczeństwach życia.
    Niechęć Clive a do rozmowy wprawia majora w zakłopotanie. Privett-Clampe
    czułby się lepiej, gdyby chłopiec nie robił wrażenia, że jest tutaj, bo musi. Ma-
    jor wyobraża sobie wspólne wypady w góry. Mógłby nawet nauczyć chłopaka
    strzelać! Przypuszcza, że większość jego młodych podwładnych z IPS i prawie
    100
    wszystkie osobistości w pałacu wiedzą, co się dzieje, mimo to widzi potrzebę
    utrzymywania sprawy w tajemnicy. Z upływem tygodni poczucie winy w majo-
    rze wzrasta. Tłumione kolejnymi szklaneczkami whisky przekonanie, że robi coś
    złego, dręczy go coraz bardziej.
    Z nastaniem upałów Privett-Clampe rzadziej każe się Clive owi odwracać, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl