[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowę, z uśmiechem popatrzył na jej zarumienioną twarz i
roziskrzone szare oczy.
RS
111
- Powiedz nareszcie, co czujesz, min skat - zachęcił
przyciszonym głosem. - Dlaczego tak ci trudno wyrazić słowami
uczucia, które masz wypisane na twarzy? Na pewno przestałaś
już podejrzewać, że posłużyłem się tobą podstępnie, żeby
wzbudzić zazdrość Lotty.
- To prawda. - Kiwnęła głową. - Ale po wysłuchaniu twoich
zwierzeń przypuszczam, że tamten pocałunek miał jej
udowodnić, jak bardzo się od siebie oddaliliście: proszę bardzo,
znalazłeś sobie inną dziewczynę. - Uśmiechnęła się smutno.
- A gdyby rzeczywiście tak było? - Westchnął głęboko. -
Przecież to prawda.
- Czyżby? - Spojrzała mu prosto w oczy, nie ukrywając
cierpienia. - Nie zapominaj, że tamtego wieczoru bardzo
krytycznie mówiłeś o mnie i o mojej siostrze. Uważałeś nas za
bezduszne kokietki.
- Byłem zły i w gniewie plotłem trzy po trzy! - Nadal stali
przy drzwiach. Wypuścił ją z objęć i obronnym gestem wsunął
ręce w kieszenie. Znowu był przygarbiony. Stał nieruchomo,
przyglądając się jej szczupłej postaci.
- Do jasnej cholery! Gino, postaw się w mojej sytuacji!
Wróciłem do domu po wyczerpującej podróży służbowej i
niespodziewanie odkryłem, że siostrzeniec, w którym
pokładałem ogromne nadzieje, zawiódł moje zaufanie, wpuścił
do mego mieszkania bandę kumpli, a na domiar złego pewnie
zaprzepaści pięknie zapowiadającą się karierę zawodową.
Początkowo miałem wrażenie, że jestem zupełnie bezsilny, i to
mnie doprowadzało do furii. Przyznaję, że wyładowałem na
tobie swój gniew, chociaż nie byłaś niczemu winna i sama
miałaś podobne kłopoty.
- Popatrzył na nią spode łba jak przystało na potomka
dawnych wikingów. - Poza tym gdy pojawiłaś się w moim
życiu, byłem rozczarowany, pełen goryczy, nie ufałem zresztą
własnym ocenom, bo raz już się na nich zawiodłem, a potem
słono zapłaciłem za popełniony błąd. Obiecałem sobie, że gdy
RS
112
uznam za stosowne znalezć sobie dziewczynę, wybiorę ją
sercem i rozumem, a nie oczyma i zmysłami! - Poważne
niebieskie oczy spoglądały na nią z hipnotyczną siłą. - Wierz
mi, Gino, zawiodłem się w swoich rachubach. Tamtego
wieczoru w klubie jazzowym pocałowałem cię, bo nie byłem w
stanie oprzeć się pokusie. Gdy cię przytuliłem, nie miałem
pojęcia, że jest tam Lotta. - Skrzywił się. - Zapewniam, że była
ostatnią osobą, którą chciałem wtedy spotkać.
- Wczoraj wieczorem zarzuciłeś mi, że bezwstydnie
poderwałam w kawiarni tamtego Anglika! - powiedziała
rozżalona, unosząc dumnie głowę. W głębi ducha odczuwała
zadowolenie, bo teraz on musiał się przed nią tłumaczyć.
- Bezsensowna zazdrość w czystej postaci - stwierdził z
posępną miną. - Byłem na ciebie wściekły, bo nie przyszłaś na
spotkanie. Recepcjonistka powiedziała mi, że po dziewiątej
wyszłaś z hotelu. Ledwie rzuciłem ci w twarz tamto oskarżenie,
zdałem sobie sprawę, że jest bezsensowne, a pod koniec dnia
miałem absolutną pewność, że jesteś z najlepszego kruszcu i
bardzo się różnisz od siostry skłonnej do szalonych wybryków.
- Nie mów bzdur. - Gina roześmiała się nerwowo, jakby
chciała go zbyć, chociaż ta ocena wypowiedziana łagodnym,
cichym głosem sprawiła, że zrobiło jej się ciepło na sercu.
Zdawała sobie sprawę, że Runę umyślnie jej pochlebia, lecz
mimo to z przyjemnością słuchała jego pochwał. - To dość
powierzchowny sąd. Słabo mnie znasz. - Przemknęło jej przez
myśl, że dla niego to bez znaczenia, skoro zyskał pewność, że z
jej strony nie grozi mu żaden podstęp. Przecież za kilka dni
rozstaną się na dobre.
- Wiem o tobie wszystko, czego chciałem się dowiedzieć. -
Wybuchnął śmiechem, wziął ją za rękę i pociągnął w głąb
mieszkania. - Za grubym murem pozornego chłodu i
obojętności, którym się otoczyłaś, ukryta jest życzliwa ludziom,
szczera dziewczyna o sercu przepełnionym miłością. Dla
każdego mężczyzny to prawdziwy skarb. Czy mógłby chcieć
RS
113
więcej? Dotyczy to zwłaszcza Duńczyków, bo nasz ideał
szczęścia zawiera się w słowie: hyggelig.
Powtórzyła tajemniczy wyraz jak magiczne zaklęcie.
Wymowa nie była wcale łatwa i dlatego Rune nie zdołał
zachować powagi.
- Chodzi o wewnętrzne ciepło, poczucie bezpieczeństwa,
przyjemne zadowolenie. Wszystko to się mieści w tym jednym
przymiotniku. - Gdy objął ją znowu, nie stawiała oporu. Z
westchnieniem położyła głowę na jego ramieniu. - Nie uciekaj
ode mnie, Gino. Trzeba dobrze wykorzystać czas, który nam
pozostał. Tak wiele mam ci jeszcze do pokazania... i nie chodzi
mi wyłącznie o łóżko.
Wsłuchana w czuły głos zapomniała o swoich
postanowieniach i poddała się znów jego urokowi.
- Min skat, min elskede. Och, Gina,jeg elsker dig... Wziął ją
na ręce i zaniósł do sypialni. Kochali się czule,
bez pospiechu, a potem odpoczywali przytuleni. Kiedy Gina
obudziła się z drzemki, zapadał letni zmierzch. Oparła się na
łokciu i z uśmiechem patrzyła w twarz ukochanego, podziwiając
regularne rysy. Ostrożnie wsunęła palce w gęstą czuprynę i
nagle pisnęła zaskoczona, bo mocne palce objęły mocno jej
nadgarstek, a spod przymkniętych powiek błysnęły niebieskie
tęczówki.
- Byłam pewna, że śpisz! - rzuciła oskarżycielskim tonem.
- Nie. Zastanawiam się, dokąd cię jutro zabrać, i nie mogę
podjąć decyzji, oba pomysły są kuszące. Moglibyśmy pojechać
na wycieczkę konnym powozem albo zostać w łóżku i kochać
się przez cały dzień.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]