[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wreszcie oboje odczuli je jednocześnie, tak jakby pod nimi zadrżała
ziemia.
Serce Amy waliło jak młotem, myślała, że Justin musi słyszeć jego
bicie. Z trudem łapała oddech, kręciło się jej w głowie. Nigdy nikomu nie
oddała się tak całkowicie, nigdy też nie czuła się taka bezbronna. Marzyła
tylko o jednym - żeby znów wziął ją w ramiona.
- Wszystko w porządku? - Pochylił się nad nią. Zamknęła oczy, żeby
nie mógł z nich wyczytać, jak bardzo jest wzruszona.
- Tak - odrzekła cicho.
- Jesteś pewna?
- Tak - powtórzyła, trochę zbyt szybko. Dlaczego miała wrażenie,
jakby rozpadła się na tysiąc kawałeczków, których już nigdy nie będzie
mogła ułożyć tak, jak poprzednio? Nagle wezbrały w niej łzy, które udało
się jej powstrzymać tylko dlatego, że aż do bólu zacisnęła zęby.
Justin objął ją w talii, ułożył na boku i mocno przytulił do siebie, a
ona przylgnęła do niego z pełnym zaufaniem.
- Byłaś wspaniała - szepnął jej do ucha.
Amy przypuszczała, że każde z nich miało inną skalę wspaniałości",
ale było jej przyjemnie, że i ona miała swój udział w jego odczuciu tego,
co wspólnie przeżyli. Westchnęła głęboko i rozluzniła się.
78
R S
Obudziła się dopiero po kilku godzinach, nie wiedząc, gdzie się
właściwie znajduje. Nie było to przecież jej własne łóżko. Nadal otaczało
ją ramię Justina, przypominając o chwilach cudownej bliskości. Poruszyła
się delikatnie i ułożyła wygodniej.
Po chwili ogarnęła ją niepewność. Pomyślała, że jest jej zbyt dobrze,
że zbyt łatwo mogłaby przywyknąć do Justina i na, niego liczyć.
Wprawdzie tej nocy połączyli się ze sobą bardzo mocno, ale żadne z nich
nie wyznało drugiemu miłości. Jej serce drgnęło na myśl o tym.
Powiedziała sobie, że nie mogłaby pokochać Justina. Nie znała go
dość dobrze, aby móc go pokochać. Poza tym, gdyby oddała mu serce, jaki
los by ją czekał po jego odejściu?
Zanadto wzburzona, by pozostać na miejscu, wzięła głęboki oddech i
ostrożnie wstała, nie budząc Justina. Zebrała swoją garderobę i, cicho
stąpając, przeszła do swojego pokoju. Włożyła nocną koszulę i wślizgnęła
się do łóżka. Miała nadzieję, że tutaj poczuje się bezpieczniej, że bardziej
będzie sobą. Wciąż jednak była wstrząśnięta i zaniepokojona. Wiedząc, że
rano będzie musiała wykrzesać z siebie dużo energii i mieć jasny umysł,
przykazała sobie nie myśleć już o Justinie. Naciągnęła na głowę przeście-
radło i usnęła.
Justin przyglądał się Amy, która nalewała do szklanek sok
pomarańczowy i szykowała śniadanie. Był ciekaw, dlaczego nie została z
nim do rana. Przypuszczał, że będąc mało doświadczoną w sztuce miłości,
poczuła się trochę wytrącona z równowagi intensywnością ich zbliżenia.
Musiała być świadoma, że na nią patrzy, bo uniosła wzrok znad
szklanki z sokiem, po czym wstała szybko od stołu i podeszła do niego.
- Ja... ty... - wyszeptała niepewnie - czy nalać ci soku
pomarańczowego?
79
R S
- Dziękuję, sam sobie naleję - powiedział. Zauważył, że jest bardzo
zdenerwowana i szybko mruga powiekami. Postanowił, że musi z nią
porozmawiać w cztery oczy, i zaciągnął ją do przedpokoju.
