[ Pobierz całość w formacie PDF ]
groziło jej niebezpieczeństwo?
Och, ty głupcze! Ty zaślepiony głupcze! Dopiero teraz go olśniło.
Tak bardzo był sceptyczny, tak uparcie bronił się przed nią, stale
miał się na baczności. Kiedy przyjechała po tylu latach milczenia, był
święcie przekonany, że wróciła tylko po to, żeby jak najwięcej wyrwać
dla siebie z rodzinnego dziedzictwa. Ale pomylił się, zle ją ocenił. A
73
jeśli teraz ją utraci, jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Ona
tak całkowicie go odmieniła. Te jej ogromne oczy, jej niewinność. Nie
mógł jej dowieść czystości swoich intencji, ale mimo to go pokochała.
Chociaż może nawet jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Allysso! wykrzyknął w ciemność. Echo powtórzyło jego
wołanie.
Allysso!
Jakim był głupcem! Nagle nie miał już żadnych wątpliwości.
Intuicja mówiła mu, że Allyssa znalazła się w śmiertelnym
niebezpieczeństwie. Biegiem rzucił się przed siebie.
Allyssa ocknęła się, kiedy coś chłodnego delikatnie dotknęło jej
policzka, przytulonego do kamiennej podłogi. Po chwili musnęło jej
nogę, biodro, ramię. Z trudem otworzyła oczy. Leżała na podłodze, z
ręką wyciągniętą przed sobie. Z niedowierzaniem popatrzyła na
zanurzone w wodzie palce. Skądś napływała woda, jej poziom stale
się podnosił. Usiadła z wysiłkiem. Ból rozsadzał jej czaszkę.
Przycisnęła ręce do czoła. Usiłowała przypomnieć sobie, gdzie jest i co
się stało. Otaczały ją przerażające ciemności, jedynie z daleka
dochodziło słabe, ledwie widoczne światło, jakby daleki odblask
srebrnej poświaty księżyca. Daremnie wytężała wzrok, żeby dojrzeć
coś wokół siebie.
Tunel. Teraz sobie przypomniała. Tak strasznie bolała ją głowa.
Zacisnęła zęby, żeby stłumić ból. Była w tunelu. Poszła śladem
Darryla. To on uderzył ją w głowę. Nawet się nie pofatygował, żeby ją
związać. Okazał się kryminalistą. Przystojnym, ujmującym,
elegancko ubranym przestępcą.
Chciał ją zabić.
I niewiele brakowało, by jego plan się powiódł.
Woda ciągle napływała. Jej poziom podnosił się coraz szybciej.
Spróbowała się podnieść. Kiedy wreszcie się jej to udało, woda sięgała
już do kolan.
74
Przeraziła się. Dopiero teraz dotarła do niej groza sytuacji. To
woda przypływu zalewała tunel. Na tym polegała tajemnica tego
miejsca. Tunel dochodził do rzeki, która łączyła się z oceanem. Dwa
razy dziennie, rano i wieczorem, zatapiały go fale przypływu. Allyssa
nie miała pojęcia, kto wpadł na ten pomysł i kiedy wybudowano
tunel. Przypuszczalnie jego historia sięgała odległych czasów.
Zapewne Eviganowie nieraz korzystali z niego, kiedy chcieli pozbyć
się wrogów albo oddać przysługę politycznym sojusznikom. A teraz...
Wolała o tym nie myśleć. Woda podnosiła się tak strasznie
szybko! Już miała ją powyżej kolan. Była przejmująco zimna. Jeszcze
chwila i zamarznie, nie będzie w stanie myśleć, straci czucie i nie
będzie mogła wykonać najmniejszego ruchu. Rzeczywiście się o nią
zatroszczyli! Utopi się w tym tunelu. Darrylowi i Gregory'emu
pozostanie tylko przetransportować jej zwłoki do rzeki. Kiedy ją
odnajdą, jej płuca będą wypełnione wodą i policja bez wahania uzna
jej śmierć za nieszczęśliwy wypadek.
Ciemność ją przerażała. Rozejrzała się wokół, próbując przebić ją
wzrokiem. Nie wiedziała, w którą stronę powinna się kierować, by
dojść do krypty. Chyba w lewo.
Woda sięgała jej niemal do pasa.
Starała się posuwać do przodu jak najszybciej, ale już tak
przemarzła w lodowatej wodzie, że poruszanie się przychodziło jej z
coraz większym trudem. Woda ciągle przybierała.
