[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyszły rok jakoś lepiej ułożył. Dlaczego właściwie nie, jeżeli na świecie istnieje
sprawiedliwość. Był zawsze dobrym chłopcem. O pracę nie jest trudno i trafił na złotą
dziewczynę. Zapomni o przeszłości.
Otworzył oczy. Zobaczył pochyloną nad nim matkę.
Co się stało?
Nic. Szczęśliwa jestem synku. Tyle czasu pozostawiłeś mnie samą.
Mamo! Ja ciebie pozostawiłem? Chyba mi wierzysz. Nic z tym nie miałem wspólnego.
Wiem o tym powiedziała z przekonaniem. Nigdy, ani przez chwilę nie miałam
wątpliwości. Ale teraz musisz się pośpieszyć. %7łebyś wypadł jak najlepiej. Wiesz, jacy są
Borkowscy. Ewa nie ukrywa, że jej rodzice mieli jakieś inne plany. Wybrali chłopca, który
pracuje jako kierowca w handlu. Taki ma zawsze dodatkowy zarobek, a dla rodziny wszystko
co najlepsze. Ewka mówi, żeby z nim nawet do kina nie poszła, a co dopiero do ołtarza.
Dowiedziałam się, co to za ludzie ci jej rodzice. On jest magazynierem na kolei, niezle
zarabia, nie pije, ale to skromny człowiek; Za to Borkowska odstawia damę.
Wyobrażam sobie, jak Ewka się z nimi gimnastykuje. Myśli, że ja nie wiem, ilu i jakich
musiała użyć argumentów, żeby mnie raczyli przyjąć, to znaczy wpuścić do mieszkania. Nic
dobrego z tego wszystkiego nie wyniknie ani dla mnie, ani dla ciebie. Jak jeszcze się
dowiedzą, że mamy w trójkę mieszkać w tym kurniku. Ich jedynaczka, a tu ani wody ciepłej,
trzeba palić pod kuchnią.
Jesteś zapisany do spółdzielni. Teraz młodzi, rozwojowe małżeństwa mają szansę&
Czekać na mieszkanie piętnaście lat. A jeszcze w moim przypadku. Kryminalista,
paragraf za gwałt zbiorowy. Mamo! Ty chyba nie chcesz widzieć rzeczywistości?
Ewa także nie. Wierzy ci we wszystkim, w waszą przyszłość także.
Jak długo? Czy ja nie widzę, co się naokoło dzieje. Rozpadają się małżeństwa, ludzie
wymyślają sobie problemy. A u nas? W każdej kłótni, nieporozumieniu, ona mi to wypomni.
Będę płacił za ten spacer z chłopakami. Ciągle mi mówiłaś, że jestem odludkiem, że trzeba
żyć z innymi. Zmiano się ze mnie, że chodzę tylko z mamuśką. Sądziłem, że wypiją piwo,
pogadają, może pójdziemy do dyskoteki. Znałem ich przecież. Co ich nagle opętało?
Ty nie byłeś nic a nic winien.
Mamo! To też nieprawda. Powinienem był zaraz uciec, zawiadomić kogo trzeba,
ratować tę dziewczynę. Stałem, przyglądałem się, jakbym był sparaliżowany. Na samym
początku, jak zrozumiałem, co się kroi, mogłem się jakoś wycofać.
Zatłukliby cię.
Może. Albo by zrezygnowali. Wiesz przecież, że Stefan i Karol to nie są bandyci.
Wypili za dużo, a ten obcy ich namówił. Dziewczyna też była winna, po co szła z nimi do
lasu. Ale mamo! Nie wracajmy do tamtego dnia. Ani Ewa, ani ja nie jesteśmy w stanie
wykreślić przeszłości.
Wiem wszystko, synku, nocami rozmyślam. Ale nie czas teraz na taką rozmowę. Zaraz
przyjdzie po ciebie Ewka. Musisz jakoś wyglądać. Może powiesz jej rodzicom, że byłeś
ofiarą przypadku. Walcz, wyłóż im całą prawdę.
Za nic, mamo. To nie ten rodzaj ludzi, którzy wykazaliby zrozumienie dla cierpień
obcego sobie człowieka. To oni będą walczyć. Jeżeli zechcą mnie upokorzyć, zrezygnuję,
odejdę tam, gdzie sprawiedliwości nie mierzy się paragrafami. Nie gniewaj się. Bardzo cię
kocham, ale nie chcę żyć bez Ewy. Boję się wszystkiego, a z nią razem czuję się pewniej.
Stanął nad miską pełną ciepłej wody. Poranna toaleta. Szorował się, jakby chcąc zmyć
resztę więziennych wspomnień. Prychał naokoło siebie wodą, wyglądał raznie, miło ze swoim
młodzieńczym torsem, blond głową i rzędem białych, nie uszkodzonych więziennym wiktem
zębów, z których Ewka była zawsze dumna.
Kiedy przyszła po niego, był już wypucowany, mama zawiązała mu krawat i, wbrew jego
protestom, wyczyściła buty.
Idziemy niecierpliwiła się dziewczyna. Nie wyobrażasz sobie, jaką oni
przywiązują wagę do punktualności. Obiad jest codziennie o czwartej. Niechbym się
odważyła spóznić. Z komunikacją bywa różnie, czasem kolejka za atrakcyjnym towarem. Nie
dla mnie. Muszę pamiętać o tym, żeby nie denerwować mamy. Zaraz zaczyna: Lekceważysz
sobie dom, pracę matki. Tyle musiałam się nabiegać, postać, zdobyć. Ojciec jej wtóruje, że
mu szkodzi zimne jedzenie, a ja myślę tylko o tym, że chciałabym być na swoim. Biegniemy,
Mirek. Może złapiemy taksówkę? Nie znoszę ich gderania, a teraz mają dodatkowy pretekst.
Mirek założył stary kożuszek, futrzaną czapkę na głowę i poszli żegnani przez starą
Porzycką znakiem krzyża.
U rodziców Ewy z początku nie poruszano żadnych drażliwych tematów, a zamożność,
wypieszczone mieszkanie dawało poczucie komfortu, którego chłopak w swoim życiu nie
zaznał. Starał się wypaść jak najlepiej, wspierany spojrzeniem Ewy, która doceniała jego
wysiłki. Sam zaczął mówić o sobie. Jest ślusarzem, ponoć nie najgorszym. Szuka teraz pracy i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]