logo
 Pokrewne IndeksRegine Pernoud Ryszard Lwie SerceDunlop, Barbara Eine unmoegliche AffaereChris Owen, Jodi Payne [Deviations 05] Safe Words (pdf)Dz.U.03.162.1568Lisa Oliver The Reluctant Wolf (Cloverleah Pack #1)AUTOBIOGRAFIA de San Ignacio de LoyolaWzorcowy plan kontWhitley Strieber CommunionJessica Sorensen Darkness Falls 1 Darkness FallsJames H. Schmitz The Hub Dangerous Territory
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    cisza, kiedy niespodziewanie i przypadkowo nadjechała wojskowa ciężarówka.
    %7łołnierze zobaczyli zbiegowisko, a także rybę na stole i zatrzymali się. Chwilę
    między sobą porozmawiali. Podjechali tyłem do stołu, zeskoczyli na ziemię i
    otworzyli klapę. My, którzy staliśmy bliżej, zobaczyliśmy, że na podłodze
    skrzyni leżą zwłoki mężczyzny. I zobaczyliśmy, jak taszczą tę rybę do skrzyni, a
    na stół rzucają nam martwego, bosonogiego człowieka. I zobaczyliśmy, jak od razu
    odjeżdżają. I tylko usłyszeliśmy ich rubaszny, obłąkańczy śmiech. Rządy Amina
    trwały osiem lat. Według różnych zródeł dożywotni marszałek wymordował 150-300
    tysięcy ludzi. Następnie sam sprowokował swój upadek. Jedną z jego obsesji była
    nienawiść do prezydenta sąsiedniej Tanzanii Jukusa Nyerere. W końcu 1978 roku
    Amin zaatakował jego kraj. Armia Tanzanii odpowiedziała. Wojska Nyerere
    wkroczyły do Ugandy. Amin uciekł do Libii, potem osiadł w Arabii Saudyjskiej,
    która w ten sposób nagrodziła mu zasługi w szerzeniu islamu. Armia Amina
    rozproszyła się, część wróciła do domu, część żyła pózniej z bandytyzmu. Straty
    armii Tanzanii w tej wojnie wyniosły - jeden czołg. Zasadzka Jechaliśmy z
    Kampali na północ Ugandy, w stronę granicy z Sudanem. Kolumnę wozów prowadził
    jeep z wystającym ponad szoferką cekaemem, za nim ciężarówka wiozła pluton
    żołnierzy, potem jechało kilka samochodów osobowych, a na końcu odkryta japońska
    półciężarówka, w której siedzieliśmy my - trzej dziennikarze. Dawno nie
    podróżowałem w tak komfortowych warunkach, ochraniany przez pluton wojska, a w
    dodatku jeszcze i cekaem! Ale, oczywiście, nie o mnie tu chodziło. Była to
    bowiem wyprawa pojednawcza trzech ministrów rządu Museveniego, udająca się do
    grasujących na północy rebeliantów. Prezydent Joveri Museveni, wówczas u władzy
    od dwóch lat, tj. od roku 1986, ogłosił właśnie amnestię dla tych, którzy
    poddadzą się i dobrowolnie złożą broń. Chodziło o ludzi z armii Idi Amina,
    Miltona Obote i Tito Okello - trzech kolejnych dyktatorów, zbiegłych ostatnimi
    laty za granicę. Wszyscy jednak pozostawili swoje wojska. Teraz każde z nich, na
    swoją rękę, grabiło i mordowało, paliło wsie i rabowało bydło, pustoszyło i
    terroryzowało prowincje północne, a więc właściwie połowę kraju. Oddziały
    Museveniego były zbyt słabe, aby zbrojnie uporać się z rebeliantami. Prezydent
    wysunął więc hasło pojednania. Był w tym kraju pierwszym od dwudziestu pięciu
    lat przywódcą, który zwrócił się do przeciwników ze słowami zgody, porozumienia
    i pokoju. W naszym samochodzie, oprócz dwóch miejscowych reporterów i mnie,
    jedzie jeszcze trzech żołnierzy. Swoje kałasznikowy zawiesili na nagich
    ramionach (jest gorąco, więc zdjęli koszule). Nazywają się - Onom, Semakula i
    Konkoti. Najstarszy z nich - Onom - ma siedemnaście lat. Czasem czytam, że w
    Ameryce czy Europie dziecko strzeliło do innego dziecka. %7łe dziecko zabiło kogoś
    z rówieśników czy z dorosłych. Informacjom takim zwykle towarzyszą głosy
    przerażenia i grozy. Otóż w Afryce dzieci zabijają dzieci masowo, i to od lat,
    od bardzo dawna. Właściwie współczesne wojny na tym kontynencie to wojny dzieci.
    Tam, gdzie walki trwają już dziesięciolecia (jak w Angoli czy Sudanie),
    większość starszych już dawno wyginęła albo wymarła z głodu i epidemii - zostały
    dzieci i to one dalej prowadzą wojnę. W krwawym chaosie, jaki panuje w różnych
    krajach Afryki, pojawiły się dziesiątki tysięcy sierot - głodnych i bezdomnych.
    Szukają one, kto by je nakarmił i przygarnął. Najłatwiej znalezć jedzenie tam,
    gdzie jest wojsko - żołnierze mają największą szansę zdobycia żywności: w tych
    krajach broń jest nie tylko orężem walki, to także sposób na przetrwanie, czasem
    jedyny, jaki istnieje. Opuszczone, osamotnione dzieci ciągną tam, gdzie
    stacjonuje wojsko, gdzie ma ono swoje koszary, obozy, punkty postoju. Tu
    pomagają, pracują, stają się częścią armii, "synami pułku". Dostają broń i
    szybko przechodzą chrzest bojowy. Ich starsi koledzy (też zresztą dzieci!) [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl