[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedzi? Może Holder powie nam w końcu, dlaczego Les to
zrobiła? Albo nawet lepiej: jak to zrobiła? Może dowiemy się, czy
Holder faktycznie ma skłonności samobójcze? Patrzy na mnie
ponownie, biorąc się pod boki. To prawda, Holder? Serio ustaliłeś już
datę swojej śmierci?
Teraz wszyscy patrzą na mnie. Daniel wyciąga przed siebie
dłonie.
Zaczekaj. Nie odpowiadaj. Ponownie się obraca i spogląda na
wyraznie przerzedzony tłumek uczniów. Myślę, że powinniśmy
porobić zakłady. Czy ktoś może mi podać kartkę i długopis? Stawiam
na to, że to się wydarzy w przyszły czwartek oznajmia, wyjmując
portfel z kieszeni.
Najwyrazniej nielegalne zakłady to zbyt wiele dla opiekunki
stołówki, bo dziewczyna momentalnie rusza w stronę Daniela. Widząc
ją, mój kumpel natychmiast chowa portfel.
Zakłady możemy zrobić po szkole dodaje i zeskakuje ze
stolika.
Odwracam się i ruszam w stronę drzwi. Daniel idzie za mną.
Kiedy tylko zamykają się za nami drzwi, stołówka wybucha gwarem
rozmów. Docieramy do szafek z naszymi rzeczami. Odwracam się w
jego stronę, nie wiedząc, czy powinienem go walnąć, czy się przed nim
pokłonić.
Jesteś naprawdę poryty mówię ze śmiechem. Daniel
przesuwa dłońmi po twarzy i opiera się z ciężkim westchnieniem o
szafki.
Taaa... Wcale nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ale nie mogłem
już dłużej tego znieść. Nie mam pojęcia, jak to wytrzymujesz.
Ja również przyznaję, sięgając do szafki po kluczyk do
samochodu. Chyba dam sobie spokój na dziś. Nie chcę się tu kręcić.
Daniel otwiera usta, gdy nagle za moimi plecami rozlega się
donośne chrząknięcie. Odwracam się i widzę dyrektora Joinera, który
wbija rozgniewane spojrzenie w mojego kumpla.
Kiedy przenoszę wzrok na Daniela, ten wzrusza ramionami.
No to do jutra mówi. Wygląda na to, że pan dyrektor
chciałby uciąć sobie ze mną pogawędkę.
Raczej wysłać cię do kozy odzywa się poważnym tonem
Joiner. Daniel przewraca oczami i rusza za nim do jego gabinetu.
Zabieram książki potrzebne do napisania pracy dla Mulligana,
zamykam szafkę i ruszam w kierunku wyjścia. Nagle zatrzymuję się w
pół kroku, słysząc, jak ktoś wypowiada imię Les. Wyglądam zza rogu i
dostrzegam czteroosobową grupkę uczniów opierających się o szafki.
Jeden z chłopaków trzyma w ręce telefon, reszta pochyla się nad nim,
oglądając film odtwarzany na ekranie. Z głośniczka słychać głos
Daniela. Najwyrazniej ktoś nagrał jego dzisiejsze przedstawienie i
nagranie już zaczęło krążyć. Zwietnie. Dodatkowa pożywka dla plotek.
Nie mam pojęcia, o co mu chodziło oznajmia chłopak z
komórką. Nie spodziewał się chyba, że nie będziemy o tym gadać?
Jeśli ktoś jest na tyle żałosny, żeby odebrać sobie życie, to jasne, że
ludzie o tym mówią. Moim zdaniem Les za mocno starała się wyróżnić,
zamiast pójść prostą...
Nie czekam, aż skończy. Telefon, który wyrywam mu z ręki,
roztrzaskuje się o szafkę, ale nawet ten dzwięk wydaje się cichy w
porównaniu z odgłosem mojej pięści lądującej po raz pierwszy na jego
szczęce. Nie wiem, czy kolejne uderzenia są głośniejsze, bo wszystko
wokół mnie momentalnie cichnie. Chłopak leży na podłodze, a ja
siedzę na nim, waląc tak mocno, jakbym miał nadzieję, że już nigdy
więcej się nie odezwie. Jacyś ludzie ciągną mnie za ręce i koszulkę, ale
nie przestaję go obijać. Patrząc na swoje coraz bardziej zakrwawione
pięści, pozwalam, by gniew wciąż się odnawiał.
Chyba dostali to, na co czekali. Załamałem się.
Odbiło mi.
I naprawdę mi to wisi.
ROZDZIAA PITY
Les,
wszystkiego najlepszego z okazji pięciu tygodni od śmierci.
Przepraszam, że ostatnio się nie odzywałem, ale sporo się
wydarzyło. Na pewno się uśmiejesz, kiedy usłyszysz, że ja, Dean
Holder, zostałem aresztowany.
Dwa tygodnie temu, broniąc Twojego honoru, wpakowałem się w
bójkę w szkole. Choć właściwie trudno to nazwać bójką. Wydaje mi się,
że do bójki potrzeba dwóch osób, a to starcie było zdecydowanie
jednostronne.
Tak czy inaczej, trafiłem do aresztu. Siedziałem tam jakieś trzy
godziny, zanim mama wpłaciła kaucję, więc brzmi to grozniej, niż
faktycznie wyglądało. Muszę przyznać, że chyba po raz pierwszy
ucieszyłem się, że jest prawniczką.
Jestem niezle wkurzony i nie mam pojęcia, co z tym zrobić.
Mama musiała ostatnio zmagać się z wieloma rzeczami, a ta bójka w
szkole na pewno jej nie pomogła. Wydaje się jej, że nas zawiodła.
Twoje samobójstwo sprawiło, że całkowicie przestała wierzyć w to, że
potrafi być matką. Naprawdę, aż przykro na to patrzeć. A teraz jeszcze
mnie zaczęło odpierdalać, co tylko zwiększyło jej zwątpienie. Do tego
stopnia, że zmusiła mnie, żebym na jakiś czas zamieszkał z ojcem.
Myślę, że to dla niej zbyt wiele. Po tym, jak spuściłem wpiernicz
temu debilowi w szkole, przyznała wprost, że jej zdaniem wymagam
większej pomocy, niż ona sama jest mi w stanie w tym momencie
zapewnić. Robiłem wszystko, by ją przekonać do zmiany zdania, ale po
porannym przesłuchaniu w sądzie wyszło na to, że sędzia się z nią
zgadza. Tata właśnie jedzie, żeby mnie stąd zabrać. Za jakieś pięć
godzin wyruszę w drogę powrotną do naszego rodzinnego miasteczka.
Do miejsca, gdzie zaczął się nasz zjazd po równi pochyłej.
Pamiętasz, jak to wszystko wyglądało, kiedy byliśmy mali? Zanim
pozwoliłem Hope wsiąść do tego samochodu?
Wszystko było dobrze. Naprawdę dobrze. Mama i tata byli
szczęśliwi, my byliśmy szczęśliwi. Kochaliśmy całą okolicę, nasz dom i
naszego kota, który wciąż wskakiwał do tej cholernej studni na
podwórzu. Nawet już nie pamiętam, jak się nazywał, ale do tej pory nie
spotkałem głupszego kota.
Zaczęliśmy się staczać dopiero wtedy, gdy zostawiłem zapłakaną
Hope przed jej domem. Tego dnia wszystko się zmieniło. Pojawili się
dziennikarze, niepokój narastał, a my straciliśmy całkowicie zaufanie
do innych ludzi.
Mama chciała się wyprowadzić z miasta, tata nie chciał rzucać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]