[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jorge i kwiatów, ani też przyczyn, dla których je przysłał. Nigdy jednak nie
potrafiła być wobec ludzi obcesowa. Nie miała pojęcia, jak powiedzieć,
żeby się po prostu odczepili.
Wspomniałam mu, gdzie pracuję wyznała zatem.
Kiedy? spytała Joyce, drżąc z podniecenia. Kiedy mu
powiedziałaś? Szczupła blondynka potrząsnęła głową. Gdybym ja
poznała Jorge Mendozę, opisałabym wszystko ze szczegółami na moim
blogu, jak tylko wróciłabym do domu.
Nie mam blogu skwitowała Jane.
Nie jesteś też zbyt rozmowna mruknęła Cecilia. Pozostałe kobiety
przytaknęły.
Jane zacisnęła wargi, tłumiąc westchnienie. Nie miała zamiaru być
tajemnicza, ale zdawała sobie sprawę, że te kwiaty nic nie znaczą, a poza
tym nie miała ochoty zwierzać się koleżankom, że Jorge pocałował ją, bo
założył się z jakimś wyrostkiem.
Są rzeczy, o których się nie. mówi. Nikomu.
Powiodła wzrokiem po otaczających ją zaciekawionych twarzach i
zdecydowała, że poda koleżankom parę faktów, w nadziei, że się nimi
zadowolą.
Poznałam go na imprezie sylwestrowej w Red zorganizowanej na
rzecz fundacji Fortune przez Emmetta Jamisona i jego żonę. Byłam
zaproszona jako przedstawicielka naszej organizacji dodała szybko, żeby
koleżanki nie pomyślały, że łączą ją jakieś kontakty z elitą skupioną wokół
rodziny Fortune. Pracowała w Warsztatach Czytelniczych najdłużej, a więc
fakt, że została zaproszona nie powinien nikogo dziwić. Bałam się, że
zrobię przykrość panu Jamisonowi, jeśli nie przyjdę dodała.
58
RS
Wszystkie wolontariuszki wiedziały, ile ich organizacja zawdzięcza
fundacji Fortune, która sponsorowała Warsztaty Czytelnicze, dzięki czemu z
ich pomocy mogły korzystać dzieci, których rodziców nie było stać na
prywatne korepetycje.
Oczywiście. Harriet machnęła ręką. Ale do rzeczy, jak poznałaś
Jorge?
Czy jest taki przystojny jak na zdjęciach? spytała Sally. Jane
zawsze była prawdomówna. I tym razem też nie chciała łamać swoich zasad.
Bardziej powiedziała.
Naprawdę? Opowiedz prosiła Sally. Tam musiało być dużo ludzi.
A jednak cię zauważył.
Owszem. Pamiętała, że był taki tłok i zgiełk, iż miała trudności ze
skupieniem się nad książką, którą ze sobą wzięła.
A więc jak się poznaliście? nalegała Cecilia. Opowiedz wszystko
po kolei.
Spytał, czy nie chcę świeżego drinka, bo pomagał rodzicom w barze
poinformowała koleżanki Jane.
Wiedziała, że opowiada chaotycznie, ale nie bardzo mogła zebrać
myśli. Zwłaszcza w sytuacji, gdy największe przeżycie, jakie ją dotychczas
spotkało, było wynikiem zakładu.
A to jak sobie z goryczą uświadomiła uczyniło ją obiektem
okrutnego żartu.
To, że Jorge przysłał jej kwiaty z bilecikiem, jeszcze bardziej ją
zdezorientowało i skomplikowało całą sytuację. Skoro nie wiedział, że
usłyszała rozmowę obu chłopaków na temat zakładu, to nie mógł czuć się
winny. A skoro nie czuł się winny, to dlaczego dostała od niego kwiaty?
59
RS
A potem? Sally wpatrywała się w nią wyczekująco. Co takiego
zrobiłaś, że przysłał ci kwiaty?
Nic. Jane wzruszyła ramionami. Prócz tego, że uciekłam, dodała w
duchu.
Może to właśnie dlatego. Może jednak Jorge podejrzewał, że w jakiś
sposób dowiedziała się o zakładzie.
Joyce zmarszczyła brwi, niezadowolona z tej odpowiedzi.
Tylko tyle? Spytał, czy chcesz nowego drinka, a potem zniknął?
Nie spuszczała z Jane bacznego spojrzenia.
