logo
 Pokrewne IndeksCykl Indiana Jones Indiana Jones i pusta ziemia Max McCoyMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczuMargit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo złaDeveraux Jude Cykl James River 02 OszustkaMarshall_Paula_ _Cykl_Rodzina_Schuylerow_01_ _UtrzymankaAnne Mccaffrey Cykl Pegaz (02) Lot PegazaCast Kristin Cykl Dom Nocy 01 NaznaczonaWilliam Gibson Cykl San Francisco (2) IdoruUrsula K.Le Guin Cykl Ziemiomorze (1) Czarnoksiężnik z ArchipelaguHarry Harrison Cykl Planeta śmierci 1
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lorinka.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    spreparował. Po co miałby to robić? A zatem?
    Czyżby chodziło o jakiś skarb?
    Oprócz reprintu listu znalazłem jeszcze w plastykowej koszulce spis klasztorów
    augustiańskich działających w siedemnastowiecznej Polce oraz współczesnych. Do tego była
    dołączona mapka Polski z zaznaczonymi miejscowościami. Wszystkie kartki były kopią
    wziętą z jakiejś współczesnej niemieckiej publikacji, co automatycznie określało charakter
    wcześniejszych studiów Saint-Germaina w tym zakresie.
    Wyjąłem reprint z plastykowej koszulki i uważnie obejrzałem go pod lupą. Dopiero po
    chwili zauważyłem coś interesującego, całkowicie nie związanego z treścią dokumentu. Na
    skopiowanej kartce w górnym, prawym rogu odcisnął się jakiś ślad. Z początku myślałem, że
    to znak wodny, ale im bardziej mu się przypatrywałem, tym nabierałem coraz większej
    pewności, że był to ślad po odciśnięciu - prostokąt, w który wpisano jakieś litery. Pieczątka!
    Tak, to było coś na kształt małej prostokątnej pieczątki. Na dokumencie, z którego wykonano
    mój reprint odcisnęła się zwykła pieczątka. Pewnie dokument leżał pod jakąś inną kartką, do
    której przystawiono pieczątkę. Małe, ale wypukłe czcionki odcisnęły się na obu kartkach, a
    powstałe w ten sposób wgłębienia - na pierwszy rzut oka niewidoczne - zostały potem
    zeskanowane. Gdyby do cyfrowego kopiowania zastosowano niską rozdzielczość, pewnie nie
    ujrzałbym tego odciśniętego śladu, ale reprint był wykonany z iście wyborną jakością.
    Jeśli tylko udałoby mi się ustalić nazwę firmy, która wykonała ten reprint, miałbym
    jakiś namacalny ślad istnienia Saint-Germaina! Przystawiłem lupę i długo oglądałem w
    powiększeniu ów odciśnięty po pieczątce ślad. O Boże! Coś tam było...
     H. Braunschmidt. FOTOLAB. Koln... .
    Dalej był jakiś nieczytelny adres i chyba telefon! Jeszcze raz przyłożyłem lupę do
    prawego, górnego rogu reprintu i z trudem odczytałem nazwę z pieczątki. Nie martwiłem się o
    podglądającego mnie Saint-Germaina, gdyż dla niego byłem jedynie badaczem dokumentu,
    historykiem. Przypuszczałem, że Saint-Germain nie wiedział o odciśniętym śladzie pieczątki i
    nawet jeśli w tej chwili mnie podglądał, myślał pewnie, że próbuję ustalić autentyczność
    dokumentu. Aleja miałem wreszcie jakiś fizyczny ślad prowadzący do Kolonii w Niemczech,
    do konkretnej firmy, która wykonała ten reprint dla Saint-Germaina.  Fotolab !
    Mam cię, Monsieur Saint-Germain!
    Intuicyjnie przerwałem oglądanie dokumentów i zerknąłem na drzwi. W szparze nad
    podłogą poruszył się jakiś cień, który nagle zastygł w martwym ujęciu. Drzwi wagonów
    sypialnych nie są oszklone, tak jak to jest w zwykłych wagonach, a od wścibskich spojrzeń
    pasażerów na korytarzu odgradzają nas drzwi obite sklejką. Jednak cienka szpara na samym
    dole potrafiła być czasami doskonałym czujnikiem czyjejś obecności na zewnątrz. Nie ulegało
    wątpliwości, że w tej chwili ktoś stał po drugiej stronie drzwi i najprawdopodobniej
    podsłuchiwał, co dzieje się w moim przedziale.
    Nie zastanawiając się otworzyłem drzwi, aby zdemaskować intruza. Ku mojemu
    zaskoczeniu ujrzałem przestraszonego moim zachowaniem Zubilewicza. To chyba nie był
    Saint-Germain.
    - To pan? - zdumiałem się.
    Wiktor stał z rozdziawioną buzią i nie mógł wydobyć z siebie głosu - musiałem go
    nielicho zaskoczyć brutalnym otwarciem drzwi, jakbym był jasnowidzem
    - Ale mnie pan wystraszył - odezwał się wreszcie ściszonym głosem i zrobił głęboki
    wdech.
    - I nawzajem - próbowałem się uśmiechnąć. - Czy pan chce czegoś ode mnie?
    - Owszem. Doktor Kwiatkowski zaprasza wszystkich na spotkanie w wagonie
    restauracyjnym. Taki mały bankiet...
    - Kiedy ja właśnie zasypiałem - kłamałem, aby się go pozbyć.
    - Pan doktor przewidział taką odpowiedz - rzekł i dyskretnie próbował zajrzeć do
    wnętrza przedziału, jakby sprawdzał, czy mam posłane łóżko. Ale czy aby na pewno? A może
    kolega Wiktor sprawdzał coś innego. - Doktor był pewny, że pan odmówi. Dlatego kazał
    przekazać, że jeśli się pan się nie zjawi, to nabruzdzi panu w sprawozdaniu z naszej delegacji.
    On zna osobiście panią minister...
    - Szantażysta - zazgrzytałem zębami. - Zaraz przyjdę.
    Odszedł, a ja zamknąłem drzwi. Założyłem zamszową marynarkę, do kieszeni
    włożyłem reprint starego dokumentu i przed wyjściem na bankiet przezornie włożyłem w
    szparę drzwi włos. Chciałem sprawdzić, czy ktoś pod moją nieobecność włamie się do
    mojego przedziału. Nie miało to może większego znaczenia, gdyż jak już się przekonałem dla
    Saint-Germaina włamanie było dziecinną igraszką. Nie tak dawno wszedł do mojego
    przedziału i podłożył mi niebieską teczkę. Niewykluczone, że podglądał mnie, co brzmiało
    może nieco fantastycznie, ale odniosłem takie wrażenie. Jeśli zatem Saint-Germain chciał
    tutaj wejść - nie osobiście, jak mniemałem - zrobi to w odpowiednim momencie. Tak jak
    teraz, gdy cała nasza ekipa miała spotkanie w restauracyjnym. Być może zakradnie się tutaj w
    jakimś sobie znanym celu, ale nie zostawi żadnych śladów swojej bytności. A wtedy tylko ów
    włos powie mi o jego wizycie.
    W wagonie restauracyjnym zastałem całą naszą ekipę oraz Jean-Paul Vidaca. Wszyscy
    siedzieli przy jednym skromnie zastawionym stole, na którym stała otwarta butelka wina i
    napełnione do połowy kieliszki. Przy sąsiednich stolikach siedziało kilkoro pasażerów, którzy
    nie wydali mi się podejrzani. Oczywiście spodziewałem się, że wśród klientów restauracji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl