[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiedząc, że mógłby pytać w nieskończoność, a ona i tak by nie odpowiedziała, zrobił krok w przód. Nie
odsunęła się, żeby go przepuścić. Była tak blisko, że czuł miodowy zapach jej włosów.
Ogarnęło go nieracjonalne pragnienie, żeby podejść jeszcze bliżej i jej dotknąć. Przytulić twarz do jej szyi,
włosów, wdychać ten piękny zapach... Zorientował się, że zrobił kolejny krok. Jordan nawet nie drgnęła.
Stał już w drzwiach, ale nie śmiał przekroczyć progu. Jeszcze nie. Musiał zdobyć jej zaufanie.
- Chciałem tylko o czymś z tobą porozmawiać, Jordan. Mogę wejść? Proszę.
Zmrużyła oczy i splotła ramiona, jakby chciała się za nimi ukryć.
- Przygotowywałam się już do snu...
- Gdzie Spencer?
Zauważył błysk niepokoju w jej oczach, zanim odwróciła wzrok.
- Zpi.
- Naprawdę musimy porozmawiać. To potrwa tylko minutę. Proszę!
Pokręciła głową i położyła dłoń na klamce.
- Ja... sądzę, że to nie jest dobry pomysł.
Ona się boi, pomyślał. Zobaczył, że drży jej ręka. Jordan okazała słabość, boi się, że ją skrzywdzę. Zalała
go fala emocji. Rozpoznał przytłaczający instynkt opiekuńczy, którego nie czuł od lat. Od... od czasu, gdy
poznał Jeanette.
Zmusił się, by o tym nie myśleć. Jeanette należała do przeszłości, a on musiał się skupić na tym, co działo
się tu i teraz. Na Jordan.
Tłumiąc instynkt, który kazał mu chronić tę kobietę i pozyskać jej zaufanie, Beau nabrał przekonania, że
była niewinna. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Cokolwiek stało się w Filadelfii, cokolwiek robiło
u niej to dziecko... Na pewno miało to logiczne wytłumaczenie.
- Jordan, chcę ci pomóc - powiedział cicho. - Nigdy bym cię nie skrzywdził. Możesz mi zaufać. Wpuść
mnie do środka i porozmawiajmy.
Nadal stała nieruchomo, z ostrożnym wyrazem twarzy.
- Jak to, chcesz mi pomóc? - zapytała nerwowo. - W czym?
- We wszystkim, czego potrzebujesz - odpowiedział lakonicznie.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - Nacisnęła klamkę i lekko pociągnęła drzwi do siebie.
Położył na nich dłoń.
- Nie zamykaj - poprosił. - Błagam. Powiedz, co się dzieje. Może zdołam ci pomóc.
- O czym mówisz? - W jej głosie słychać było zdziwienie, ale na twarzy malował się niepokój. Chyba
podejrzewała, Q co mogło chodzić. Wiedziała, że Beau mówił o Spencerze.
- Słuchaj, czytałem dziś gazetę. Zobaczyłem jego nazwisko, to stało się w Filadelfii, więc domyśliłem się...
Patrzyła na niego, powoli kręcąc głową, jakby doszukiwała się sensu w jego słowach.
- Ale nie tylko o to chodzi - naciskał Beau, przyglądając jej się uważnie. - Było tam zdjęcie... Nie Spencera,
ale rozpoznałem, że to ich syn.
Wyglądała na szczerze zdumioną. Jeszcze raz pociągnęła drzwi ku sobie, a on znów je przytrzymał.
- Beau, nie wiem, o czym mówisz. To nie ma sensu.
Musiał powiedzieć to wprost. Czy było inne wyjście? Czuł, że Jordan zaraz zatrzaśnie mu drzwi przed
nosem.
Odetchnął głęboko.
- Jordan, ja wiem, że ten chłopiec to Spencer Averill i wiem, co stało się z jego rodzicami. Ale nie wiem,
dlaczego tu jest i czy ty miałaś coś wspólnego z ich zabójstwem.
Jordan czuła się tak, jakby tonęła w morzu bez dna.
Zwiat wokół niej nagle się zamazał, powykrzywiał, odsunął. Nie mogła oddychać, a gdy próbowała się
poruszyć, ciało wykonywało jej polecenia w zwolnionym tempie. Cofnęła się o krok, żeby odsunąć się od
Beau i strasznych słów, które przed chwilą wypowiedział. Poczuła, że uginają się pod nią nogi. Osuwając
się, zobaczyła, że Beau wyciąga do niej ręce. Podtrzymał ją. Starała się odetchnąć, zrozumieć cokolwiek z
tego, co usłyszała.
- Jordan, dobrze się czujesz?
Nie mogła wydobyć głosu.
- Nie wiedziałaś. Mój Boże! Ty nie wiedziałaś!
Trzymał ją za ramiona tak, że nie mogła się ruszyć. Z myśli, kłębiących się w jej głowie, wyłoniła się
jedna, że powinna się obawiać tego obcego człowieka. A jednak nie czuła strachu.
- Nie - wykrztusiła. - Nie wiedziałam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]