logo
 Pokrewne IndeksFaria Laurie A Niebieski płomień na koszmaryAsimov, Isaac Black Widowers 01 Tales of the Black WidowersIsaac Asimov & Robert Silverberg The Ugly Little BoyAsimov, Isaac Robots and Aliens 1 ChangelingAsimov, Isaac I, RobotAsimov, Isaac Nine TomorrowsWarren Murphy Destroyer 098 Target of OpportunityCrownover Jay Zaryzykuj ze mnć… 02 Zaryzykuj miśÂ‚ośÂ›ć‡Holly Jacobs Tylko AmeliaKukliśÂ„ski Piotr Saga Dworek Pod Malwami 04 MśÂ‚oda śąona
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Czemu nie? Jestem przecież Ziemianinem!
    17.
    PRZEJDy NA DRUG STRON!
    Minęła godzina, odkąd Arvardan powoli ocknął się z omdlenia i odkrył, że jest
    przywiązany do stołu niczym połeć mięsa w rzezni. I od tej chwili nic się nie
    działo. Nic oprócz długiej, gorączkowej rozmowy, która nie przyniosła co prawda
    żadnych efektów, pozwoliła jednak zabić nieznośnie wlokący się czas.
    Nic nie działo się bez przyczyny. To wiedział na pewno. Kiedy tak leżał twarzą
    do góry, bezradny, pozostawiony bez straży  najwyrazniej uznali, iż nie stanowi
    dla nich żadnego zagrożenia  uświadomił sobie, że wszystko to miało pokazać im,
    jak bardzo są słabi. Nawet najbardziej rogata dusza nie zniosłaby podobnej
    świadomości, i kiedy przybywał inkwizytor, nie napotykał już żadnego oporu.
    Arvardan za wszelką cenę musiał przełamać ciszę.
     Przypuszczam, że to miejsce jest na podsłuchu. Nie powinniśmy byli tyle mówić.
     Nie jest  rozległ się zmęczony głos Schwartza.  Nikt nas nie słucha.
    Archeolog już miał odruchowo spytać:  Skąd wiesz? , ale powstrzymał cisnące się
    na usta słowa.
    %7łe też istniała podobna moc! I to nie jemu była dana, ale człowiekowi z
    przeszłości, który twierdził, że jest Ziemianinem, i pragnie umrzeć!
    Arvardan widział przed sobą wyłącznie fragment sufitu. Odwracając się, mógł
    zobaczyć ostry profil Shekta; po drugiej stronie była pusta ściana. Jeśli
    maksymalnie uniósł głowę, mógł przez chwilę dojrzeć bladą twarz Poli.
    Czasami nachodziła go myśl, że jest człowiekiem Imperium  Imperium, na Gwiazdy,
    obywatelem Galaktyki  i że jego uwięzienie stanowi szczególnie rażące
    nadużycie, zwłaszcza jeśli zważyć bolesny fakt, że zrobili to Ziemianie. A on do
    tego dopuścił.
    Jednak i ta myśl z czasem przybladła.
    Mogli go umieścić obok Poli& Nie, tak jest lepiej. Nie byłby to dla niej
    krzepiący widok.
     Bel?  słowo to zabrzmiało w uszach Arvardana szczególnie słodko w obliczu
    nadchodzącej śmierci.
     Tak, Polu?
     Jak myślisz, czy to jeszcze długo potrwa?
     Może nie, kochana& Szkoda. Zmarnowaliśmy dwa miesiące.
     To moja wina  szepnęła.  Moja wina. Na szczęście możemy mieć te ostatnie
    chwile. To takie  bezsensowne.
    Arvardan nie mógł odpowiedzieć. W jego głowie kłębiły się myśli, wirowały niczym
    oszalała karuzela. Czy to tylko wyobraznia, czy naprawdę poczuł pod plecami
    twardy plastik? Jak długo trwa paraliż?
    Musi być jakiś sposób, by przekonać Schwartza. Próbował osłonić swoje myśli,
    wiedząc, że jest to niemożliwe.
     Schwartz&  odezwał się.
    Schwartz leżał na swoim stole równie bezbronny jak pozostali. Jego cierpienie
    miało jednak dodatkowy, upiorny aspekt. Był czterema umysłami w jednym.
    Gdyby zostawiono go samego, zapewne zdołałby zachować gasnącą tęsknotę za
    nieskończoną ciszą i ukojeniem śmierci, pokonałby resztki chęci życia, która nie
    dalej jak dwa dni temu  a może trzy  kazała mu uciec z farmy. Jak jednak miał
    pragnąć śmierci? Czuł przecież przerażenie, które niczym całun spowijało umysł
    Shekta; rozpacz i bunt, dręczące tak zawsze pełnego życia Arvardana; głębokie,
    żałosne rozczarowanie młodziutkiej dziewczyny.
    Powinien był zamknąć swoją świadomość. Do czego niby potrzebna mu wiedza o
    cierpieniach innych? Miał swoje własne życie i swą własną śmierć.
    Ale oni atakowali go, delikatnie i bez przerwy  ich myśli przesączały się przez
    najmniejszą szczelinę w murze obronnym, który sobie budował.
    I kiedy Arvaran powiedział:  Schwartz , wiedział już, że chcą, aby on, Schwartz,
    ich uratował. Dlaczego miałby to zrobić? Dlaczego?
     Schwartz  powtórzył Arvardan kusząco  możesz żyć jako bohater. Nie masz za
    co umierać, tamci na to nie zasługują.
    Ale Schwartz uporczywie powracał do swych wspomnień z młodości, desperacko
    zamykając się w kręgu własnych myśli. W efekcie w jego głowie powstał dziwaczny
    zlepek przeszłości i terazniejszości, który w końcu sprawił, że tama puściła.
    Odpowiedział jednak cicho i powściągliwie.
     Tak, mogę żyć jako bohater, ale i jako zdrajca. Ci na zewnątrz, którzy chcą
    mnie zabić, to ludzie. Ty też nazywasz ich ludzmi, ale myślisz o nich inaczej.
    Nie potrafię tego nazwać, lecz wiem, że jest to obrzydliwe. I nie dlatego, że są [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl