logo
 Pokrewne IndeksChilde 03 śąośÂ‚nierzu nie pytajdieta proteinowaDemons of Eden Mark Ellis(1)FM Busby Long View 3 Zelde M'TanaWilhelmina Skulska Sylwester inspektora RogoszaCarol Lynne Hell On Wheel (pdf)Jeanette Winterson PśÂ‚eć‡ wiśÂ›niKukliśÂ„ski Piotr Saga Dworek Pod Malwami 04 MśÂ‚oda śąonaCarol Lynne [Cattle Valley 10] The Last Bouquet (pdf)Graham Heather Pod sloncem Florydy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lorinka.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    piżamy, po czym zsunęła spodenki!
    - On ma pięć lat? - Sally delikatnie obmacywała brzuch i pachwiny
    chłopca. Po prawej stronie wyczuła znamienny opór.
    - Auu! - jęknął chłopiec. - Boli!
    - Przepraszam, skarbie. Jeszcze tylko ten raz. Nacisnęła punkt
    McBurneya. Chłopiec wrzasnął wniebogłosy.
    - Muszę skorzystać z telefonu, żeby wezwać karetkę. -Gładziła
    chłopca po głowie gestem przepraszającym za ból, jaki musiała mu zadać.
    - Obawiam się, że to wyrostek. Potrzebna natychmiastowa pomoc.
    - Zapalenie wyrostka? Nie wiedziałam, że dzieciom to się też zdarza!
    - Matka gestem wskazała Sally telefon i zajęła się pocieszaniem syna.
    - Zaraz tu będą - oznajmiła Sally, odkładając słuchawkę. - Posiedzę
    przy nim, a pani niech spakuje niezbędne rzeczy.
    Widziała, że płacz malca wyprowadza matkę z równowagi. Im
    bardziej kobieta była zdenerwowana, tym rozpaczliwiej chłopiec szlochał.
    - Co mam spakować?
    - Na razie przybory toaletowe i ulubioną zabawkę. - Posadziła sobie
    dziecko na kolanach. - Jak już będzie po wszystkim, może mu pani
    przynieść czystą piżamkę. Może chce pani zawiadomić męża? Zadzwonić
    do niego albo zostawić wiadomość, żeby się nie martwił, gdy wróci z
    pracy?
    120
    RS
    - Mąż wyjechał. Pracuje na Morzu Północnym, na platformie
    wiertniczej. - Kobieta najwyrazniej nie wiedziała, co zrobić najpierw.
    - Może pani zatelefonować do męża, gdy przyjedzie karetka... To
    chwilę potrwa.
    Kobieta wzięła się w garść. Przyniosła do salonu niezbędne rzeczy i
    włożyła je do szkolnego plecaka.
    Sprawdziwszy, czy wszystkie drzwi, oprócz frontowych, są
    pozamykane, usiadła przy telefonie.
    Gdy karetka zajechała przed dom, matka była już znacznie
    spokojniejsza. Przestała płakać i właśnie przekazywała chłopcu informacje
    od ojca.
    - Dzień dobry! - Sally usłyszała znajomy głos. - Dowiedziałem się,
    że czeka tu pewien młody człowiek, którego mam zabrać na specjalną
    przejażdżkę. Czy ktoś go widział?
    Sally uśmiechnęła się, czując, jak rozładowuje się napięta atmosfera.
    - Kto to jest? - zapytał trwożliwie Chłopiec.
    - Czy to ty jesteś moim pasażerem? - Luke przykucnął, aby nie
    peszyć małego pacjenta swoim ogromnym wzrostem, i wyciągnął do niego
    wielką dłoń. - Cześć, mam na imię Luke - powiedział z uśmiechem.
    Po chwili mała rączka niepewnie wsunęła się w jego dłoń.
    - Cześć, a ja Gary.
    - Zabierzemy twoją mamę? - Luke zniżył głos. - Czy ona była
    grzeczna?
    Gary zachichotał i skinął głową.
    - W porządku. Proszę wsiadać na mój latający dywan...
    121
    RS
    - Luke nakrył podłogę kocem. - Zapraszam. - Częścią koca owinął
    Gary'ego razem z Sally.
    - Oj, chyba się pomyliłem! - Z komicznym wyrazem twarzy
    rozdzielił ich ramieniem.
    - Moją mamę też wezmiesz na ręce? - Zaciekawiony zachowaniem
    Luke'a, chłopiec zapomniał o strachu i bólu.
    - Myślę, że mama i pani doktor zaniosą się same. - W salonie rozległ
    się radosny śmiech. Drogie panie, wasze pojazdy czekają!
    - Nie do wiary  dziwiła się matka Gary'ego, zbierając bagaże. - Jak
    szybko zapomniał o strachu i potraktował to wszystko jak zabawę. Oni
    wszyscy są tacy?
    - To świetni ludzie - uśmiechnęła się Sally, dodając w duchu, że
    Luke Nemo jest jednak wyjątkiem. Nikt mu nie dorówna.
    Pozostałe wizyty nie odznaczały się niczym szczególnym. W drodze
    do domu Sally już myślała o kolacji, gdy rozdzwonił się jej telefon
    komórkowy.
    - Mamy wezwanie od pani Sillitoe. Ostatni okres miała sześć tygodni
    temu i właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży. Ma bóle i zaczęła plamić.
    Sally zmartwiła się.
    Jean Sillitoe była taka szczęśliwa, kiedy dowiedziała się, że jest w
    ciąży, a teraz ma klasyczne objawy ciąży pozamacicznej.
    - Już jadę. Wyślijcie po nią karetkę. Spotkamy się w szpitalu.
    Przywiozę jej kartę. Proszę zawiadomić oddział ginekologiczny. Pęknięcie
    może zle się skończyć nie tylko dla płodu, ale i dla niej.
    Niecałe dwa tygodnie temu rozpromieniona Jean siedziała w
    gabinecie Sally.
    122
    RS
    - Nie wierzyłam, że coś takiego jeszcze mnie spotka. Tyle lat
    zajmowałam się matką, która chorowała na stwardnienie rozsiane, a potem
    ojciec miał zawał, więc nie odstępowałam go na krok. Czekaliśmy z
    mężem na tę chwilę prawie dwadzieścia lat...
    Czy to marzenie ma się nie ziścić?
    - W jakim jest stanie? - rzuciła zadyszana, wpadając do izby przyjęć.
    - Ma torsje, podwyższoną temperaturę i tętno, jest blada i się poci.
    Skarży się na ostry ból w prawym boku wyrecytował Luke, który już
    wiózł pacjentkę na spotkanie z lekarzami.
    - Krwawi?
    - Nie bardzo. - Przekazał chorą personelowi i odwrócił się w stronę
    Sally. - Mam dziwne przeczucie, że to nie jest ciąża pozamaciczna.
    Wydaje mi się, że mamy do czynienia z drugim wyrostkiem.
    - Jak to?! A plamienie?
    - Zdarza się u kilku procent ciężarnych. Pełna nadziei, chwyciła jego
    dłoń.
    - Bardzo bym chciała, żebyś miał rację.
    Ruszyła w stronę gabinetu, do którego zawieziono panią Sillitoe.
    Przy samych drzwiach zwróciła się do Luke'a:
    - Zobaczymy się jeszcze?
    - Bez kofeiny? - Uśmiechnął się porozumiewawczo. -Zgodzę się
    nawet, żebyś odwiozła mnie do domu.
    123
    RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl