logo
 Pokrewne IndeksBeaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śmierć łajdakaCrownover Jay Zaryzykuj ze mną 02 Zaryzykuj miłośćCabot Meg Papla 02 Papla wielkim mieście186. Macomber Debbie Pora na romans 02 Pora na ślubSmith Ready Jeri [Aspect of Crow 02] Voice of CrowStar Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowellEssentials of Maternity Newborn and Women's Health 3132A 02 p021 041Andi Marquette [Far Seek Chronicles 02] A Matter of Blood (pdf)Harrison Harry Bill Bohater Galaktyki 02 Na planecie zabutelkowanych mĂłzgĂłwMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    odpowiedzi? Może Holder powie nam w końcu, dlaczego Les to
    zrobiła? Albo nawet lepiej: jak to zrobiła? Może dowiemy się, czy
    Holder faktycznie ma skłonności samobójcze?  Patrzy na mnie
    ponownie, biorąc się pod boki.  To prawda, Holder? Serio ustaliłeś już
    datę swojej śmierci?
    Teraz wszyscy patrzą na mnie. Daniel wyciąga przed siebie
    dłonie.
     Zaczekaj. Nie odpowiadaj.  Ponownie się obraca i spogląda na
    wyraznie przerzedzony tłumek uczniów.  Myślę, że powinniśmy
    porobić zakłady. Czy ktoś może mi podać kartkę i długopis? Stawiam
    na to, że to się wydarzy w przyszły czwartek  oznajmia, wyjmując
    portfel z kieszeni.
    Najwyrazniej nielegalne zakłady to zbyt wiele dla opiekunki
    stołówki, bo dziewczyna momentalnie rusza w stronę Daniela. Widząc
    ją, mój kumpel natychmiast chowa portfel.
     Zakłady możemy zrobić po szkole  dodaje i zeskakuje ze
    stolika.
    Odwracam się i ruszam w stronę drzwi. Daniel idzie za mną.
    Kiedy tylko zamykają się za nami drzwi, stołówka wybucha gwarem
    rozmów. Docieramy do szafek z naszymi rzeczami. Odwracam się w
    jego stronę, nie wiedząc, czy powinienem go walnąć, czy się przed nim
    pokłonić.
     Jesteś naprawdę poryty  mówię ze śmiechem. Daniel
    przesuwa dłońmi po twarzy i opiera się z ciężkim westchnieniem o
    szafki.
     Taaa... Wcale nie chciałem, żeby to tak wyszło. Ale nie mogłem
    już dłużej tego znieść. Nie mam pojęcia, jak to wytrzymujesz.
     Ja również  przyznaję, sięgając do szafki po kluczyk do
    samochodu.  Chyba dam sobie spokój na dziś. Nie chcę się tu kręcić.
    Daniel otwiera usta, gdy nagle za moimi plecami rozlega się
    donośne chrząknięcie. Odwracam się i widzę dyrektora Joinera, który
    wbija rozgniewane spojrzenie w mojego kumpla.
    Kiedy przenoszę wzrok na Daniela, ten wzrusza ramionami.
     No to do jutra  mówi.  Wygląda na to, że pan dyrektor
    chciałby uciąć sobie ze mną pogawędkę.
     Raczej wysłać cię do kozy  odzywa się poważnym tonem
    Joiner. Daniel przewraca oczami i rusza za nim do jego gabinetu.
    Zabieram książki potrzebne do napisania pracy dla Mulligana,
    zamykam szafkę i ruszam w kierunku wyjścia. Nagle zatrzymuję się w
    pół kroku, słysząc, jak ktoś wypowiada imię Les. Wyglądam zza rogu i
    dostrzegam czteroosobową grupkę uczniów opierających się o szafki.
    Jeden z chłopaków trzyma w ręce telefon, reszta pochyla się nad nim,
    oglądając film odtwarzany na ekranie. Z głośniczka słychać głos
    Daniela. Najwyrazniej ktoś nagrał jego dzisiejsze przedstawienie i
    nagranie już zaczęło krążyć. Zwietnie. Dodatkowa pożywka dla plotek.
     Nie mam pojęcia, o co mu chodziło  oznajmia chłopak z
    komórką.  Nie spodziewał się chyba, że nie będziemy o tym gadać?
    Jeśli ktoś jest na tyle żałosny, żeby odebrać sobie życie, to jasne, że
    ludzie o tym mówią. Moim zdaniem Les za mocno starała się wyróżnić,
    zamiast pójść prostą...
    Nie czekam, aż skończy. Telefon, który wyrywam mu z ręki,
    roztrzaskuje się o szafkę, ale nawet ten dzwięk wydaje się cichy w
    porównaniu z odgłosem mojej pięści lądującej po raz pierwszy na jego
    szczęce. Nie wiem, czy kolejne uderzenia są głośniejsze, bo wszystko
    wokół mnie momentalnie cichnie. Chłopak leży na podłodze, a ja
    siedzę na nim, waląc tak mocno, jakbym miał nadzieję, że już nigdy
    więcej się nie odezwie. Jacyś ludzie ciągną mnie za ręce i koszulkę, ale
    nie przestaję go obijać. Patrząc na swoje coraz bardziej zakrwawione
    pięści, pozwalam, by gniew wciąż się odnawiał.
    Chyba dostali to, na co czekali. Załamałem się.
    Odbiło mi.
    I naprawdę mi to wisi.
    ROZDZIAA PITY
    Les,
    wszystkiego najlepszego z okazji pięciu tygodni od śmierci.
    Przepraszam, że ostatnio się nie odzywałem, ale sporo się
    wydarzyło. Na pewno się uśmiejesz, kiedy usłyszysz, że ja, Dean
    Holder, zostałem aresztowany.
    Dwa tygodnie temu, broniąc Twojego honoru, wpakowałem się w
    bójkę w szkole. Choć właściwie trudno to nazwać bójką. Wydaje mi się,
    że do bójki potrzeba dwóch osób, a to starcie było zdecydowanie
    jednostronne.
    Tak czy inaczej, trafiłem do aresztu. Siedziałem tam jakieś trzy
    godziny, zanim mama wpłaciła kaucję, więc brzmi to grozniej, niż
    faktycznie wyglądało. Muszę przyznać, że chyba po raz pierwszy
    ucieszyłem się, że jest prawniczką.
    Jestem niezle wkurzony i nie mam pojęcia, co z tym zrobić.
    Mama musiała ostatnio zmagać się z wieloma rzeczami, a ta bójka w
    szkole na pewno jej nie pomogła. Wydaje się jej, że nas zawiodła.
    Twoje samobójstwo sprawiło, że całkowicie przestała wierzyć w to, że
    potrafi być matką. Naprawdę, aż przykro na to patrzeć. A teraz jeszcze
    mnie zaczęło odpierdalać, co tylko zwiększyło jej zwątpienie. Do tego
    stopnia, że zmusiła mnie, żebym na jakiś czas zamieszkał z ojcem.
    Myślę, że to dla niej zbyt wiele. Po tym, jak spuściłem wpiernicz
    temu debilowi w szkole, przyznała wprost, że jej zdaniem wymagam
    większej pomocy, niż ona sama jest mi w stanie w tym momencie
    zapewnić. Robiłem wszystko, by ją przekonać do zmiany zdania, ale po
    porannym przesłuchaniu w sądzie wyszło na to, że sędzia się z nią
    zgadza. Tata właśnie jedzie, żeby mnie stąd zabrać. Za jakieś pięć
    godzin wyruszę w drogę powrotną do naszego rodzinnego miasteczka.
    Do miejsca, gdzie zaczął się nasz zjazd po równi pochyłej.
    Pamiętasz, jak to wszystko wyglądało, kiedy byliśmy mali? Zanim
    pozwoliłem Hope wsiąść do tego samochodu?
    Wszystko było dobrze. Naprawdę dobrze. Mama i tata byli
    szczęśliwi, my byliśmy szczęśliwi. Kochaliśmy całą okolicę, nasz dom i
    naszego kota, który wciąż wskakiwał do tej cholernej studni na
    podwórzu. Nawet już nie pamiętam, jak się nazywał, ale do tej pory nie
    spotkałem głupszego kota.
    Zaczęliśmy się staczać dopiero wtedy, gdy zostawiłem zapłakaną
    Hope przed jej domem. Tego dnia wszystko się zmieniło. Pojawili się
    dziennikarze, niepokój narastał, a my straciliśmy całkowicie zaufanie
    do innych ludzi.
    Mama chciała się wyprowadzić z miasta, tata nie chciał rzucać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl