logo
 Pokrewne IndeksDiana Palmer Long tall Texans 26 Romans poza kontrola (Man in Control)Diana Palmer Long Tall Texans 45 MercilessDiana Palmer Long Tall Texans 42 The MaverickDiana Bold [Lords of Scandal 01] The Wager (pdf)Diana Palmer Long Tall Texans 41 HeartlessDiana Palmer Miłość bez granicDiana Palmer Pustynna gorączkaDiana Hamilton Szansa dla miliarderaDiana Palmer Przerwany koncertDiana Palmer Wymarzony prezent
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    tylko dlatego, że nie stałam się pękatą, małą kobietką z sękatymi rękami?
     Tak  przyznał ze śmiechem.
    Lucy mimo woli też się roześmiała.
     Pewno powinnam czuć się pochlebiona, że jestem nadal choć trochę
    atrakcyjna.
     Oczywiście, że powinnaś. Mocno pochlebiona.
     Pomyślę nad tym.  Wcisnęła się głębiej w siedzenie pierwszej klasy. 
    Pózniej.
     Kiedy się dowiem?
     Czego chcesz się dowiedzieć?
     %7łe zmieniłaś zdanie.
     Zdanie na temat czego?
     Mojej oferty  wyjaśnił cierpliwie.  Oferty, żeby zrobić z ciebie kobietę
    upadłą.
     Dam ci znać  powiedziała, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.  W swoim
    czasie.
    Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji, Max podał Lucy jej torebkę. Była ze
    sztucznej skóry i nieco podniszczona.
     Nie bardzo mi się podoba ta torebka  powiedział, krzywiąc się.  Kupię ci
    nową.
     Nie, nie kupisz mi nowej  sprzeciwiła się Lucy.  Jak wytłumaczyłabym to
    Robowi?
     Powiesz mu, że to prezent od twojego wielbiciela.
     On nie przepada za moimi wielbicielami.
     Wobec tego  oświadczył Max, podając jej płaszcz w taki sposób, że zrobiło
    się jej zimno i gorąco na przemian  będziemy musieli powiedzieć mu prawdę, nie
    sądzisz?
    Kiedy pokazali bilety i przeszli przez bramkę, Max się zatrzymał.
     Przekaż moje uszanowanie twojej mamie.
     Dziękuję, przekażę.  Uśmiechnęła się uprzejmie.  Biegnij już. Spóznisz się
    na swoje ważne spotkanie.
    Max skrzywił się.
     Wolę zostać z tobą.
     Nic z tego  powiedziała stanowczo.  Idz już i zachowuj się jak człowiek
    dorosły.
     Nie chcę.
     Spadaj  powiedziała z uśmiechem.
     Jak sobie życzysz.
    Odwrócił się i odszedł. Pilnowała się, żeby za nim nie patrzeć, i zaczęła się
    rozglądać za postojem taksówek. Po chwili poczuła lekkie klepnięcie w ramię.
     Tak?
     Diabelnie mi się podobasz  powiedział. Pochylił się i znienacka pocałował ją
    prosto w usta. Uśmiechnął się pożądliwie.  Będziesz ze mną chodzić?
     Jeśli nie przestaniesz mnie napastować, wezwę policję  zagroziła.
     Za pózno  oświadczył niewzruszony.  Co się stało, już się nie odstanie.
    I odszedł, pogwizdując wesoło.
    Rozdział 26
    Za każdym razem, kiedy zadzwonił telefon, Lucy podskakiwała. Max zapisał
    sobie jej numer raz jeszcze w swoim oprawnym w skórę, eleganckim notatniku,
    pod literą B  Beresford. Ale nie zadzwonił.
    Trzy dni pózniej spotkała go w szkole. Zobaczyła go już z daleka, stojąc w
    korku na podjezdzie. Oparła się brodą na kierownicy i go obserwowała. Trzymał w
    ramionach Jessicę, Cosima wisiała mu u łokcia, a Bruno patrzył na niego z
    cielęcym zachwytem. Postawił Jessicę na ziemi, cierpliwie wyjął z bagażnika rangę
    rovera wszystkie akcesoria szkolne i zgarnął całą trzódkę w stronę wielkich,
    starych drzwi wejściowych. Pasował do tego nobliwego otoczenia. Parę matek
    zatrzymało się, żeby do niego zagadać, uśmiechnął się czarująco i Lucy zauważyła,
    jak dwie z nich wymieniły potem między sobą pełne aprobaty spojrzenia. Rob nie
    cierpiał odwozić dziewczynek do szkoły i nie znał prawie nikogo z rodziców, jako
    że nie zadawał sobie trudu, żeby brać udział we wspólnych spotkaniach. Wypychał
    córki z samochodu i czym prędzej odjeżdżał, śpiesząc z powrotem na znane sobie
    terytorium. Wiedziała, że czuje się tu nieswojo pośród bogatych i zadowolonych z
    siebie ludzi sukcesu. Zabawne, jak rodzice podzielili się na grupki, myślała Lucy.
    Nowobogaccy w modnych ubraniach znanych projektantów i w kabrioletach
    trzymali się razem, podobnie jak ci zamożni od pokoleń, którzy dla odmiany
    chodzili w starych, postrzępionych dżinsach i butach myśliwskich do kolan, a
    jezdzili upaćkanymi błotem land roverami. Trzecią grupę stanowili wspinający się
    po szczeblach kariery biznesmeni w nowych rangę roverach i bardzo porządnych
    klasycznych płaszczach. Ciekawe, do której grupy ona należy, ze swoim starym
    samochodem i niedbałym zwykle strojem, lecz z przebłyskami dawnej świetności.
    Pewno po trosze do każdej z trzech.
    Zaparkowała w wolnym miejscu i przejrzała się w małym samochodowym
    lusterku. Nie jest tak zle. Przynajmniej pomalowała usta i miała świeżo umyte
    włosy. Spulchniła je palcami i uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem.
     Co robisz, mamusiu?  spytała Olivia kryształowo czystym głosem. Odkąd
    zaczęły chodzić do Radlett, ich akcent znacznie się poprawił.  Spóznię się przez
    ciebie na apel.
    Wbiegły na korytarz równo z dzwonkiem.
     Kurczę na grillu!  powiedziała Laura głośno.  Już się spózniłyśmy.
     Cicho bądz!  syknęła Lucy.
    Ktoś za jej plecami parsknął śmiechem.
     Co za czarujące wyrażenie!
     Max!  pisnęła Lucy nieswoim głosem.  To jest Laura.
     Dzień dobry.  Laura zmierzyła go nieufnym wzrokiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl