[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już dzieckiem, Spencer. Nie zapominam o całym świecie, kiedy
mam okazję wskoczyć z kimś do łóżka. Istnieją rzeczy, których
stanowczo sobie nie życzę. Na przykład płaczu.
- No cóż, ty też nie zawsze zachowujesz się tak, jak bym
chciała! - Poczuła się dotknięta i speszona. %7łałowała, że zaczęła
tę rozmowę. - Nie jesteś...
- Nie, nie jestem Dannym! - przerwał jej z gniewem.
Widziała, że zaciska palce na kierownicy.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Więc co?
- Nie potrafię tego wyjaśnić - odparła, potrząsając
gwałtownie głową. - Ja... to wszystko jest trudne. %7łycie jest
trudne... - Zdała sobie sprawę, że to, co chce powiedzieć, to, co
myśli, jest okropne. Wiedziała, że nie zdoła tego nigdy nikomu
wytłumaczyć. Kochała Danny'ego, ale kiedyś bardziej kochała
Davida i mogła go znów tak pokochać. Nie było to uczciwe
wobec Danny'ego. A jednak...
- Co ty próbujesz powiedzieć, Spencer?
Westchnęła, czując się nagle bardzo zmęczona.
- Sama nie wiem. Po prostu... Jak daleko stąd mieszka
Reva? - spytała, załamana własną bezradnością.
- Za następnym zakrętem.
Nigdy jeszcze chyba nie cieszyła się tak bardzo, że jest już
na miejscu. Reva wyszła z domu i powitała ich serdecznym
uśmiechem. Może naprawdę chciała zaprosić na dziś Spencer,
Jareda i Cecily?
204
- Jak to dobrze, że przyjechałaś! - zawołała, obejmując ją
mocno.
- Dziękuję za zaproszenie. Ojej! Coś cudownie pachnie! -
Spencer mówiła szczerze. W powietrzu unosił się wspaniały
aromat potraw.
- Przyszła rodzina ze strony ojca, więc sama rozumiesz, że
muszę się starać. Czy pamiętasz to haggis w baranim żołądku,
które gotował dziadek Michael?
- Nigdy nie musiałam tego próbować - przyznała Spencer.
- Dziadek był zawsze uprzejmy dla gości. Wejdzcie. Cała
rodzina chce cię zobaczyć, David. Spencer, ty właściwie nie
znasz jeszcze moich dzieci. Były na pogrzebie Danny'ego, ale...
- Przerwała i zrobiła taką minę, jakby miała ochotę
spoliczkować samą siebie.
- Chyba je pamiętam. Masz bardzo ładnego chłopczyka,
prawda? Jest w gruncie rzeczy bardzo podobny do Davida.
- Nie mów tego mojemu mężowi! - Reva skrzywiła się
lekko. - On uważa, że Damien to skóra zdarta z niego. Ale
proszę cię, wejdz.
Ujęła Spencer za rękę i wprowadziła ją do wnętrza domu.
Był to rozległy bungalow. Salon przechodził w wielką
bawialnię, prowadzącą na duże patio i nad basen. Po ogrodzie
biegało już z dziesięcioro dzieci. Dorośli stali w grupkach wokół
baru z wiśniowego drewna i przy stolikach ustawionych w patio
albo siedzieli na ogrodowych krzesłach. Reva zaprowadziła
Spencer do miejsca, w którym stał jej mąż, George. Zaledwie
zaczęli rozmawiać, ktoś odwołał ją do kuchni.
- Przepraszam cię, Spencer. Zaraz wracam. Ale jestem
pewna, że zostawiam cię w dobrych rękach.
Spencer pamiętała George'a. Poznała go na pogrzebie. Był
mężczyzną średniego wzrostu, miał jasne włosy, dodające mu
wdzięku piegi i wyraziste, zielone oczy. Serdecznie uścisnął jej
dłoń.
- Cieszymy się, że mogłaś przyjść. Nie wiem, czy mnie
pamiętasz...
205
- Oczywiście - zapewniła go z uśmiechem.
- Ja musiałem cię zapamiętać - oznajmił George. -Reva
często mi o tobie opowiadała.
Spencer poczuła, że na twarz występują jej wypieki.
Niewątpliwie musiał słyszeć o jej ostatnim spotkaniu z Revą
przed wyjazdem do Newport... o tym okropnym dniu, w którym
doszło do jej rozstania z Davidem.
- Och... - wykrztusiła niepewnie.
- Powiedziała mi, że byłaś pierwszą osobą w tym kraju,
która traktowała ją w taki sposób, że poczuła się nie gorsza od
innych i doszła do wniosku, że może tu zostać. Mówiła też, że
twój dziadek posłał ją i Davida do szkoły, ale wytrzymała w niej
tylko dzięki tobie.
- Jak to? - spytała Spencer.
- Ponieważ ją zaakceptowałaś i zostałaś jej przyjaciółką -
wyjaśnił z szerokim uśmiechem George. -A ponieważ zrobiłaś
to ty, w ślad za tobą poszli wszyscy inni. Myślę, że bardzo za
tobą tęskniła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]