[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łagodną determinacją. Poczuła się tak, jakby ktoś zacisnął pięść na
jej sercu. Z determinacją umiała sobie poradzić, ale nie z
łagodnością.
- Za pózno, żeby cokolwiek naprawiać.
- Być może - zgodził się Garrett po długiej chwili milczenia. -
Może masz rację. Prawdę mówiąc, sam już nie wiem, co myśleć.
Wiem tylko, że chcę spróbować. - Posłuchaj... - Znów usiadł na
brzegu łóżka. - Zdaję sobie sprawę, że wykradanie cię w środku nocy
było szaleństwem. Może jest mi trochę głupio, ale powtarzam: nie
dałaś mi innej szansy. Zrobiłem więc to, co musiałem.
Był zbyt blisko. Stał się zbyt przekonujący. Zbyt łatwo byłoby po
prostu ulec. Tylko w jeden sposób mogła zwalczyć tę pokusę.
- Więc pewnie zrozumiesz, kiedy powiem ci, że ja też muszę
zrobić to, co muszę, czyli wynieść się stąd!
Wpadła w panikę. Jego bliskość stała się nie do zniesienia; czuła,
że jeszcze chwila i nie zdoła mu się oprzeć. W ostatnim obronnym
odruchu wyskoczyła z łóżka. Oszołomienie i ból spadły na nią
równocześnie. Zachwiała się, szukając po omacku czegoś, na czym
mogłaby się oprzeć - i znalazła dłoń Garretta. Silną. Pewną.
Przyjacielską.
Chciała cofnąć rękę, ale przeklęte kolana odmówiły jej
posłuszeństwa. Wtedy Garrett przyciągnął ją do siebie.
- Puść mnie. - Walcząc jednocześnie z nim i ze swoim
pragnieniem, Emma odpychała się pięściami od jego torsu. - Chcę
odejść - przekonywała z całym uporem, na jaki potrafiła się zdobyć.
- Nie. - Wzrok Garretta stał się nagle tak twardy jak jego ciało. -
46
RS
Ty chcesz uciec.
Już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, ale ubiegł ją -przypominając
prawdę, do której nie chciała się przyznać nawet sama przed sobą.
- Chcesz uciec, tak jak uciekłaś od naszego małżeństwa.
Garrett spodziewał się gniewu Emmy. Na swój własny nie był
przygotowany. Nie wziął też pod uwagę, jak bardzo był spragniony
jej bliskości. Gdy tylko wziął ją w ramiona, błyskawica pożądania
przeszyła jego ciało.
Poprzedniego wieczora, gdy wkradł się do jej sypialni, nie potrafił
się powstrzymać i pocałował ją. Przyjęła go, spragniona, z żarem,
którego w ich małżeństwie zaczęło od pewnego czasu brakować.
Mógł ją wtedy posiąść.
Mógł wziąć ją teraz. Od razu. I oboje o tym wiedzieli.
W każdym jej oddechu czaiło się bolesne podniecenie. Każdy
centymetr jej rozpalonego ciała zapraszał do miłości.
Garrett wiedział, jak sprawić, żeby go błagała. Wiedział też, jak
sprawić, żeby przyjemność wyrwała jej krzyk z gardła, jak
doprowadzić ją na skraj bólu, a potem wyzwolić. Był pewien, że
mógłby na powrót uczynić ją swoją, choćby tylko na jedną chwilę.
Ale jedna chwila na nic by się zdała. Fizyczna ulga, rozładowanie -
to za mało, żeby zabliznić jej rany. Emma potrzebowała czegoś
więcej. On także. I teraz, bardziej niż kiedykolwiek, powinien o tym
pamiętać.
Zaczerpnął głęboko powietrza, powoli odetchnął, a potem
ostrożnie zwolnił uścisk. Zareagowała na to małe ustępstwo z
gwałtownością, jakiej się nie spodziewał. Najpierw wymierzyła mu
cios w pierś, a potem próbowała go odepchnąć. Zacisnął ręce na jej
ramionach.
- Posłuchaj mnie, posłuchaj - powtarzał. - Przestań się szarpać!
Nie miała szansy wygrać w tej walce. Wykorzystywał ją. Zarzucał
potokiem słów, których wcale nie chciała słyszeć.