- Uciekłaś do swojego pokoju - powiedział. - Dlaczego?
- Bo... - Przygryzła wargę i rozejrzała się wokół bezradnie. - No bo...
to było za silne przeżycie. Ty...
- Rozumiem, byłaś ze mną pierwszy raz - zgodził się z nią Justin. -
Ale z czasem do mnie przywykniesz.
- Nie o to chodzi - zaprzeczyła, a jej twarz oblał rumieniec.
Przymknęła oczy i pokręciła głową, jakby ta rozmowa była dla niej za
trudna. - Wszystko to było zbyt silnym przeżyciem. Nigdy z nikim tak się
nie kochałam.
- No, mam nadzieję, że nie...
- I w ogóle nie myślałam wtedy o dzieciach.
- Amy - powiedział Justin, kładąc jej rękę na ramieniu. - O czym ty
właściwie mówisz? To, co było między nami tej nocy, nie miało nic
wspólnego z dziećmi.
Amy odwróciła od niego oczy.
- Chciałam powiedzieć, że nie zastanowiłam się nawet, co by
pomyślały dzieci, gdyby zastały nas w jednym łóżku.
- To chyba całkiem oczywiste w wypadku normalnej pary
małżeńskiej.
- Ale my nie jesteśmy normalną parą małżeńską - odparła Amy. -
Poza tym, zaczęłam się zastanawiać, co się stanie, kiedy upłyną te dwa lata
i ty odejdziesz. Jestem pewna, że dzieci bardzo boleśnie to odczują.
Ale nie Amy. Justin usiłował pokonać piekący ból w piersi. Zrobiło
mu się przykro.
80
R S
- Mam wrażenie, że żałujesz tego, co się stało tej nocy.
- Trochę - przyznała.
- Mogę się wyprowadzić, jeśli uznasz, że tak będzie lepiej -
powiedział i jednocześnie pomyślał, że jego życie z pewnością byłoby
wtedy łatwiejsze.
- Ale przecież chodzi o dzieci - przypomniała mu Amy, w której
oczach ujrzał lęk.
- W porządku - zgodził się. - W takim razie nie odejdę stąd do czasu,
kiedy zostanie rozstrzygnięta kwestia opieki nad dziećmi. Po prostu nie
będziemy sobie wchodzili w drogę.
Amy rozłożyła bezradnie ręce, lecz nic nie odpowiedziała.
Justin zastanawiał się, skąd wziąć klapki na oczy, żeby jej nie
widzieć Bóg wie ile razy dziennie. I stopery do uszu, żeby nie słyszeć jej
głosu. I myślał, co by tu zrobić, żeby wymazać z pamięci te cudowne
chwile, kiedy trzymał ją w objęciach i całował. Kiedy byli z sobą tak
blisko, że już bliżej być nie można.
Zupełnie nie wiedział, jak tego wszystkiego dokonać. Ale przecież
nie miał innego wyjścia.
Amy zostawiła na blacie w kuchni lunch dla Justina. Wieczorem,
kiedy wróciła do domu, zastała torebkę nienaruszoną, w tym samym
miejscu. Nie zjadł też ciasteczek, które dla niego upiekła. Kiedy przez
szparę w drzwiach zerknęła do jego pokoju, ujrzała kilka wykresów z
notowaniami giełdowymi przyklejonych do ściany. Justin nie zszedł na
kolację ani nie pokazał się pózniej. Może to i lepiej, pomyślała Amy, że
nie ma okazji wyjaśnić mu swego dziwnego zachowania. Sama w tej
chwili nie rozumiała, co właściwie czuje.
81
R S
Jednego była pewna: że jest gotowa zrobić wszystko, byle tylko
zapewnić dzieciom swojej siostry bezpieczny dom, a wydawało się, że
Justin może w tym zarazem pomóc, jak i przeszkodzić. Przypomniał jej, że
jest kobietą. Z łatwością uświadomił jej, jak wiele może pragnąć jako
[ Pobierz całość w formacie PDF ]