logo
 Pokrewne IndeksBeaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śmierć łajdakaCabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieście186. Macomber Debbie Pora na romans 02 Pora na ślubSmith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of CrowStar Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowellEssentials of Maternity Newborn and Women's Health 3132A 02 p021 041Andi Marquette [Far Seek Chronicles 02] A Matter of Blood (pdf)Harrison Harry Bill Bohater Galaktyki 02 Na planecie zabutelkowanych mĂłzgĂłwMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczuHoward Robert E. Conan Conan i prorok ciemnośÂ›ci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • boatlife.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    abyś mi uwierzył. To jest również najlepsze dla Verdonii.
    Wzruszył ramionami.
    - Dlaczego nie pozwolisz mi o tym zdecydować? Chciałbym, żebyś
    odpowiedziała na jedno pytanie. Czy ta jedna noc ci wystarczy?
    Zamknęła oczy i opuściła głowę.
    - Proszę, nie stawiaj tak sprawy.
    - Za pózno. - Wyczula, że się uśmiecha. - Bądz szczera, Julianno.
    Chcesz więcej, tak samo jak ja.
    - Tak - szepnęła. - Chcę więcej. Ale błagam cię, odejdz. Jest tyle
    rzeczy, których o mnie nie wiesz.
    W tym czasie jego usta wyznaczyły już ścieżkę na jej szyi.
    - W odpowiednim czasie, kiedy się nauczysz mi ufać, będziesz mi
    mogła powierzyć wszystkie swoje sekrety.
    62
    RS
    Czy on doprawdy nic nie rozumie? Z wysiłkiem uniosła głowę i
    spojrzała mu w oczy.
    - Lepiej, żebyś ich nigdy nie poznał.
    - Z tego samego powodu kiedyś mi o nich powiesz. Nie będziesz
    miała wyjścia.
    - Prawdopodobnie masz rację. - Westchnęła. - Zgodzę się na nasze
    spotkania, ale mam pewne warunki.
    - Zamieniam się w słuch.
    - Nikt nie może o nas wiedzieć. Mówię poważnie, nikt. I nie
    zakochujemy się w sobie.
    Był zaskoczony jej uwagą.
    - Myślisz, że można kontrolować miłość? Gdzieś już to słyszałem.
    - Nie wiem. Ale możemy spróbować.
    - Seks i nic więcej.
    Zabrzmiało to bardzo surowo. Nawet szorstko, ale nie mogła sobie
    pozwolić na zakochanie się w Landerze.
    - Czy to bardzo zle? - zapytała.
    - Tak. - Pogładził jej policzek - Tak, to zle. Ale widać musisz sama
    to odkryć. Czy masz jeszcze jakieś warunki?
    Nie wiedziała co jeszcze. Potrząsnęła głową.
    - Nie wiem. Resztę ci podam, jak tylko będę mogła trzezwo myśleć.
    - W takim razie nie jestem pewien, czy chcę, żebyś myślała trzezwo.
    Przyciągnął ją do siebie tak, że poczuła sprzączkę paska wrzynającą
    jej się w brzuch.
    - Jeśli to już wszystko, proponuję przejść do rzeczy.
    - Słucham? - Odsunęła się. - Czy chcesz powiedzieć... ?
    63
    RS
    - Tak, to właśnie chcę powiedzieć. Tu i teraz. Spojrzała na niego.
    Czy on oszalał?
    - Zapewne są kobiety, które mogą się kochać na blacie biurka, ja
    jednak do nich nie należę.
    - Doprawdy? - Nieznaczny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
    - A co stało się z  to tylko seks i nic ponadto"? Uświadomiła sobie
    nagle, jak musi wyglądać. Włosy w nieładzie spadały na ramiona,
    spódnica podciągnięta do góry tak, że ukazywała wszystko od pasa w dół,
    a nogi obejmowały go w talii. Gorąco zalało jej policzki i nie umiała
    spojrzeć mu w oczy.
    - Nie tutaj - wyszeptała. - Nie w taki sposób.
    - Nie rozumiem. Myślałem, że powiedziałaś, że to tylko seks,
    żadnego zaangażowania emocjonalnego. - Koniuszkami palców dotykał jej
    piersi. - Nie potrzebujemy łóżka. Możemy to zrobić tutaj. - Rozejrzał się
    wokoło. - Albo pod tą ścianą. Albo na podłodze. Dywan będzie kłuł, ale
    do diabła z tym. Jestem taki głodny. Chcę jeść. Czy nie tak to właśnie
    działa?
    Zdjęła z niego nogi i odepchnęła go. Pozostał nieugięty jak skała.
    - Proszę, przesuń się. Chcę zejść z biurka.
    - Mówię serio, Julianno. Wyjaśnij mi to. Czy to ma znaczenie gdzie?
    - Położył ręce na jej udach. - Albo jak?
    Przykryła jego dłonie swoimi, usiłując powstrzymać te sprytne palce
    przed posuwaniem się naprzód. Ku jej przerażeniu z oczu popłynęły jej
    łzy, a w gardle poczuła ucisk utrudniający odpowiedz.
    - Po prostu mnie zostaw, proszę.
    64
    RS
    Jego uścisk zelżał. Złagodniał. Chwycił jej twarz w dłonie, pochylił
    się i pocałował ją namiętnie.
    - I to właśnie, moja droga Julianno, dowodzi, że miałem rację. Sam
    seks nigdy nam nie wystarczy.
    Odsunął się i pomógł jej zejść z biurka. Kilkoma szybkimi ruchami
    uporządkowała swoje ubranie.
    - Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałem. Zachwiała się.
    - Jeśli uważasz, że to nie może być tylko seks, dlaczego się zgodziłeś
    na moje warunki?
    - Chciałem ci dać spróbować tego, co zaproponowałaś.
    - Cóż za wspaniałomyślność - wymamrotała.
    - Tak właśnie myślałem. - Uśmiech zniknął z jego twarzy.
    - I co teraz? - spytała.
    - Teraz będziemy się dobrze bawić. Spojrzała na niego
    zaintrygowana.
    - Bawić?
    - Wyglądasz na zdziwioną. Czy nigdy dotąd się nie bawiłaś?
    Zastanowiła się chwilę i potrząsnęła głową.
    - Nie.
    - W takim razie najwyższy czas, żebyś zaczęła.
    W ciągu dnia Julianna pracowała ciężko. W nocy zaś cieszyła się
    tymi kilkoma godzinami, kiedy mogła być z Landerem. To było jak jakaś
    gra. Póznym popołudniem każdego dnia otrzymywała telefon z informacją
    o coraz to innych miejscach spotkań, ukrytych przed ciekawskimi oczami.
    I każdego dnia uciekała z pracy, by znalezć się tam, gdzie jej wskazał.
    65
    RS
    Za każdym razem przyjeżdżał po nią inny pojazd. Zawsze udawało
    im się ukryć, wtapiając się w tłum miasteczka Roche.
    Pierwszej nocy została skierowana do podziemnego garażu.
    Spodziewała się tam jakiegoś apartamentu, ale zamiast tego znalazła się w
    strefie miasta wolnej od samochodów, roziskrzonej światłami sklepów.
    Spędzili razem całą noc, włócząc się po mieście, szaleńczo się śmiejąc i
    bawiąc.
    Przez większość czasu ignorowała obecność ochrony, która wszędzie
    im towarzyszyła. Przemykali od sklepu do sklepu, mierząc ubrania,
    wyroby jubilerskie czy buty albo włóczyli się po księgarniach. Kiedy byli
    już wyczerpani, zabrał ją do czarownej, małej restauracji. Zjedli przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl