[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedział:
- Wyglądasz jak twoja matka. Tak właśnie wyglądała,
kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy z rozpuszczonymi włosami.
Pomyślałem wówczas, że trudno wyobrazić sobie kobietę
piękniejszą i powabniejszą.
Gdy to mówił, Imeldrze przyszło na myśl, że bardzo by
chciała, żeby markiz w podobny sposób był nią urzeczony.
Ponieważ nie przestawała o nim myśleć, przysiadła na brzegu
łóżka ojca i zapytała:
- Czy podczas swoich podroży zagranicznych słyszałeś o
śpiewaczce nazywanej przez wielbicieli Madame Jolie?
- Oczywiście, że słyszałem - odpowiedział hrabia. - Dziwi
mnie tylko, dlaczego o nią pytasz.
- Ktoś rozmawiał o niej w mojej obecności - odparła
Imeldra. - Co ci o niej wiadomo?
- Miałem wówczas chyba dwadzieścia lat, kiedy ją
zobaczyłem po raz pierwszy w Paryżu - powiedział hrabia. -
Właśnie wtedy zaczynała być sławna.
- Czy była piękna?
- Tak, piękna i urzekająca, a śpiewała jak słowik. Cały
Paryż szalał na jej punkcie.
- Czy poznałeś ją osobiście, papo?
- Zaprosiłem ją na kolację raz czy dwa razy - odrzekł
hrabia - lecz już wówczas była związana uczuciowo z
pewnym włoskim hrabią, Antonio Cellinim.
Imeldra wydała okrzyk zdumienia. - Ale ja przecież go
poznałam!
- W istocie, zetknęłaś się z nim - potwierdził hrabia. - Czy
przypominasz sobie, jak podczas naszego pobytu w Rzymie
namalował obraz pałacyku, w którym mieszkaliśmy, a ja
odkupiłem go od niego.
- Przypominam sobie dokładnie - powiedziała Imeldra.
I stanął jej przed oczami włoski hrabia, mężczyzna w
średnim wieku, o siwiejących włosach i czarnych,
wymownych oczach, który mówił, że jest piękna i że chciałby
namalować jej portret. Choć uważała go za uzdolnionego
malarza, jednak odmówiła mu pozowanie, gdyż bardzo ją to
nudziło i wolała spędzać czas w towarzystwie ojca.
- A więc Madame Jolie kochała hrabiego - rzekła powoli
Imeldra.
- Nie tylko go kochała - odpowiedział hrabia - lecz ku
wielkiemu zdumieniu i konsternacji całej jego rodziny
poślubiła go.
Imeldra oniemiała ze zdumienia.
- Wyszła za niego za mąż? - powiedziała po chwili
zmienionym głosem.
- To był z jego strony postępek bardzo nierozsądny -
kontynuował hrabia Kingsclere. - Zawsze mu współczułem z
tego powodu. Może właśnie dlatego kupowałem jego obrazy,
choć nie były nadzwyczajne.
- I sądzisz, że oni nadal są małżeństwem? - zapytała
Imeldra.
- Oczywiście że są - odparł hrabia. - Przecież obydwoje są
katolikami. Jednak Jolie porzuciła go wkrótce, ponieważ nie
miał wystarczająco dużo pieniędzy na jej zachcianki, nie
obsypywał jej biżuterią, jak się tego spodziewała. - Ponieważ
Imeldra milczała, ojciec mówił dalej: - Antonio wprawdzie
pocieszał się w towarzystwie wielu pięknych kobiet, lecz tak
naprawdę to potrzebna mu była żona, która by wniosła mu w
posagu duże pieniądze, i takiej właśnie żony rodzina pragnęła
dla niego.
- Wprost nie mogę w to uwierzyć! - zawołała Imeldra.
- Ciekaw jestem, co się teraz dzieje z Jolie - powiedział
hrabia. - Przez jakiś czas była kochanką króla Holandii i wielu
innych bogatych mężczyzn, którzy ubiegali się o jej względy.
Pamiętam, jak jeden z nich, nie pomnę teraz jego nazwiska,
mówił mi, że Jolie stanowi jeden z cudów Paryża. Oczywiście
mężczyzni musieli słono płacić za przywilej oglądania jej.
- I przez cały ten czas była żoną Celliniego - zapytała
Imeldra, jakby wciąż nie docierały do niej słowa ojca.
- I nadal jest zapewne jego żoną, chyba że już nie żyje -
odezwał się hrabia. - Już od dłuższego czasu o niej nie
słyszałem.
Mówił to obojętnym tonem, lecz serce Imeldry przez cały
czas biło gwałtownie. Był taki moment, kiedy chciała
powiedzieć ojcu o wszystkim. Potem pomyślała, że cała ta
historia mogłaby go zmartwić i zaniepokoić, a przecież spokój
był dla niego teraz najważniejszy, żeby mógł szybko dojść do
zdrowia.
- Dobranoc, papo - powiedziała pochylając się, by go
pocałować w policzek. - Gdybyś czegoś potrzebował, zawołaj,
a ja pojawię się natychmiast.
- Dziękuję ci, kochanie - odrzekł hrabia. - Czuję się już
dużo lepiej i nie ma powodu, żebyś ty, czy ten anioł dobroci,
Beryl, czuwała przy mnie. Wystarczy mi dzwonek dla
wezwania w razie potrzeby Danversa.
- Myślałyśmy już o tym - powiedziała Imeldra. - Ale ja
bardzo lubię być przy tobie. Ponieważ czujesz się lepiej,
sprawia mi to wielką radość.
Właściwie czuła radość z zupełnie innego powodu. Kiedy
już się położyła na sofie i zawinęła w prześcieradła, zaczęła
powtarzać wciąż te same słowa:
- Dzięki ci, Boże, dzięki ci. Wysłuchałeś moich modlitw i
teraz nic nie stanie na przeszkodzie naszemu szczęściu.
Kiedy Beryl przyszła o drugiej w nocy, żeby zająć jej
miejsce, hrabia spał już mocno.
- Zpij dobrze - powiedziała Beryl do Imeldry, kiedy ta
opuszczała salonik.
Kiedy Imeldra wróciła do swej sypialni, natychmiast
usiadła za biurkiem i wzięła do ręki pióro. Zastanawiała się, w
jaki sposób powinna powiadomić markiza o swoim odkryciu.
Powodowana pierwszym impulsem chciała wysłać do niego
list lub nawet pojechać do pałacu i opowiedzieć mu o
wszystkim. Potem zaczęła dostrzegać trudności i ogarniały ją
coraz większe wątpliwości. Kochała markiza i była pewna, że
on też ją kocha, ale krępowała ją myśl, że gdyby powiedziała
markizowi, że jest wolny, on czułby się w obowiązku
poślubienia jej.
Choć wiedziała, że są stworzeni dla siebie, instynkt
podpowiadał jej, że mężczyzna musi sam dokonać wyboru, że
nikt nie może wpływać na jego decyzję. Zdawała sobie także
sprawę, że markiz będzie chciał sprawdzić wiarygodność
relacji hrabiego dotyczącej małżeństwa Madame Jolie z
włoskim arystokratą. Nie było rzeczą właściwą, żeby
pomagała mu w tych poszukiwaniach i stwarzała pozory,
jakby chciała go zmusić do małżeństwa.
Rozmyślając o tym wszystkim, czuła w głowie kompletny
zamęt. Jednocześnie intuicja, która jeszcze nigdy jej nie
zawiodła, podpowiadała jej, że nie powinna podejmować
żadnych kroków, lecz raczej pozwolić markizowi działać.
Wzięła do ręki pióro i wyjęła papier listowy ze skórzanej
teczki ozdobionej herbem ojca. Na papierze również widniał
herb hrabiowski oraz adres. Zastanawiała się przez chwilę,
następnie wzięła nożyczki i odcięła górną część arkusza razem
z adresem. Potem powoli zaczęła pisać nie swoim odręcznym
pismem, lecz drukowanymi literami: PRZED PICIOMA
LATY MADAME JOLIE POZLUBIAA HRABIEGO
ANTONIO CELLINIEGO MIESZKAJCEGO W RZYMIE
W SWOJEJ WILLI NOSZCEJ JEGO IMI. HRABIA JEST
ZNANYM W MIEZCIE ARTYST MALARZEM.
Przeczytała list jeszcze raz, wsunęła do koperty i
zaadresowała. Potem położyła się do łóżka i rozmyślała w
ciemności, w jaki sposób go przesłać, żeby markiz się nie
domyślił, skąd pochodzi.
Przypuszczała, że gdy otrzyma list, będzie niezmiernie
ciekaw, kto dostarczył mu tej informacji, lecz nie chciała,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]