No, niezupełnie odrzekła Jane z ociąganiem, przypominając sobie,
jak na nią patrzył. Rozmawialiśmy chwilę. A potem wybiła północ i...
Zadrżała na wspomnienie tej chwili.
Pocałował cię? Oczy Joyce rozszerzyły się z emocji.
Jane skinęła głową. Na ułamek sekundy oblała ją fala gorąca.
Tak wykrztusiła przez ściśnięte gardło. I co? Jak było? spytała
Sally.
Jane nigdy nie uważała się za mistrzynię w udawaniu obojętności.
Poza tym trudno obojętnie odnosić się do pocałunku Jorge. Sprawił on, że
dosłownie ziemia się pod nią zatrzęsła. Niezależnie od motywów, jakimi się
kierował, musiała oddać mu sprawiedliwość: w dziedzinie całowania nie
miał sobie równych.
Wspaniale wyznała szczerze.
Zobaczycie się jeszcze, prawda? Sally była podekscytowana jak
nigdy.
Nie mruknęła Jane.
Kobiety wymieniły zdziwione spojrzenia.
60
RS
Ale przecież przysłał ci kwiaty. Harriet nie rozumiała, o co chodzi.
Jak możesz nie zobaczyć się z kimś, od kogo dostałaś kwiaty?
Bo on nie chce mnie widzieć. On po prostu chce tylko być w porządku.
Jane zachowała to wyjaśnienie dla siebie, szukając w miarę
przekonującego tłumaczenia, które zaspokoiłoby ciekawość koleżanek.
Niczego w tej chwili nie pragnęła bardziej, niż zakończyć to krępujące
przesłuchanie.
W tym momencie jednak do pokoju weszła April, sekretarka. Aż
kipiała z podniecenia.
Jane, ktoś do ciebie przyszedł wyszeptała.
Dzięki Bogu, pomyślała Jane. Nieważne kto, ważne, że będzie mogła
wyrwać się ze szponów tej babskiej inkwizycji.
Zerknęła na zegarek, starając się przypomnieć sobie dzisiejszy rozkład
dnia. Było trochę za wcześnie na pierwszą uczennicę, Melindę Perez, ale to
nie szkodzi, że przyszła przed czasem.
Poproś panią Perez i Melindę do klasy, zaraz przyjdę zwróciła się
do April.
Kobieta potrząsnęła energicznie głową.
To nie pani Perez powiedziała.
Dziwne, pomyślała Jane. Na ogół matki przyprowadzają dzieci, nie
ojcowie. Może pani Perez zle się czuje.
Dobrze, wobec tego zaprowadz pana Pereza i Melindę do klasy.
Zresztą... sama to zrobię zdecydowała, kierując się do drzwi.
April stała jak wrośnięta w ziemię. Wyglądała niepewnie, choć
usiłowała się uśmiechnąć.
April, o co chodzi? spytała Jane.
To nie jest pan Perez wykrztusiła dziewczyna.
61
RS
Jane zbita z tropu wyszła do holu i od razu zobaczyła,kto był
przyczyną takiego zdenerwowania April.
W progu stał Jorge Mendoza. W jednej ręce trzymał jej płaszcz, w
drugiej coś, co wyglądało na kosz piknikowy.
Uśmiech, jaki błąkał się na jego wargach, mógł podnieść temperaturę
ciała co najmniej o pięć stopni u każdej napotkanej kobiety.
Witaj, Jane. Zapomniałaś czegoś w restauracji powiedział niskim,
melodyjnym głosem i wyciągnął do niej rękę z płaszczem.
Do holu wyległy tymczasem wszystkie współpracownice Jane. Czuła
za swoimi plecami ich obecność, niczym chóru greckiego w tragedii
antycznej.
Tylko tego jej brakowało, widowni.
Co gorszego może się jeszcze stać? pomyślała.
I dlaczego, skoro wie to, co wie, kolana uginają się pod nią, grożąc, że
za chwilę upadnie?
Dziękuję mruknęła, biorąc od niego płaszcz.
Wielkie nieba, on wygląda jeszcze lepiej w świetle dziennym niż w
nocy w restauracji. Ale co on tu robi?
Może chodzi o następny zakład, podpowiedział jej głos wewnętrzny.
Jorge podszedł nieco bliżej, zdając sobie sprawę, że znajduje się pod
baczną obserwacją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]