[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arleigh.
Patrzył, jak Shannon wtacza to za pomarańczową barierkę.
Rozdział 36
Maryalice
Bez wrzasków, proszę powiedział ten, który ją trzymał, a potem zabrał
dłoń z jej ust.
Gdzie to jest?
Wyblakłe oczy Eddiego.
Tam powiedziała Chia, pokazując palcem. Widziała postrzępiony skraj
niebiesko-żółtego plastiku, wystający z otwartej torby. Potem zobaczyła, że Mary-
alice śpi na różowym łóżku, zwinięta w kłębek, w butach na wysokich obcasach,
z twarzą nakrytą poduszką. Na małej lodówce stał rząd pustych buteleczek.
Eddie wyjął z kieszeni czarno-złote pióro i podszedł do torby. Pochylił się
i odchylił piórem plastik, zaglądając do środka.
Jest powiedział.
Jest? Druga dłoń wciąż trzymała ramię siedzącej na podłodze Chii.
Mamy to potwierdził Eddie.
Nie ruszaj się. Dłoń puściła jej ramię i klęczący za nią mężczyzna wstał,
podszedł do łóżka, po czym zajrzał do torby. Był wyższy od Eddiego, w beżowym
garniturze i lśniących kowbojskich butach. Grube rysy twarzy, włosy odrobinę ja-
śniejsze niż Eddiego, czerwonawe, półksiężycowate znamię na prawym policzku.
Dlaczego jesteś tego taki pewny?
Jezu, Jewgienij. . .
Mężczyzna wyprostował się, spojrzał na Maryalice, nachylił się i zdjął jej
z twarzy poduszkę.
Jak to jest, że twoja kobieta śpi sobie w tym pokoju, Eddie?
Eddie dopiero wtedy poznał Maryalice.
Kurwa powiedział.
Mówiłeś nam, że ta kobieta i dziewczyna się nie znały. Mówiłeś, że spo-
tkały się w samolocie, zupełnie przypadkowo. Czy to przypadek, że twoja kobieta
jest tutaj? My nie lubimy przypadków.
180
Eddie popatrzył na Maryalice, potem na mężczyznę najwidoczniej Rosja-
nina i w końcu na Chię.
Co ta suka tu robi, do kurwy nędzy?
Spoglądał na Chię, jakby była czemuś winna.
Znalazła nas powiedziała Chia. Mówiła, że ma kontakty w przedsię-
biorstwie taksówkowym.
Nie warknął Rosjanin to my mamy kontakty w przedsiębiorstwie
taksówkowym. Za dużo tych przypadków.
Przecież mamy to, no nie? rzekł Eddie. Dlaczego chcesz wszystko
komplikować?
Rosjanin potarł policzek, jakby chciał zetrzeć znamię.
Zastanów się powiedział. Dajemy ci izotop. Chcesz wiedzieć, czy to
izotop, możesz sprawdzić. Ty dajesz nam to. Czubkiem kowbojskiego buta trącił
torbę Chii.
Skąd mamy wiedzieć, co to jest?
Jewgienij powiedział bardzo spokojnie Eddie chyba wiesz, że takie
interesy wymagają odrobiny zaufania.
Rosjanin rozmyślał przez chwilę.
Nie powiedział. Odrobina nie wystarczy. Nasi ludzie połączyli tę
dziewczynę ze znanym zespołem rockowym. Dla kogo ona pracuje, Eddie? Dziś
wieczorem posłaliśmy ludzi, żeby z nimi pogadali, a oni rzucili się na nas jak
stado pierdolonych wilków. Wciąż brakuje mi jednego człowieka.
Nie pracuję dla Lo/Rez powiedziała Chia. Należę do ich klubu! Ma-
ryalice podrzuciła mi to do torby, kiedy spałam w samolocie!
Masahiko jęknął, westchnął i chyba odzyskał przytomność. Eddie nadal trzy-
mał w ręku paralizator.
Chcesz jeszcze? zapytał chłopaka, spięty i wściekły.
Eddie powiedziała Maryalice z łóżka ty niewdzięczna kupo gówna. . .
Siedziała na skraju łóżka, trzymając oburącz wycelowaną w Eddiego zapal-
niczkę.
Zesztywniał. Było widać, jak traci pewność siebie i zastyga w miejscu.
Zaufanie powiedział Rosjanin.
Jezu, Maryalice rzekł Eddie. Skąd to masz? Czy wiesz, że to tutaj
nielegalne?
Od jednego Rosjanina odparła. Otwór wylotowy wielkości grejpfru-
ta. . .
Głos Maryalice brzmiał zupełnie trzezwo, lecz widząc jej przekrwione oczy,
Chia zrozumiała, że kobieta jest pijana. A na dodatek agresywna.
Myślisz, że możesz wykorzystywać ludzi, Eddie? Wyciskać i wyrzucać?
Czubkiem buta zdjęła z nogi jedną szpilkę, a potem drugą. Stała boso na pod-
łodze, chwiejąc się, ale trzymając atrapę w wyprostowanych rękach, jak gliniarz
181
w telewizji.
Eddie nadal trzymał paralizator.
Każ mu to rzucić, Maryalice! poradziła Chia.
Rzuć to powiedziała Maryalice z wyrazną przyjemnością. Przez całe ży-
cie słyszała, jak mówili to inni, a teraz sama mogła tak powiedzieć. Eddie upuścił
paralizator. Kopnij go do mnie.
To druga połowa kwestii, pomyślała Chia. Paralizator wylądował niedaleko
jej kolan, obok gogli, które leżały na wykładzinie, wciąż podłączone do Sand-
bendera. Widziała dwa blizniacze prostokąty matowych obiektywów, będących
prostymi kamerami wideo. Gdyby Zona weszła teraz do systemu Chii i aktywo-
wała gogle, zobaczyłaby widziane z żabiej perspektywy stopy Maryalice,
buciki Eddiego, kowbojskie buty Rosjanina i może bok głowy Masahiko.
Niewdzięcznik mówiła Maryalice. Niewdzięczna kupa gówna. Właz
do łazienki.
Zmieniła pozycję tak, że celowała lufą w Eddiego i Rosjanina, stojąc naprze-
ciw otwartych drzwi łazienki.
Wiem, że jesteś zła. . .
Gówno. Miejsce gówna jest w ubikacji, Eddie. Właz do łazienki.
Eddie cofnął się o krok, unosząc dłonie gestem, który miał wyrażać rozsądek
i zrozumienie. Rosjanin też się cofnął.
Siedem pierdolonych lat powiedziała Maryalice. Siedem. Nie byłeś
nawet gównem, kiedy cię poznałam. Boże. Ty i te twoje gadki. Niedobrze się
robi. A kto płacił czynsz? Kto kupował żarcie? Kto sprawił ci te pieprzone ciuchy,
cholerny eleganciku? Ty z tymi twoimi gadkami, fasonem, a przecież powinieneś
mieć mniejszy pierdolony telefon niż inni, bo mówię ci, kochasiu, że na pewno
nie masz większego kutasa!
Maryalice lekko trzęsły się ręce, przez co zapalniczka wyglądała w nich jesz-
cze grozniej.
Maryalice zaczął Eddie wiesz, że doceniam wszystko, co dla mnie
zrobiłaś, by pomóc mi w mojej karierze. Nie zapomniałem o tym nawet na chwi-
lę, mała, wierz mi, nigdy, a to tylko nieporozumienie, mały wybój na autostradzie
życia, więc jeśli tylko odłożysz ten pieprzony pistolet napijemy się, jak cywilizo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]