[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podstawie rozpaczliwych krzyków Camilli zakładam, że zdążyła
107
Pierdomenico Baccalario - Elena Peduzzi
już złapać sporo meduz i ich parząca masa zamieniła łódkę w śmiertelną pułapkę. Camilla
musi podjąć decyzję, czy woli meduzy poza łódką czy te w środku.
Rzuca się prędko do wody niczym złota rybka o samobójczych skłonnościach, która
wyskakuje z akwarium.
-
Przypłyńcie po mnie! - krzyczy przerażona. -Przypłyńcie po mnie!
Penny wstaje ze skały, a Daniel przygląda się całej scenie z rozbawieniem i nie kiwnie nawet
palcem. A to łajdak!
-
Zaczekaj tam na mnie - woła natomiast z opanowaniem Alberto.
Spycha łódkę na wodę i podpływa do Camilli. Wciąga ją na pokład, jakby była szmacianą
lalką, po czym zdrową i całą przywozi na plażę.
Camilla ma wszędzie ślady po oparzeniach przez meduzy, jakby właśnie wyszła ze studia
tatuażu!
-
Nie martw się, Camillo - staram się ją uspokoić, podczas gdy ona wylewa fontannę
łez.
Z pomocą Carry kładziemy ją na ręczniku i zaczynamy całą smarować amoniakiem.
-
Biedactwo - mówi Carry półgłosem. - Co za koszmar!
-
SŁYSZAŁAM TO! - wyje Camilla i cały czas nie przestaje płakać z bólu.
Tymczasem Alberto wrócił na morze. Dogonił łódkę i przyprowadził ją na plażę.
-
Jak idzie? - pyta ze spokojem.
Na nadgarstku ma ślad po oparzeniu, ale wydaje się nawet nie zdawać z tego sprawy.
-
Może przełożymy naszą wyprawę na później, co o tym sądzisz? - uśmiecha się. -
Najpierw trzeba się zająć Camillą.
Patrzę na niego z podziwem. Mam przed sobą mężczyznę. Już drugi raz widzę, jak we
właściwy sposób reaguje na sytuację zagrożenia.
108
Dziennik zakochanej nastolatki
Bez zadawania zbędnych pytań, bez zwłoki robi to, co należy zrobić.
Niczego się nie boi i zna się na wielu rzeczach.
Daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Natomiast podobno tacy jak ja poczucia bezpieczeństwa nie dają. Mam pracę, która w niczym
nie przypomina prawdziwej pracy, i często zmieniam zdanie na temat osób, które mnie
otaczają. Rzeczy przerażające mnie przerażają. Rzeczy ciekawe nasuwają mi tysiące pytań.
Nigdy nie robię tego, co zrobić należy. Gdy należałoby stać nieruchomo, ja się poruszam.
Wiem, że nie wiem więcej, niż to, co wiem (i to mnie przeraża). Wydaje mi się, że nie
byłbym w stanie zamienić dwóch słów z „prawdziwym mężczyzną" pokroju Alberto.
Żadnego bezpieczeństwa, Greto. Nie ma o nim mowy.
4
Czareczki
Już prawie wpół do trzeciej. Chociaż miałam zamiar zostać na plaży, wypadek Camilli, a
przede wszystkim smażone przez babcię sardele skłoniły mnie do powrotu do domu na obiad.
Rolnicy mieszkający za cyplem podarowali tacie butelkę białego wina, którego lampkę
wypijam, i od razu zaczyna kręcić mi się w głowie.
W efekcie czuję podwójną ociężałość - ciała oraz zamglonego umysłu, które wespół starają
się przytrzymać serce, bo w przeciwnym razie z pewnością dawno by już wyfrunęło.
Zdejmuję strój i zakładam biały kostium z haftowanymi muszlami na majteczkach. Na
wierzch narzucam krótką i wydekoltowaną sukienkę z białej bawełny, w stylu lat 60.
Nie chcę schodzić na plażę zbyt wcześnie, żeby Alberto nie pomyślał, że tak mi do niego
śpieszno, więc kładę się na łóżku i przez chwilę słucham muzyki. Wybieram z menu iPoda
„Solo lei mi da" i zatracam się we śnie na jawie - Alberto i ja znajdujemy się na bezkresnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]