logo
 Pokrewne IndeksAsimov, Isaac Black Widowers 01 Tales of the Black WidowersResnick Mike 01 Wróşbiarka WróşbiarkaMull Brandon BaśniobĂłr 01 BaśniobĂłrBurroughs, Edgar Rice Tarzan 01 Tarzan of the ApesD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)Denise A Agnew [Daryk World 01] Daryk Hunter (pdf)Harris, Daisy [Men of Holsum College 01] College Boys398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złotoJacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]Faith V Smith [Bound by Blood, The Legends 01] Kensington's Soul (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nie, co obnażało i ile mnie kosztowało. Vespucci miał całkowitą
    rację. Nie mogłem wrócić do Jake ani teraz, ani nigdy. Skoro nie
    mogłem jej pilnować przez cały czas, skoro nie mogłem jej trzymać
    w ukryciu, skoro nie mogłem jej chronić przed moim światem, to
    zawsze będzie w grze, zawsze będzie zaangażowana w wyścig i na-
    wet nie będzie wiedziała, że bierze w nim udział. I właśnie dlatego
    nienawidziłem Richarda Levine'a każdą komórką swojego ciała.
    87
    Kiedy wszedłem do jego sypialni, siedział na tylnym tarasie,
    popijał sok pomarańczowy i czytał  Racing Form . Odwrócił głowę,
    spojrzał na mnie i natychmiast domyślił się, o co chodzi, dlaczego
    tutaj byłem i co miałem zamiar zrobić z bronią trzymaną w ręce.
    Na moment, tylko na moment spuścił wzrok, jakby pogodzony z
    tym, że ten dzień nadejdzie, że jego wyścig dobiegł końca. Jednak
    to wrażenie zaraz zniknęło, zastąpione przez stalową determinację,
    która prowadziła go przez ostatnich dwadzieścia lat. Sięgnął pod
    fotel, przewrócił stół, strącając na ziemię wszystkie talerze, licząc
    na moment mojego zaskoczenia. Usiłował złapać broń schowaną
    pod siedzeniem.
    Mój pierwszy pocisk trafił go pod pachą, gruchocząc żebra i po-
    zbawiając woli walki. Zgiął się i upadł obok przewróconego stołu,
    prosto w porozrzucane jedzenie i potłuczone szkło. Fotel, pod któ-
    ry sięgał, przewrócił się, a zamocowana pod nim broń upadła tylko
    kilkadziesiąt centymetrów dalej. Popatrzył na nią tak, jak zawistny
    człowiek patrzy na żonę blizniego, bliską, a jednocześnie nieosią-
    galną. Jestem pewien, że pomyślał sobie  gdybym tylko był trochę
    szybszy .
    Mój drugi nabój już na zawsze powstrzymał go od myślenia.
    Rozdział ósmy
    Oglądam Abe Manna na zgromadzeniu w centrum Indianapo-
    lis. Stoi na podium z setką machających dzieci na podwyższeniu za
    sobą, mówi o budowaniu podstaw edukacji, o odpowiedzialności i
    prywatnych szkołach, o ulgach podatkowych dla pracujących ro-
    dzin. Puste słowa wyuczone na pamięć, wypowiadane niemal bez-
    namiętnie, jakby już zaczynał uginać się pod ciężarem setek prze-
    mówień do mało przejętego tłumu, i to bez perspektywy odpoczyn-
    ku.
    Jestem członkiem tego tłumu, jednak moje półprzymknięte
    powieki to maska, tarcza, za którą mogę się schować; wzrokiem
    wyłapuję każdy szczegół wydarzenia. Po obu stronach podwyższe-
    nia stoi czworo nauczycieli w zielonych koszulkach ze złotym napi-
    sem  James A. Garfield Elementary School , dwie czarne kobiety i
    dwóch białych mężczyzn. Mężczyzni są w tak oczywisty sposób
    członkami Secret Service, że ich obecność to raczej ostrzeżenie niż
    praca; są ubrani w taki sposób, żeby na zdjęciach w jutrzejszej
     Indianapolis Star przywódca nie wyglądał na osobę potrzebującą
    stałej ochrony.
    Przed tłumem, odgrodzony stalowymi barierkami, stoi rządek
    fotografów. Jest tam kilku facetów z bródkami, większość ma dłu-
    gie włosy zebrane w kitkę, jest też kilka kobiet. Między ziewnię-
    ciami robią zdjęcia, po prostu wykonują swoją pracę. Każdy z nich
    z łatwością mógłby zabić Abe Manna, jednak problem stanowiłaby
    ucieczka. Zabójstwo to tylko połowa zadania; zabójca dostaje pie-
    niądze także za to, że kiedy ciało upadnie, sam zniknie bez śladu.
    89
    Oceniam, że tłum liczy jakieś pięćset osób. Jestem ubrany tak,
    jak większość obecnych tu młodych ludzi - szary garnitur, ciemny
    krawat, czarne buty i czarny pasek. Normalnie włożyłbym ciemne
    okulary, ale niebo jest zachmurzone, a ja nie chcę niepotrzebnie
    zwracać na siebie uwagi. Jak już powiedziałem, jest taki sposób
    stania, ubierania się, układania włosów, utrzymywania pustego
    wyrazu twarzy, trzymania rąk, ziewania, że kiedy ktoś na ciebie
    patrzy, to tak naprawdę cię nie widzi, ani w tłumie, ani w pokoju,
    ani nawet mijając cię w korytarzu.
    Naliczyłem ośmiu agentów Secret Service przemykających
    przez widownię; zdradzają ich lekkie wybrzuszenia marynarek w
    pasie i to, jak rozglądają się dookoła, zamiast patrzeć na scenę.
    Podejrzewam, że w miarę posuwania się na zachód będzie ich co-
    raz więcej. Z iloma z nich ostatecznie będę musiał sobie poradzić,
    to na razie zagadka.
    Czekam do końca przemówienia. Ludzie się rozchodzą. Chociaż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl