[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Phoebe czuła ucisk w żołądku, gdy Wade prowadził ją w stronę ganku.
Otworzył przed nią drzwi. Gdy oboje byli już w środku, zawołał:
- Tato, jesteÅ› tam?
- Jestem, jestem! - rozległ się od strony kuchni dudniący głos, podobny do
głosu Wade'a.
Wade ruszył w stronę holu, gdzie po chwili pojawił się jego ojciec.
- Co za niespodzianka! - wykrzyknął. - Myślałem, że co najmniej na
miesiąc wyjechałeś na Wschodnie Wybrzeże.
74
R S
Objęli się typowym dla mężczyzn szorstkim gestem. Phoebe, przerażona,
stała obok. Niespodzianka? To Wade nie powiedział jeszcze ojcu o Bridget?
- Cieszę się, że cię widzę - mówił Wade, podczas gdy Reston, ojciec
Wade'a, ukłonił się jej nisko.
- Phoebe Merriman - rzekł. - Nie wiedziałem, kochanie, że wróciłaś do
naszego miasta. Cieszę się, że cię widzę, a to kto? - zapytał patrząc na małą z
zachwytem. - Nie wiedziałem, że wyszłaś za mąż i masz dziecko.
Niezręczna cisza zawisła w powietrzu.
- Och, przepraszam. - Reston podrapał się po policzku. - Zapomniałem, że
teraz matki nie muszą mieć męża. - Pokuśtykał w jej stronę, a Phoebe
przypomniała sobie, że ojciec Wade'a cierpi na artretyzm. Spojrzał na śpiącą w
ramionach Phoebe dziewczynkę. - Jesteś piękna - rzekł dotykając jej buzi,
chwytajÄ…c jÄ… za lok. - Ruda po Merrimanach, prawda?
Phoebe skinęła głową zmuszając się do uśmiechu.
- Kiedy się urodziła - powiedziała - wszystkie pielęgniarki śmiały się z jej
sterczących na wszystkie strony rudych włosów.
Wade chrzÄ…knÄ…Å‚.
- Możemy usiąść, tato? - zapytał.
Reston wyprostował się i spojrzał uważnie na syna.
- Siadajcie - rzekł. - Przynosicie złe wiadomości?
- Nie, chyba uznasz je za dobre - odparł syn, potrząsając głową. Wszedł
do salonu, puszczajÄ…c przodem Phoebe, po czym oboje usiedli obok siebie na
kanapie. - Niełatwo mi to mówić, więc powiem prosto z mostu: Phoebe i ja... No
więc mała ma na imię Bridget i ja jestem jej ojcem.
75
R S
ROZDZIAA SIÓDMY
Jestem jej ojcem.
Ciekawe, myślała Phoebe, czy słowa Wade'a, tak samo jak ją,
zaszokowały jego ojca. Ile czasu upłynie, zanim ona zaakceptuje istnienie
Wade'a w swoim życiu.
Reston Donnelly wrzasnął z wytrzeszczonymi ze złości oczyma:
- Wynoście się!
- Powiedziałem ci prawdę. - Wade uśmiechnął się nie zważając na tę jego
reakcjÄ™. - JesteÅ› dziadkiem.
Wzrok Restona przeniósł się na Bridget.
- To znaczy... że ona... jest moją wnuczką? Wade potwierdził skinieniem
głowy.
- Dlaczego...? - Reston chrząknął. - Dlaczego nie powiadomiłeś mnie o
tym?
- On sam nie wiedział - rzekła pospiesznie Phoebe. Wyraz bólu na twarzy
Restona sprawiał jej dotkliwą przykrość. - Przepraszam, że ja ci o tym nie
powiedziałam...
- Phoebe myślała, że ja nie żyję, że zginąłem na polu walki - Wade
przerwał brutalnie jej przeprosiny. - Dowiedziała się o moim zaginięciu, ale nikt
jej nie poinformował, że mnie odnaleziono.
Reston oderwał wzrok od Bridget, był wyraznie zmieszany, poruszony.
- Kochanie - obrócił się ku Phoebe - nie miałem pojęcia, gdzie jesteś...
powiedziałbym ci. Znikłaś, nikt nie wiedział, gdzie się podziałaś.
- Musiałam dojść ze sobą do ładu - odrzekła. Reston skinął głową,
spojrzał na dziecko w ramionach Phoebe.
- Rozumiem - powiedział i przeniósł wzrok na swego syna. - Jak ją
odnalazłeś?
76
R S
Wade wydał z siebie coś w rodzaju śmiechu.
- Nachodziłem ludzi, którzy ją znali, pytałem, czy może wiedzą, gdzie
jest. W końcu natrafiłem na jej koleżankę ze studiów.
