[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nimi do pokoju, postawił swój mikroskop na środku biurka i zabrał się do
pracy. Próbki miał posegregowane według organów. Zaczął od płuc. Zaintrygowały
go spore zmiany w opuchniętej tkance i zupełny brak bakterii.
Badając próbki serca, od razu się zorientował, co spowodowało jego
powiększenie. Mięsień serca opuchł z powodu zapalenia, w komórkach mięśniowych
znajdowało się mnóstwo płynu.
Przełączył na silniejsze powiększenie i natychmiast rozpoznał przyczynę tych
zmian. Komórki wyściełające naczynia krwionośne dochodzące do serca były w
większości zniszczone. W efekcie wiele z naczyń zostało zatkanych przez
skrzepy, wywołując liczne drobne ataki serca!
Czując, jak po tak ekscytującym odkryciu rośnie mu poziom adrenaliny we krwi,
Jack wrócił do próbek pobranych z płuc, aby zbadać je w tym samym
powiększeniu. Bez problemu odkrył identyczne uszkodzenia w naczyniach
krwionośnych.
Wymienił próbkę z płuc na wycinek pobrany ze śledziony. Pokręcił okularem i
znowu ujrzał tę samą przyczynę choroby. Oczywiście było to znaczące odkrycie,
które mogło sugerować możliwą diagnozę.
Jack wstał od biurka i szybko zjechał do laboratorium mikrobiologicznego, by
porozmawiać z Agnes. Zastał ją przy jednym z licznych laboratoryjnych
inkubatorów.
- Powstrzymaj się z próbkami Lagenthorpe'a - zawołał, łapiąc oddech. - Mam
nowe informacje, które na pewno ci się spodobają.
Agnes przyjrzała się Jackowi z zainteresowaniem przez grube okulary.
- To choroba śródbłonkowa - powiedział podnieconym głosem. - Pacjent miał
ostrą chorobę zakazną bez widocznych wykształconych bakterii. To powinno było
nam coś powiedzieć. Miał także początek wysypki na dłoniach i stopach. A do
tego rozpoznano u niego zapalenie wyrostka robaczkowego. Zgadnij dlaczego?
- Tkliwość uciskowa - powiedziała Agnes.
- Właśnie. No a co według ciebie może wywołać takie objawy?
- Riketsje.
- Bingo! - zawołał i gwizdnął z zadowolenia. - Dobra stara gorączka Gór
Skalistych. Możesz to potwierdzić?
- To równie trudne jak w przypadku tularemii. Znowu będziemy musieli wysłać
próbki. To się robi zwykłą techniką immunofluorescencyjną, ale brakuje nam
odczynników. Wiem jednak, że w laboratorium miejskim mają wszystko, co
potrzeba, ponieważ w osiemdziesiątym siódmym w Bronxie odnotowano kilka
zachorowań na gorączkę Gór Skalistych.
- Wyślij to natychmiast - zadecydował Jack. - I powiedz im, że potrzebujemy
wyniki tak szybko, jak tylko zdołają je ustalić.
- Zrobi się.
- Jesteś kochana.
Ruszył do wyjścia. Agnes zatrzymała go jeszcze na chwilę.
- Cieszę się, że powiedziałeś mi o wszystkim zaraz po odkryciu. Doceniani to.
Riketsjozy są dla laborantów wyjątkowo grozne. Unoszącymi się w powietrzu
riketsjami niezwykle łatwo się zarazić. Choroby są równie niebezpieczne, a
bywa, że nawet bardziej niż tularemia.
- Nie ma o czym mówić. Bądz ostrożna - poprosił Jack.
Rozdział 17
Piątek, godzina 12.15, 22 marca 1996 roku
Helen Robinson krótkimi, szybkimi ruchami rozczesywała włosy. Była podniecona.
Dopiero co skończyła rozmawiać ze swoim informatorem z National Health i
musiała jak najszybciej spotkać się z Robertem Barkerem. Wiedziała, że to, co
mu powie, spodoba mu się.
Odsunęła się na kilka kroków od lustra, z tej perspektywy dokładnie obejrzała
się z lewej i prawej strony. Zadowolona z siebie zamknęła drzwi szafy, po czym
wyszła z biura.
Jej zwykłą metodą kontaktowania się z Robertem było wpadanie do niego bez
uprzedzenia. Lecz informacje, jakie posiadała, usprawiedliwiały bardziej
oficjalną wizytę, więc poprosiła sekretarkę, aby powiadomiła szefa o jej
przyjściu. Po chwili rozmowy sekretarka powiedziała, że szef prosi Helen do
siebie. Nie zdziwiło jej to.
Urabiała Roberta przez ostatni rok. Zaczęła, gdy stało się jasne, że Robert ma
szansę objąć stanowisko prezesa. Wyczuwając u Roberta pociąg do seksu,
systematycznie podsycała w nim ogień pożądania. Nie było to trudne, chociaż
wiedziała, że stąpa po cienkiej linie. Chciała go prowokować, nie
doprowadzając jednocześnie do sytuacji, w której musiałaby otwarcie odmówić.
Prawdę powiedziawszy, w sensie fizycznym nie odpowiadał jej zupełnie.
Celem Helen było stanowisko Roberta. Pragnęła zostać dyrektorem w dziale
finansowym firmy i nie widziała powodów, dla których nie miałoby się tak stać.
Przeszkodzić mogło jej jedynie to, że była młodsza od pozostałych w dziale.
Instynktownie wyczuwała, że to może być raczej przeszkoda, której nie pokona
nawet przez "urabianie" Roberta.
- Ach, Helen, moja droga - przywitał ją Robert, gdy weszła do gabinetu,
przyjmując przesadnie skromną postawę. Zerwał się na równe nogi, podszedł do
drzwi i zamknął je za nią.
Helen swoim zwyczajem przysiadła na oparciu krzesła. Założyła nogę na nogę,
tak że spódniczka odsłoniła sporą część uda. Spostrzegła, że fotografia żony
Roberta leżała na biurku twarzą do blatu.
- Może napijesz się kawy? - zaproponował Robert, który zajął miejsce za
biurkiem i zaczął powoli popadać w hipnotyczny trans, patrząc w stronę oparcia
krzesła.
- Właśnie rozmawiałam z Gertrudą Wilson z National Health - zaczęła Helen. -
Na pewno ją znasz.
- Oczywiście - potwierdził. - Jest jednym ze starszych wiceprezydentów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]