[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jesteś spokrewniony. Może nic się nie zdarzy, ale możliwe, że ktoś kiedyś zapyta
cię o opinię na nasz temat. Chcę, żebyś wiedział, że masz w Begmie przyjaciół
i gdyby to nastąpiło, żebyś dobrze o nas myślał.
Studiowałem jej bardzo poważną twarz. Chodziło o coś więcej i oboje zdawa-
liśmy sobie z tego sprawę. Tylko że ja nie wiedziałem, co nadciąga zza horyzontu,
a ona wyraznie tak.
Wyciągnąłem rękę i grzbietem dłoni pogładziłem ją po policzku.
Powinienem zatem powiedzieć o was coś miłego, gdyby ktoś mnie pytał.
Nic więcej. I za to wy zabijecie dla mnie, jeśli tylko wskażę kogo. Zgadza się?
Ujmując rzecz jednym słowem: tak odparła.
Zastanawiam się, skąd wiara, że potraficie dokonać zabójstwa lepiej od
nas. Mamy spore doświadczenie.
Mamy, jak to określiłeś, tajną broń wyjaśniła. Myślałam jednak,
że to dla ciebie sprawa osobista, nie państwowa, że nie zechcesz mieszać w to
pozostałych. Ponadto oferuję ci usługę, która nie pozostawi śladów.
Znowu problem. Uważała, że nie ufam krewnym, czy też sugerowała, że nie
powinienem? Co takiego wiedziała, o czym ja nie miałem pojęcia? A może tylko
zgadywała, opierając się na historii Amberu, pełnej rodzinnych intryg? Czy też
świadomie próbowała zapoczątkować konflikt pokoleń? Czy posłużyłby jakoś ce-
lom Begmy? Albo. . . może sądziła, że konflikt taki już trwa i proponowała, że
usunie dla mnie kogoś z rodziny? Jeśli nawet, to chyba nie była tak głupia, by
93
wierzyć, że takie zadanie zlecę komuś obcemu? Czy choćby zechcę o tym roz-
mawiać, dając w ten sposób Begmie dowody do ręki i zdając się na ich klęskę?
Albo. . .
Przestałem się zastanawiać. Byłem zadowolony, że procesy myślowe zaczę-
ły przebiegać odpowiednio do towarzystwa, jakim są moi krewni (z obu gałęzi
rodziny). Trochę trwało, zanim to opanowałem. Przyjemne uczucie.
Zwykła odmowa wykluczy wszystkie powyższe możliwości. Ale z drugiej
strony, gdybym pociągnął ją trochę za język, Nayda może się okazać cennym
zródłem informacji.
Zatem. . .
Uderzycie każdego, kogo wskażę? spytałem. Z uwagą wpatrywała się
w moją twarz.
Tak oświadczyła.
Znów musisz mi wybaczyć stwierdziłem. Ale taka obietnica w za-
mian za coś tak niematerialnego, jak moja dobra wola, każe mi zastanowić się nad
twoją szczerością.
Poczerwieniała. Nie jestem pewien, czy był to zwykły rumieniec czy oznaka
gniewu, bo odwróciła się natychmiast. Nie zmartwiłem się tym, ponieważ uważa-
łem, że takimi sprawami rządzi rynek nabywcy.
Wróciłem do jedzenia i zdążyłem przełknąć parę kęsów, nim do mnie wróciła.
Czy mam przez to rozumieć, że nie zajrzysz do mnie wieczorem? spy-
tała.
Nie mogę. Będę bardzo zajęty.
Wierzę, że masz wiele zajęć. Ale czy oznacza to, że wcale nie będziemy
mogli porozmawiać?
Wszystko zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja odparłem. Muszę
dopilnować bardzo wielu spraw. Możliwe, że niedługo wyjadę z miasta.
Zadrżała lekko. Chciała pewnie zapytać, dokąd się wybieram, ale zrezygno-
wała.
Jestem w niezręcznej sytuacji stwierdziła. Czy odrzucasz moją ofer-
tę?
A czy jest ważna tylko przez dzisiejszy wieczór?
Nie. Ale według moich informacji, grozi ci niebezpieczeństwo. Im szybciej
zaatakujesz nieprzyjaciela, tym szybciej będziesz mógł spać spokojnie.
Uważasz, że coś grozi mi tutaj, w Amberze? Zawahała się.
Nikt nigdzie nie jest bezpieczny, jeśli ma dostatecznie zdecydowanego
i sprawnego przeciwnika.
Uważasz, że zagrożenie jest natury lokalnej? zapytałem.
Prosiłam, żebyś określił swego wroga przypomniała. Sam najlepiej
powinieneś wiedzieć.
94
Wycofałem się natychmiast. Pułapka była zbyt oczywista i najwyrazniej ona
też ją dostrzegła.
Dałaś mi wiele do myślenia stwierdziłem i wróciłem do jedzenia.
Po chwili zauważyłem, że Bill przygląda mi się, jakby chciał coś powiedzieć.
Pokręciłem głową ledwie dostrzegalnie, ale chyba zrozumiał.
Może przy śniadaniu? usłyszałem pytanie Naydy. Ta wyprawa, o któ-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]