[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zagadką. Zastanawiałam się, czy nie okaże się zupełnie inny, niż sobie wyobrażałam.
Niech to diabli wezmą! - dodała w duchu. To unikanie prawdy musi się skończyć! Nie mam w tym
wprawy i wolałaabym, żeby mi to nie weszło w nawyk.
Tymczasem w pokoju gościnnym na górze Sean myślał mniej więcej o tym samym. Jemu co
prawda kłamstwa i oszustwa nie były obce. Podwójne życie, jakie prowadzili z bratem przez lata w
Londynie, sprawiło, że stało się to jego drugą naturą. Za dnia był angielskim dżentelmenem,
człowiekiem niezależnym, koneserem sztuki, kupującym i sprzedającym piękne przedmioty. Gładki
angielski akcent zdobył dzięki pomocy znajomego, który ukończył uniwerrsytet w Cambridge. Pod
osłoną nocy zaś zajmował się graabieżą i był osławioną Klątwą Irlandczyków. O tak, z oszuustwem
był za pan brat.
Schodząc do pokoju jadalnego, Sean zdawał sobie sprawę, że oszustwo, które planuje, jest bardziej
osobistej natury. Harry Belmont zabił Briana i musi za to zapłacić. Seanwiedział, że zadanie nie
będzie proste, mógł się bowiem przekonać w czasie krótkiej rozmowy z gospodarzem, że nie jest on
głupcem. Co więcej, Irlandczyk liczył się z tym, że wyszedł trochę z wprawy w ukrywaniu swojej
prawdziwej twarzy. W ciągu lat spędzonych w Ameryce żył swobodnie i otwarcie, nie miał ani
potrzeby, ani ochoty zmieniać tożsamości.
Gdy majordomus Belmonta zapowiadał go, Sean westchnął z żalem na wspomnienie wolności,
którą zostawił za sobą. Cóż, pomyślał, idąc przywitać się z gospodarzem, może wrócę do tego,
kiedy załatwię tę cholerną sprawę.
- Widzę, że jest pan punktualny - powiedział Harry, spojjrzawszy spode łba na wysoki zegar,
którego mosiężna tarcza wskazywała osiem po dziesiątej. - Miło nam pana widzieć!
Kiedy mężczyzni wymieniali uścisk dłoni, Ariana przyjrzała się Irlandczykowi. Zadrżała lekko i
poczuła coś, czego nie potrafiła nazwać. W końcu nigdy przedtem nie spotkała takiego mężczyzny
jak Sean O'Hara. Spotkałaś, dziesięć lat temuuupomniała się w duchu.
Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiu wiidziała, a miała okazję widzieć ich wielu w
czasie ostatnich miesięcy w Londynie. Był wysoki i dobrze zbudowany, szeroki w barach, a
jednocześnie gibki i poruszał się z gracją rzadką u człowieka o tak mocnej posturze.
Pożyczone ubranie, które nosił z niedbałą elegancją, pasowało na niego idealnie, co mogło być
zasługą zarówno wdzięku Irlandczyka, jak i zdolności pani Mahoney w posługiwaiu się igłą i nitką.
Niebieski welwetowy surdut Harry'ego leżał na nim doskonale, a śnieżnobiały kołnierzyk
podkreślał opaloną karnację pięknej męskiej twarzy. Jedwabna jasnoniebieska kamizelka, delikatnie
haftowana srebrną nitką, dopełniała całoości. Szare satynowe spodnie również pasowały idealnie.
Ariana zarumieniła się jednak na wspomnienie kusych bryczesów, a raczej tego, co podkreślały, gdy
zastała Irlandczyka w jego pokoju. Przeniosła spojrzenie na wysokie buty mężczyzny i stwierdziła,
że muszą należeć do niego, bo choć były wypasstowane i wypolerowane, wciąż miały ślady po
słonej wodzie.
Harry odwrócił się i poprowadził gościa do córki. Wtedy miała okazję przyjrzeć sięjego twarzy -
silna, ostro zarysowana szczęka, idealnie prosty nos, wysoko osadzone kości policzkoowe, dodające
męskości zmarszczki i pięknie zarysowane usta.
Złapała się na tym, że wpatruje się w te niebieskie oczy i na krótką szaloną chwilę zakręciło j ej się
w głowie i znów poczuła coś, czego nie potrafiła określić.
- Pan pozwoli, że przedstawię panu moją córkę, Arianę- rzekł jej ojciec.
Sean chciał odpowiedzieć, ale Ariana go uprzedziła.
_ Och, panie O'Hara, nie wie pan, jak mi miło w końcu pana poznać. Całymi dniami czekałam na.tę
okazję.
Sean uniósł brwi, a jego oczy zabłysły z rozbawienia, gdy pochylił się uprzejmie nad wyciągniętą
dłonią dziewczyny.
- Droga pani, cała przyjemność leży po mojej stronie, zapewniam - powiedział, ale kiedy się
wyprostował, usta drgnęły mu w lekkim uśmiechu. - Z pewnością pani przesadza dodał, patrząc j
ej prosto w oczy - mówiąc o dniach. Zapewne ma pani na myśli godziny, być może, w najlepszym
razie pół dnia.
Ariana poczuła gorący płomień na policzkach i rzuciła ukradkowe spojrzenie na ojca, by sprawdzić,
ile zrozumiał z tej wymiany zdań.
Na szczęście, ku jej wielkiej uldze, pojawił się Treadwell z tacą, na której stała karafka z sherry i
trzy kieliszki, co odwróciło uwagę Harry'ego.
Ojciec dał znak, by usiąść, i zamienił kilka słóW z majorrdomusem. Ariana w tym czasie posłała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]