- Uciekasz, bo się boisz. Ale czas już przejrzeć na oczy, Em.
Musisz wysłuchać prawdy. Pomyliłaś się - zaczął łagodniejszym
tonem, licząc, że Emma przyzna mu rację. - To, co widziałaś, to była
47
RS
rozmowa z klientką. Nic więcej. Do niczego jej nie zachęcałem. Nie
spałem z nią. I sądzę, że ty o tym wiesz, ale boisz się. Po tym, co mi
zrobiłaś, boisz się spojrzeć prawdzie w oczy.
Emma milczała. Oddychała z trudem. Fizycznie musiała czuć się
pokonana, ale jej zaciekle błyszczące oczy nie zdradzały cienia
uległości. Milczała uparcie, więc Garrett ponownie rozluznił uścisk.
Tym razem nie rzuciła się na niego.
- I co, Em? Zastanawiasz się, czy nie popełniłaś błędu? Zdawało
się, że całkiem opuściła ją wola walki. Garrett pogładził czule jej
ramiona, wypuścił z objęć i patrzył, jak wraca do łóżka. Bezwiednie
przyciągnęła kolana do piersi, oplotła wokół nich ręce i spuściła
głowę.
Po długiej chwili wahania Garrett postanowił zaryzykować i
usiadł przy niej. Odruchowo zacisnął dłoń na jej kostce. Kiedyś tuliła
się do niego po takim uspokajającym geście. Dzisiaj cofnęła stopę.
- Myślisz, że uda ci się wykręcić? - zapytała łagodnym, lecz
beznamiętnie suchym tonem, nie wróżącym niczego dobrego.
- Czy mi się uda...? - Garrett wiedział tylko, że nie ma zamiaru
się poddawać. - Nie jestem pewny, czy mi się uda. Ale stawka jest tak
wysoka, że musiałem spróbować. Jak mogłem wysłuchiwać zwierzeń
Sary - zmusił się do łagodnego tonu - o tym, jak jej mamusia jest
nieszczęśliwa, i nie spróbować tego zmienić? Jak długo mogłem
patrzeć na ciebie - wychudzoną, bladą, apatyczną - i nic nie robić? -
Uniósł palcem jej brodę, tak że musiała spojrzeć mu w oczy. - Jak
mógłbym cię kochać, dostrzegać, że cierpisz, i nie chcieć tego
zmienić?
Emma z całych sił starała się podsycać w sobie gniew, ale była u
kresu wytrzymałości. Zbyt bardzo chciała mu uwierzyć. Zbyt bardzo
czuła się winna, po tym, co mu zrobiła. Lecz wtedy stanęło jej przed
oczami wspomnienie kobiety, do której on uśmiechał się tak poufale,
tak jak wolno mu było uśmiechać się tylko do niej. Do nikogo więcej.
To wspomnienie sprowadziło ją z obłoków na ziemię.
- Niech cię cholera! Niech szlag trafi twoje bajdurzenie, że
chcesz coś naprawiać, kiedy to właśnie ty wszystko zepsułeś. Chcesz
48
RS
ze mną pogrywać w ten sposób, powtarzając: jak mogłem, jak
mógłbym"? Zwietnie, mogę z tobą zagrać. Zmieńmy tylko pytanie na
jak mogłeś"? Jak mogłeś mówić, że mnie kochasz, i pójść do łóżka z
inną kobietą?
Rzucając to oskarżenie, Emma widziała, jak pochmurnieje twarz
Garretta, co tylko zwiększyło jej udrękę. Z nieludzkim wysiłkiem
przełknęła łzy.
- Jak mogłeś mi to zrobić, a potem jeszcze kłamać? %7łyły
nabrzmiały mu na szyi, ale głos pozostał spokojny, niebezpiecznie
spokojny.
- Jak mam ci to wytłumaczyć? Nie ma w moim życiu innej
kobiety. Nie było żadnego romansu. Nic się nie wydarzyło.
Emma wbiła paznokcie w kołdrę, przeklinając się w duchu za to,
że chce mu uwierzyć, przeklinając Garretta za to, że potrafił zamącić
jej w głowie.
- Nie traktuj mnie jak ostatniej kretynki. Dobrze wiem, co
widziałam. - Parsknęła gorzkim śmiechem. - Ta kobieta leciała na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]