Dochodziła jej już do piersi. Jej poziom podnosił się z każdą
chwilą. Już dotyka jej ramion. Spróbowała płynąć. Zgrabiałe członki
poruszały się z trudem.
Coraz więcej wody. I ciągle podnosi się coraz wyżej...
Straciła grunt pod nogami. Płynąc wychyliła się na
powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. Przestrzeń między wodą a
sklepieniem tunelu kurczyła się z każdą chwilą. Znów zaczęła płynąć.
Szybciej! Wzięła kolejny oddech. Woda była tak przejmująco zimna.
Zaczynało brakować jej sił. Nie mogła się zmusić do wykonania
najprostszych ruchów. Może lepiej się poddać? Jak to jest, kiedy się
75
tonie? To musi być straszne. Zacznie rozsadzać jej płuca, walić w
głowie. Organizm do końca będzie walczyć o powietrze, nie będzie
mogła przestać oddychać, woda wedrze się w płuca, wypełni ją...
wreszcie umrze.
Wynurzyła głowę na powierzchnię. Zapas tlenu był coraz
mniejszy. Czy woda całkowicie zatopi tunel? Z trudem zaczerpnęła
powietrza. Już chyba zaczyna się dusić. Oddychała gwałtownie,
głośno. Och, nie! Tylko nie to! Chyba straciła orientację. Wystarczyło,
że przez moment skupiła się na oddechu i teraz nie miała pojęcia, w
którą stronę płynąć. Już chyba na zawsze zostanie w tych
ciemnościach...
Złap mnie za rękę! Trzymaj się!
Zamrugała oszołomiona. Czyjaś silna dłoń wyciągała się w jej
stronę, wyraznie widziała długie, mocne palce. Brian? Nie. Zresztą
kto wie. Czyżby ktoś chciał ją ocalić? Może po to, by zabić ją szybciej,
oszczędzić jej cierpień?
Poczuła, że ktoś mocno ją chwycił za rękę. Ciągnął ją gdzieś za
sobą. Przedzierała się przez stawiającą opór wodę. Może to była
śmierć? Może to tak się umiera?
Zamknęła oczy. Nagle mocny uchwyt złagodniał. Już nikt jej nie
trzymał. Znów była sama, bezładnie próbowała wydostać się na
powierzchnię, rozpaczliwie walczyła o łyk powietrza, powietrza...
Nieoczekiwanie coś przed nią zamajaczyło. To chyba jakaś
ściana. Ostatkiem sił dopłynęła do niej. Uchwyciła się jej mocno.
Nabrała odrobinę powietrza, zdyszana oddychała rozpaczliwie.
Na pomoc! O Boże! Ratunku!
Zgrabiałe palce omsknęły się nagle, utraciła oparcie, znów
zanurzyła się w wodzie. Zapadała się w nią coraz głębiej. Gdzieś
daleko rozległ się jakiś plusk.
Ktoś ją złapał. Czyjeś silne ramiona objęły ją mocno, przyciągały
do siebie. Były silne i ciepłe. Naraz poczuła się dziwnie bezpiecznie.
Wydawało się jej, że teraz już nic złego nie może się jej stać.
76
Poczuła gwałtowne uderzenie wody i jakaś siła popchnęła ich w
górę. Ktoś ciągnął ją za sobą, popychał do przodu. Nieoczekiwanie
poczuła twardy grunt. To podłoga krypty. Przesunęła się nieco.
Gwałtownie wciągnęła powietrze. Popatrzyła za siebie, w dół, tam
gdzie ciemniało wejście do tunelu.
Woda wypełniała go teraz całkowicie, niemal wpływała do
krypty, ale nie podnosiła się wyżej.
Przymknęła oczy. Wydało jej się, że znów ktoś ją trzyma.
Zakrztusiła się, otworzyła szeroko oczy. Brian. Był kompletnie
przemoczony, czarne włosy mokrymi kosmykami oblepiały mu czoło,
nasiąknięty wodą sweter ściśle przylegał do ciała. Jedynie oczy
płonęły ciepło swym złotym ogniem, który potrafił tak rozpalać...
Och, Brian!
Zarzuciła mu ręce na szyję. Objął ją mocno, przytulił do siebie.
Wokół nich piętrzyły się trumny zmarłych, ale teraz już nic nie mogło
jej przerazić.
Brian podniósł się, nie wypuszczając jej z objęć.
Musisz jak najszybciej się ogrzać.
Skąd wiedziałeś? wyszeptała. W jaki sposób mnie tu
znalazłeś? Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
Nie wiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]