logo
 Pokrewne IndeksLore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem Numerem CzteryAnne McCaffrey Planet Pirates 3 Generation WarriorsDaniel Min (EN) Planetary Awareness TechniqueHarry Harrison Cykl Planeta śmierci 1Harry Harrison Planeta smierci 2Tim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 3 NicolaeCollins Nancy A Wampy 02 Nocne śźycie1919 Bergson L'energie spirituelleD B Reynolds [Vampires in America 04] Sophia [ImaJinn] (pdf)Alan Dean Foster SS2 The Hour of the Gate
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ptsite.xlx.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    jest ono i nie może być tym, co on widzi. Kiedy indziej czuł jednak z wielką mocą, że
    przeciwnie, przejawy życia o milion razy prześcigają jego przypadek pod względem nie
    zwykłości. Co za dziwy!
     Mówiąc poważnie, Lionel, nie zamierza pan chyba kupować całej lokomotywy?
     Nie sam. Jako członek grupy. Sto tysięcy dolarów od łebka.
     A co z tym drugim planem, do spółki z Wallace em? Fotografowaniem domów i
    identyfikowaniem drzew?
     To się wydaje szalone, ale to naprawdę znakomity pomysł. Zamierzam osobiście z tym
    poeksperymentować. Mogę o sobie powiedzieć, że mam wielki talent handlowy. Jeżeli ta rzecz
    wypali, zorganizujemy to na skalę ogólnonarodową, z zespołami sprzedawców we wszystkich
    częściach kraju. Będziemy potrzebowali lokalnych znawców roślin. Problemy będą inne w
    Portland w stanie Oregon niż w Miami Beach albo w Austin w Teksasie.  Wszyscy ludzie z
    natury dążą do poznania . To pierwsze zdanie z Metafizyki Arystotelesa. Nigdy nie zabrnąłem
    o wiele dalej , ale uznałem, że reszta tak czy owak musi być przestarzała. Skoro jednak dążą do
    poznania, to jest dla nich przygnębiające, jeśli nie potrafią nazwać krzewów na swojej posesji.
    Czują się jak przybłędy. Krzewy są na swoim miejscu. Oni nie. I jestem przekonany, że
    znajomość nazw rzeczy dodaje ludziom pewności siebie. Od lat chodzę do psychoanalityków i
    czy z czegoś mnie oni wyleczyli? Z niczego. Zaopatrzyli jedynie moje problemy w naukowo
    brzmiące etykiety. To wielka ulga i warto za to zapłacić. Człowiek mówi:  Jestem typem
    maniakalnym . Albo mówi:  Jestem reaktywno depresyjny . O problemie społecznym mówi
    się:  To kolonializm . Wtedy nawet najtępszy umysł doświadcza wewnętrznych fajerwerków i
    iskry rozsadzają człowiekowi głowę. To boskie uczucie. Człowiek czuje się jak nowo na
    rodzony. Otóż droga do bogactwa i władzy polega na tym, żeby się pod to podłączyć.
    Zakładając nowe przedsiębiorstwo, człowiek na nowo opisuje zjawiska i stwarza wrażenie, że
    osiągamy jakiś cel. Jeśli ludzie chcą, żeby rzeczom nadawano albo zmieniano nazwy, to można
    zrobić fortunę, stając się taksonomem. Tak, zdecydowanie zamierzam wypróbować ten pomysł
    Wallace a.
     To pojawia się nie w porę. Czy on musi mieć samolot?
     Nie potrafię powiedzieć, czy jest niezbędny, ale on wydaje się mieć hysia na punkcie
    latania. To taki jego feblik. Każdy ma jakiegoś feblika.
    To ostatnie stwierdzenie o innych ludziach zostało wypowiedziane bardzo znaczącym
    tonem. Sammler dostrzegł, co się szykuje. Feffer udawał, że przez delikatność zachowuje dla
    siebie wiadomość, od której wyjawienia ledwie mógł się powstrzymać. Ochota emanowała z
    jego twarzy. Z oczu. Z rozchylonych ust.
     Co pan ma na myśli?
     Mam w samej rzeczy na myśli pewnego hinduskiego uczonego. Wydaje mi się, że
    nazywa się Lal. Zdaje się, że ten Lal wykłada gościnnie na Uniwersytecie Columbia.
     Co w związku z nim?
     Parę dni temu, po jego wykładzie, podeszła do niego kobieta. Poprosiła, żeby jej
    pokazał rękopis. Myślał, że po prostu chce rzucić okiem na coś w tekście, i pozwolił jej go
    wziąć. Wokół zgromadził się mały tłumek. Wydaje mi się, że padło nazwisko H.G. Wellsa.
    Potem owa dama zniknęła wraz z rękopisem.
    Pan Sammler zdjął kapelusz i położył go na kolanach, zakrywając zieloną marmurkową
    okładkę.
     Wyszła z nim?
     Zniknęła z jedynym egzemplarzem pracy.
     Och. Co za pech. Jedynym, tak? To okropne.
     Tak, sądziłem właśnie, że tak pan sobie pomyśli. Doktor Lal spodziewał się, że ta
    kobieta z nim wróci, że może jest po prostu roztargniona. Nic nie mówił przez dwadzieścia
    cztery godziny. Ale potem poszedł do administracji. Czy chodziło o wydział astronomii? Czy o
    jakiś program kosmiczny prowadzony na Columbii?
     Jak to się dzieje, że pan zawsze posiada tego rodzaju informacje, Lionel?
     Muszę utrzymywać takie kontakty przy moim stylu życia. Znam oczywiście ludzi z
    ochrony, kampusową policję. Tak czy owak, nie byli odpowiednio wyposażeni, by zająć się tą
    sprawą. Musieli wezwać agentów dochodzeniowych. Pinkertonów. Wie pan, że prawdziwy
    Pinkerton został wyznaczony przez samego Abrahama Lincolna do zorganizowania tajnych
    służb. Wie pan o tym, prawda?
     Nie wydaje mi się, żeby miało to jakieś znaczenie. Sądzę, że ci Pinkertonowie będą
    wiedzieli, jak odzyskać ten artykuł. Czy to nie głupie posiadać tylko jeden egzemplarz?
    Zważywszy, że istnieją wszystkie te kserokopiarki i powielacze, a ten człowiek jest w końcu
    naukowcem.
     Nie jestem pewien. Był taki Carlyle. Był T. E. Lawrence. Bardzo inteligentni ludzie,
    prawda? A obaj zgubili jedyny egzemplarz arcydzieła.
     Niedobrze, niedobrze.
     Cały kampus jest oblepiony plakatami. Zaginął rękopis. I jest podany rysopis tej
    kobiety. Często widywana na publicznych wykładach. Nosi perukę, ma torbę na zakupy i jest w
    jakiś sposób powiązana z H.G. Wellsem.
     Tak, rozumiem.
     Nic pan o tym nie wie, prawda, panie Sammler? Oczywiście chcę pomóc.
     Jestem zdumiony ilością informacji, jakie lgną do pana. Przypomina mi pan język żaby.
    Wyskakuje i wraca pokryty komarami.
     Nie sądziłem, że robię coś szkodliwego. Tam, gdzie o pana chodzi, panie Sammler,
    tylko jedno mnie interesuje, a mianowicie ochrona. Mam w związku z panem instynkt obronny.
    Zdaję sobie sprawę, że może w tym być coś edypalnego  znowu te nazwy  ale mam dla pana
    uczucie uwielbienia. Jest pan jedyną osobą na świecie, w stosunku do której użyłbym takiego
    słowa jak uwielbienie. To słowo z rodzaju tych, które się pisze, ale których się nie wymawia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl