[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powinna pakować się w taki układ, opadły ją niczym chmara komarów. Jeżeli
chciała się wycofać, to tylko teraz.
Zgoda oznaczała powierzenie swojego życia temu mężczyznie. Zrobiła to
z Sergeiem, a potem, do pewnego stopnia, z Viktorem. Ale to przecież jak
rodzina, a ten Luke Hubbard był kimś zupełnie obcym. Wiedziała o nim tylko
to, co powiedział jej Viktor.
Który mu ufał. Czy ich kumpelska przyjazń to dla niej wystarczająca
gwarancja?
A jednak nie mogła się wycofać, przecież sama poprosiła o tę przysługę.
Nie miała innego wyjścia, to była jej jedyna szansa. Miała do wyboru: ślub z
nieznajomym lub oddanie się w ręce Solokova.
Tylko dlaczego obydwa wyjścia wydawały jej się równie ryzykowne?
Podniosła głowę, starała się wymazać z twarzy wszelkie oznaki
zwątpienia.
Tak powiedziała, zabezpieczając tym samym swoją przyszłość.
W każdym razie na jakiś czas.
32
R
L
T
ROZDZIAA TRZECI
Tak. Karina zdawała sobie sprawę, że wypowiedziała to słowo, do
tego okrasiła je sztucznym uśmiechem, miała jednak wrażenie, jakby ktoś
mówił za nią, a wszystko to działo się w życiu innej osoby.
Przez kilka ostatnich miesięcy jej życie wydawało się pasmem
nierealnych epizodów: desperacka ucieczka do Stanów, śmierć Sergeia,
szalony pomysł Viktora. %7ładne z tych wydarzeń nie zdawało jej się mniej
rzeczywiste niż obecna chwila: kaplica, pastor, ślub z mężczyzną, którego tak
naprawdę nie znała.
Co ja robię? powracało uparcie pytanie.
Ratujesz swoją skórę, odpowiadała sobie.
Po deklaracji Kariny pastor kontynuował ceremonię. Prawie go nie
słuchała, skoncentrowana na oczach mężczyzny, który przed nią stał.
Luke Hubbard, człowiek, za którego właśnie wychodziła.
Surowe rysy nieco złagodniały, zdołał nawet unieść kąciki ust, starając
się uformować uśmiech. Osoba postronna zapewne widziałaby w nim czło-
wieka, jakiego miała zobaczyć: zakochanego mężczyznę patrzącego z
czułością na swą wybrankę, niezdolnego do oderwania od niej oczu.
Ale Karina widziała w jego wzroku prawdę. Nie było w nim miłości, nie
było żadnego uczucia. Był pusty.
Nie miała powodów, by oczekiwać, że będzie inaczej. Niewiele więcej
wyczytała z jego spojrzenia w chwili, gdy się poznali, i nic się w tym
względzie nie zmieniło nawet wtedy, gdy Luke ku jej zaskoczeniu przystał na
propozycję ożenku. Nikt lepiej od niej nie wiedział, dlaczego znajdowali się
właśnie tutaj i po co to robili. Nie miało to przecież nic wspólnego z miłością.
Transakcja, czysta formalność, biznes, i tyle.
33
R
L
T
Mimo to, niezależnie od motywacji, miała wrażenie, że stojąc przed
Bogiem i składając mu przysięgę, w którą żadne z nich nie wierzyło, popeł-
niała grzech.
Prawo nie było wyrozumiałe. Ale czy Bóg ją zrozumie?
Gdyby plan zawiódł, a Solokov wygrał, niewykluczone, że już niedługo
będę mogła o to sama spytać Stwórcę, pomyślała, z trudem powstrzymując
dreszcz.
Tak powiedział Luke głębokim, zdecydowanym głosem, wciąż
wpatrując się jej w oczy.
Karina spróbowała odnalezć w jego spojrzeniu cień zwątpienia, ale
oczywiście niczego takiego nie znalazła. Napotkała jedynie ten sam brak emo-
cji co zwykle. Zadrżała.
Luke ciepłą dłonią ujął jej lodowatą, zdrętwiałą dłoń i wsunął na jej palec
obrączkę. Zaparło jej dech w piersiach, gdy ujrzała, jak przesuwa złoty krążek
aż do samego końca. Widok obrączki na swoim palcu przydał realności całej
scenie.
Gdyby nie puścił raptownie jej dłoni, nadal wpatrywałaby się w złoto na
palcu. Viktor podał jej drugą obrączkę, którą szybko umieściła na palcu Luke'a,
za wszelką cenę starając się jak najmniej go dotykać.
A więc stało się. Poczuła tak dojmującą ulgę, że głos pastora dotarł do
niej jak przez mgłę:
Ogłaszam was mężem i żoną.
Początkowo nie zrozumiała, wystraszona spojrzała na pastora, który
uśmiechnął się do nowożeńców, a potem oznajmił, patrząc na Luke'a:
Możesz pocałować pannę młodą.
34
R
L
T
Widziała, jak Luke szeroko się uśmiecha. Po raz pierwszy dostrzegła w
jego oczach coś więcej, coś, co sprawiło, że cała się spięła, nerwy miała
napięte do ostatnich granic.
Pochylił się. Z trudem usiłowała się rozluznić, a nawet uśmiechnąć, jakby
naprawdę tego pragnęła. Przecież tak to powinno wyglądać. Gdy przymknęła
powieki, wreszcie poczuła ulgę. Wiedziała, że to musi nastąpić, by ceremonia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]