[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Diany zaczęty się już układać do pocałunku, kiedy naraz Matt
zachichotał, słysząc za plecami zdezorientowany głos swoje-
go przyrodniego brata.
Co on jej powiedział? pytał Terry, podczas gdy po-
zostali członkowi rodziny wycofywali się dyskretnie w stronę
drzwi.
Mam przez to rozumieć, że niczego się nie domy-
ślasz? parsknęła śmiechem Beth, wyślizgując się z pokoju.
Ale tęga głowa zauważyła złośliwie Lissa, idąc w
ślady siostry.
Wszystko w porządku, Terry powiedziała uspoka-
jająco Miriam. Zrozumiesz, kiedy przyjdzie twój czas.
Czas na co? nie kojarzył nadal Terry. Gdzie wy
wszyscy idziecie?
Twój czas na miłość odpowiedział mu Henry, ota-
czając syna ramieniem i pociągając za resztą. Udajemy się
wszyscy na śniadanie.
Miłość? powtórzył chłopak. To Matt i Diana są w
sobie zakochani?
Sądząc z tego, jak teraz na siebie patrzą powiedział
Henry, a jego głos dotarł z holu do dwojga zainteresowanych
można zaryzykować takie stwierdzenie.
Kochają się? mruknął Matt. Kochają się nawza-
jem?
Tak wyszeptała Diana, pochylając się naprzód, aby
złączyć usta z jego ustami.
Matt cofnął głowę na tyle, by móc spojrzeć w jej za-
mglone, ciemne oczy.
A więc powiedz to, królewno. Ja powiedziałem. Te-
raz chcę, muszę, to usłyszeć od ciebie.
Kocham cię, Matt. Głos dziewczyny był silny i
pewny. Zawsze cię kochałam. Zawszę będę cię kochać.
Na wargi wypłynął jej żartobliwy uśmieszek. I nie wyobra-
żaj sobie, że zdołasz przede mną uciec, bo na całym świecie
nie ma takiego miejsca, w którym bym cię nie znalazła. Co ty
na to?
Matt odpowiedział jej na początek milcząco, długim,
głębokim pocałunkiem. Kiedy uniósł głowę, jego szare oczy
płonęły i odparł z przekornym uśmiechem:
Wesołych i szczęśliwych Zwiąt Bożego Narodzenia,
Diano!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]