X

logo
 Pokrewne Indeks186. Macomber Debbie Pora na romans 02 Pora na ślubDiana Bold [Lords of Scandal 01] The Wager (pdf)Appleyard Diana Subtelna roznica klasDiana Hamilton Szansa dla miliarderaDick Philip Kindred Trzy stygmaty Palmera EldritchaFielding Liz Romans Duo 1065 Sen o pustyniConnor Kerry Romans i Sensacja Pozdrowienia z RosjiLong Julie Anne Pennyroyal Green 06 Gra o markiza350. McWilliams Judith Romans z czarnookim02 Trish Wylie Ĺťycie jak romans
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alpsbierun.opx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Racja. Niestety, może być niebezpiecznie - odparł
    z ponurą miną.
    - Nie boję się.
    - Dobrze - ustąpił - ale pamiętaj, że na wypadek strze­
    laniny masz siedzieć w aucie. Nie waż się ryzykować.
    - Tak jest - zgodziła się natychmiast.
    116
    DIANA PAŁMER
    Wielki parking wokół magazynu i biurowca firmy pod
    wieczór całkiem opustoszał. Nocny wartownik był wyraź­
    nie widoczny na tle jasno oświetlonego wnętrza.dyżurki.
    Dwukrotnie wychodził przed drzwi.
    - Jest w zmowie z przemytnikami - wymamrotał Ale­
    ksander, mocniej obejmując Jodie. - Wie, kto dziś przyje­
    dzie, i wypatruje gości.
    - Masz rację. Au! - Twardy przedmiot uciskał jej że­
    bra. - Co to jest? Wziąłeś dwa pistolety?
    - Nie, to zapasowa komórka - wyjaśnił. - Mam dwie.
    Zestawię ci jedną, żebyś mnie zawiadomiła, jeśli zauwa­
    żysz coś niepokojącego, czego sam nie dostrzegłem. Ob­
    serwuj teren, gdy wejdziemy do środka.
    - Masz wsparcie? - spytała zaniepokojona.
    - Tak. Jest tu cała moja grupa. Są już na swoich miej­
    scach, chociaż ich nie widzisz.
    - Niesamowite!
    Nie wypuszczając jej z objęć, przesunął się tak, żeby
    spojrzeć w lewo, na magazyn. Z daleka wyglądali jak ca­
    łująca się para.
    - Serce bije ci coraz szybciej - szepnęła, czując na
    policzku jego chłodne wargi.
    - Adrenalina - odparł cicho. - Lubię to uczucie. Nie
    nadaję się do spokojnej biurowej pracy.
    - Ja również za nią nie przepadam - wyznała z uśmie­
    chem.
    Zbliżało się do nich jakieś auto. Kierowca zwolnił, prze­
    jeżdżając obok, a potem dodał gazu.
    - Samochód Brody'ego - wyjaśniła przyciszonym
    głosem.
    ROMANS POZA KONTROLĄ
    117
    - Kto za nim jedzie? - zapytał, wskazując mały czer­
    wony kabriolet, zagraniczny i bardzo kosztowny.
    - Cara.
    - Nieźle zarabia, ale z pensji nie odłożyłaby na to fer­
    rari. Podobno jej matka to uboga kobieta, więc panna
    Dominguez nie jest bogata z domu. Pytanie, skąd ma
    forsę.
    - To samo sobie pomyślałam - szepnęła. - Pocałuj mnie
    jeszcze raz.
    - Nie ma czasu, skarbie. - Sięgnął po radio. - Uwaga,
    wszystkie jednostki. Obiekt się zbliża. Powtarzam: obiekt
    się zbliża. Czekać na rozkazy.
    Wszyscy meldowali o pełnej gotowości do rozpoczęcia
    akcji. Samochód Brody'ego minął ich znowu, przeciął
    parking i włączył się do ruchu. Kiedy zniknął im z oczu,
    nadjechała powoli spora furgonetka. Przy wjeździe do ma­
    gazynu pojawiła się Cara. Wsunęła do czytnika swoją kartę
    identyfikacyjną. Gdy brama otworzyła się szeroko, Cara
    skinęła na kierowcę furgonetki. Brama pozostała otwarta.
    Aleksander odczekał, aż samochód wjedzie do maga­
    zynu. Dopiero gdy kierowca wyskoczył i otworzył tylne
    drzwi, padła następna komenda.
    - Uwaga, wszystkie jednostki, ruszamy. Powtarzam:
    ruszamy. Powodzenia!
    Chwycił telefon leżący na desce rozdzielczej i podał go
    Jodie.
    - Nie ruszaj się stąd. Nie otwieraj drzwi. Czekaj, aż
    zadzwonię i powiem, że jesteś bezpieczna. Zrozumiałaś?
    - Tak. Uważaj na siebie.
    - To chyba oczywiste. - Pocałował ją. - Do zobaczenia.
    118
    DIANA PALMER
    Wyskoczył z samochodu i pobiegł w stronę budynku
    sąsiadującego z magazynem. Dołączyła do niego druga
    ciemna postać. Wkrótce obaj agenci zniknęli w półmroku.
    Jodie rozglądała się pilnie, wpatrzona w bezładną z po­
    zoru bieganinę ciemnych postaci i czerwone smugi ognia
    z broni palnej. Agenci federalni szybko opanowali sytua­
    cję. Jodie ucieszyła się, że nic już nie grozi Aleksandrowi
    i jego podwładnym. Nagle kątem oka dostrzegła szczupłe­
    go mężczyznę z pistoletem maszynowym, który skradał
    się wzdłuż ściany. Zapewne czekał w ukryciu, a teraz pró­
    bował zajść przeciwników od tyłu. Nacisnęła guzik, żeby
    ostrzec Aleksandra, ale ekranik zgasł. Telefon okazał się
    bezużyteczny.
    Mężczyzna z pistoletem maszynowym był coraz bliżej
    Aleksandra. Jego ludzie otaczali schwytanych przemytni­
    ków. Nikt nie patrzył w stronę bramy.
    Kluczyki tkwiły w stacyjce. Jodie błyskawicznie oce­
    niła sytuację i uznała, że jest tylko jeden sposób, żeby
    uratować agentów od niechybnej śmierci: musiała stara­
    nować tamtego drania.
    Usiadła za kierownicą, uruchomiła silnik i ruszyła z pi­
    skiem opon. Mężczyzna błyskawicznie odwrócił się w jej
    stronę i otworzył ogień. Skulona błagała niebiosa, żeby
    pociski nie przebiły silnika równie łatwo jak przedniej
    szyby, z której sypały się okruchy szkła. Usłyszała głuchy
    łoskot i nacisnęła hamulec, bo ostrzał nagle ustał. Z daleka
    dobiegał terkot broni agentów rządowych.
    Drzwi szarpnięte mocnym ramieniem otworzyły się na
    oścież. Ujrzała bladą, przerażoną twarz Aleksandra, który
    patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma.
    ROMANS POZA KONTROLĄ
    119
    - Jodie! - krzyknął chrapliwie. - Wrzuć na luz!
    Drżącą ręką przesunęła dźwignię i wyłączyła silnik.
    Aleksander wyciągnął ją z auta i obmacywał pospiesznie,
    sprawdzając, czy nie jest ranna. Sypały się z niej odłamki
    szkła. Po twarzy i dłoniach płynęły strużki krwi.
    - Nic mi nie jest - zapewniła drżącym głosem. - Co
    z tobą?
    - Dobrze.
    Był wstrząśnięty i wcale się z tym nie krył.
    - Chciał was zajść od tyłu... - zaczęła.
    - Miałaś dzwonić!
    - Telefon wysiadł!
    Chwycił komórkę i zacisnął powieki. Bateria padła.
    - Nie mogłam pozwolić, żeby was pozabijał!
    Chwycił ją w ramiona, objął z całej siły i pocałował
    z pasją. Długo tulił ją do siebie, mamrocąc raz po raz:
    - Ty wariatko! Szalona, odważna, cudowna wariatko!
    Wypuścił ją z objęć dopiero wtedy, gdy podeszli do
    nich dwaj mężczyźni. Przez chwilę stali bez słowa, wy­
    mieniając zagadkowe spojrzenia.
    - Gdyby nie pani, byłoby po nas - powiedział w końcu
    jeden z nich. - Dzięki.
    - W życiu nie spotkałem równie odważnej i bystrej
    dziewczyny - oznajmił drugi.
    - Trzeba ją odwieźć do szpitala i opatrzyć rany - za­
    rządził Aleksander.
    Zajął się tym jeden z jego ludzi. Wróciła do domu
    z Aleksandrem, który zorganizował inne auto i przyjechał
    po nią do szpitala. Dowiedziała się od niego, że Cara
    została wprawdzie aresztowana, ale szybko wyjdzie na
    120
    DIANA PALMER [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl







  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.