[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie, co obnażało i ile mnie kosztowało. Vespucci miał całkowitą
rację. Nie mogłem wrócić do Jake ani teraz, ani nigdy. Skoro nie
mogłem jej pilnować przez cały czas, skoro nie mogłem jej trzymać
w ukryciu, skoro nie mogłem jej chronić przed moim światem, to
zawsze będzie w grze, zawsze będzie zaangażowana w wyścig i na-
wet nie będzie wiedziała, że bierze w nim udział. I właśnie dlatego
nienawidziłem Richarda Levine'a każdą komórką swojego ciała.
87
Kiedy wszedłem do jego sypialni, siedział na tylnym tarasie,
popijał sok pomarańczowy i czytał Racing Form . Odwrócił głowę,
spojrzał na mnie i natychmiast domyślił się, o co chodzi, dlaczego
tutaj byłem i co miałem zamiar zrobić z bronią trzymaną w ręce.
Na moment, tylko na moment spuścił wzrok, jakby pogodzony z
tym, że ten dzień nadejdzie, że jego wyścig dobiegł końca. Jednak
to wrażenie zaraz zniknęło, zastąpione przez stalową determinację,
która prowadziła go przez ostatnich dwadzieścia lat. Sięgnął pod
fotel, przewrócił stół, strącając na ziemię wszystkie talerze, licząc
na moment mojego zaskoczenia. Usiłował złapać broń schowaną
pod siedzeniem.
Mój pierwszy pocisk trafił go pod pachą, gruchocząc żebra i po-
zbawiając woli walki. Zgiął się i upadł obok przewróconego stołu,
prosto w porozrzucane jedzenie i potłuczone szkło. Fotel, pod któ-
ry sięgał, przewrócił się, a zamocowana pod nim broń upadła tylko
kilkadziesiąt centymetrów dalej. Popatrzył na nią tak, jak zawistny
człowiek patrzy na żonę blizniego, bliską, a jednocześnie nieosią-
galną. Jestem pewien, że pomyślał sobie gdybym tylko był trochę
szybszy .
Mój drugi nabój już na zawsze powstrzymał go od myślenia.
Rozdział ósmy
Oglądam Abe Manna na zgromadzeniu w centrum Indianapo-
lis. Stoi na podium z setką machających dzieci na podwyższeniu za
sobą, mówi o budowaniu podstaw edukacji, o odpowiedzialności i
prywatnych szkołach, o ulgach podatkowych dla pracujących ro-
dzin. Puste słowa wyuczone na pamięć, wypowiadane niemal bez-
namiętnie, jakby już zaczynał uginać się pod ciężarem setek prze-
mówień do mało przejętego tłumu, i to bez perspektywy odpoczyn-
ku.
Jestem członkiem tego tłumu, jednak moje półprzymknięte
powieki to maska, tarcza, za którą mogę się schować; wzrokiem
wyłapuję każdy szczegół wydarzenia. Po obu stronach podwyższe-
nia stoi czworo nauczycieli w zielonych koszulkach ze złotym napi-
sem James A. Garfield Elementary School , dwie czarne kobiety i
dwóch białych mężczyzn. Mężczyzni są w tak oczywisty sposób
członkami Secret Service, że ich obecność to raczej ostrzeżenie niż
praca; są ubrani w taki sposób, żeby na zdjęciach w jutrzejszej
Indianapolis Star przywódca nie wyglądał na osobę potrzebującą
stałej ochrony.
Przed tłumem, odgrodzony stalowymi barierkami, stoi rządek
fotografów. Jest tam kilku facetów z bródkami, większość ma dłu-
gie włosy zebrane w kitkę, jest też kilka kobiet. Między ziewnię-
ciami robią zdjęcia, po prostu wykonują swoją pracę. Każdy z nich
z łatwością mógłby zabić Abe Manna, jednak problem stanowiłaby
ucieczka. Zabójstwo to tylko połowa zadania; zabójca dostaje pie-
niądze także za to, że kiedy ciało upadnie, sam zniknie bez śladu.
89
Oceniam, że tłum liczy jakieś pięćset osób. Jestem ubrany tak,
jak większość obecnych tu młodych ludzi - szary garnitur, ciemny
krawat, czarne buty i czarny pasek. Normalnie włożyłbym ciemne
okulary, ale niebo jest zachmurzone, a ja nie chcę niepotrzebnie
zwracać na siebie uwagi. Jak już powiedziałem, jest taki sposób
stania, ubierania się, układania włosów, utrzymywania pustego
wyrazu twarzy, trzymania rąk, ziewania, że kiedy ktoś na ciebie
patrzy, to tak naprawdę cię nie widzi, ani w tłumie, ani w pokoju,
ani nawet mijając cię w korytarzu.
Naliczyłem ośmiu agentów Secret Service przemykających
przez widownię; zdradzają ich lekkie wybrzuszenia marynarek w
pasie i to, jak rozglądają się dookoła, zamiast patrzeć na scenę.
Podejrzewam, że w miarę posuwania się na zachód będzie ich co-
raz więcej. Z iloma z nich ostatecznie będę musiał sobie poradzić,
to na razie zagadka.
Czekam do końca przemówienia. Ludzie się rozchodzą. Chociaż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]