- Musiałaś przeżyć szok, kiedy okazało się, że on żyje - powiedział
Reston obracajÄ…c siÄ™ ku Phoebe.
- Można tak rzec - odparła. - Chcesz potrzymać małą?
- Z przyjemnością.
Wzruszyła się, widząc wyraz oczu ojca Wade'a. Podziw. Zachwyt.
Czułość.
Wziął Bridget na ręce, kołysał ją, dotykał dłonią jej policzka.
- Jesteś piękna - szepnął. - Bridget. Bridget Donnelly. Dobre irlandzkie
nazwisko. - W oczach błysnęły mu łzy.
- Twoja babcia bardzo by cię kochała.
Phoebe z trudem powstrzymała płacz. Nie śmiała spojrzeć na Wade'a. Nie
musiała zresztą patrzeć, domyślała się, jaki ma zimny wyraz twarzy. Nie
sprostowała nazwiska Bridget. Przyjdzie na to czas.
Bridget zaczęła marudzić i Wade powiedział:
- Zobaczymy, czy ja jÄ… uspokojÄ™.
Phoebe spojrzała na niego, ale on na nią nie patrzył. Wziął dziewczynkę
na ręce. Ciekawe, że tak naturalnie to uczynił, pomyślała Phoebe. Bridget
uspokoiła się momentalnie i Wade uśmiechnął się zadowolony.
- Wygląda na to, że będzie córeczką swego tatusia - powiedział.
Phoebe sięgnęła do torby i podała Restonowi album z fotografiami
Bridget od pierwszych dni jej życia po czas obecny.
- Przyniosłam trochę zdjęć.
Reston usiadł na kanapie i spojrzał na nią ciepło.
- Chodz tu i opowiedz mi o niej - rzekł wskazując miejsce obok siebie.
77
R S
Phoebe spojrzała na Wade'a, który usiadł po drugiej stronie ojca, ale on
wzrok miał utkwiony w albumie. Przecież on widział już te zdjęcia, pomyślała i
przyszło jej też na myśl, że chyba za mało opowiadała mu o jego córce.
Zrobiło jej się głupio, poczuła coś w rodzaju wyrzutów sumienia i
niezręcznym ruchem poprawiła poduszkę dziewczynki.
- Nie mówiłam ci - zaczęła - ale Bridget urodziła się właściwie w trakcie
wesela.
- Co takiego?
Gładziła machinalnie Bridget po plecach. Uśmiechając się, przerzuciła
strony albumu.
- To ja w dniu urodzenia Bridget - powiedziała. - Byłam na weselu
znajomego kowboja i fotograf pstryknął mnie. Po paru minutach dostałam
bólów. - Roześmiała się.
- Zaczęłaś rodzić na weselu? - zapytał Wade, wyraznie wstrząśnięty.
- Byłam za głupia, żeby zdać sobie z tego sprawę, i dopiero w połowie
uroczystości poczułam, że coś jest nie tak.
Reston zachichotał.
- No, przy drugim dziecku będziesz już mądrzejsza.
Po tych słowach zaległa cisza. Nieprzyjemna cisza, stwierdziła szukając w
myślach sprytnej riposty. Ciekawe, myślała, czy kiedyś znowu zajdę w ciążę.
Wade chciał, żeby za niego wyszła... ale ona nawet nie zastanowiła się, co
to dla niej mogłoby oznaczać. Czy on chciałby mieć więcej dzieci?
Coś ją ścisnęło za gardło na myśl o tym, jak te inne dzieci powoływane by
były do życia. Każdy nerw w niej drgał nawet wtedy, gdy tylko czuła obecność
Wade'a, gdy był w pobliżu.
Przekazała mu album i wstała.
- Muszę się odświeżyć - rzekła.
Czasem tak jest albo tylko się tak wydaje, że jedno pociąga za sobą
drugie".
78
R S
Tej nocy, gdy leżał w swoim dawnym dziecinnym pokoju, wciąż słyszał
smutny głos Phoebe. Owo zdanie dzwięczało mu w pamięci.
Boże, jak on się okropnie czuł, najgorszy z najgorszych. Nie powiedziała
tego, i na pewno, tak sądził, nie wyobrażała sobie nawet, jak on to odebrał.
Wiedział jednak, że jej życie nie potoczy się tak, jakby się potoczyło, gdyby
była z nim.
Gdyby nie z tobą zaszła w ciążę..."
Tak, właśnie miał sobie za złe... Gdyby dał jej oparcie, jakiego
potrzebowała, a nie tylko seks, zapomniałaby o bólu... Gdyby nie był facetem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]