logo
 Pokrewne IndeksDaley Brian Gwiezdne Wojny Przygody Hana Solo 03 Han Solo i utracona fortunaGordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)Maxwell Gina L. Walka o miłość 03.1 Ucieczka do miłości t. 1Mankell Henning Joel 03 ChÅ‚opiec, który spaÅ‚ pod pierzynÅ¡ ze Âœniegu33. Marshall Paula Dynastia Dilhorne'ow 03 Maskarada mimo woliDragonlance Dark Disciple 03 Amber and Blood # Margaret WeisGR556. James B.J. MężczyĹşni z Belle Terre 03 Jefferson Cade dotrzymuje słowaCienie 03 Pozzessere Heather Graham Tajemnice zamku FairhavenAnnie Nicholas [Vanguards 03] The Beta [Lyrical] (pdf)Christian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lafemka.pev.pl



  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    czorów, tak samo jak ona przeżywaÅ‚ muzykÄ™! Mogli teraz opo­
    wiedzieć sobie o swoich wzajemnych doznaniach i doÅ›wiad­
    czyć na nowo wszystkich koncertów.
    - Poszło im dzisiaj znakomicie, prawda? - podszedł do niej
    i skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ szarmancko. Ich spotkanie zdawaÅ‚o siÄ™ być kul­
    minacjÄ… wszystkich dotychczasowych koncertów, dopeÅ‚nie­
    niem wszystkiego, co wydarzyło się w filharmonii przez ostatni
    sezon. Marion zapomniała o swoim postanowieniu, że nigdy
    już nie pozwoli mu odwiezć się do domu. Przez c a ł ą drogę
    rozmawiali o muzyce, porównując swoje ulubione utwory,
    omawiając nadzwyczajny patos jednego pasażu i doskonałe
    zakończenie innego. Tak pogrążyli się w rozmowie, że Marion
    nie zauważyła, jak dojechali przed jej dom. Nie zdążyła nawet
    wytÅ‚umaczyć mu tamtego niefortunnego zdarzenia. Posta­
    nowiła jednak, że musi mu o tym powiedzieć.
    - Chciałam ci opowiedzieć, co się zdarzyło w tamten wtorek
    - zaczęła poważnie. - Nie znałam tych okropnych ludzi, nie
    wiedziaÅ‚am też, dokÄ…d jedziemy. Powiedziano mi, że pani Ste­
    ward chciała, żebym przyjechała na kolację Stowarzyszenia
    Wspólnot Chrześcijańskich. Przyjechali o umówionej porze po
    mnie samochodem.
    Spojrzał na nią takim wzrokiem, że przeszedł po niej dreszcz.
    - DomyÅ›laÅ‚em siÄ™ - powiedziaÅ‚. - Już wtedy, g d y zo­
    baczyłem, kto tam był. Powinni za to wszystko odpowiedzieć,
    ale nie rozmawiajmy na razie o tym. Czy możesz wziąć wolne
    w jakÄ…Å› sobotÄ™?
    Po raz pierwszy wspomniał o jej pracy. Zatem wiedział, że
    musi się sama utrzymywać!
    - Ja...tak...my ślę, że tak - odpowiedziała wreszcie. - Tak,
    myślę, że mogłabym. Nie prosiłam jeszcze o wolne, a m o ż e m y
    wziąć kilka dni w roku.
    - Zatem spróbuj w następną sobotę. M a m bilety na recital,
    który na pewno ci się spodoba. Ten artysta jest wspanialszy od
    wszystkich, których słuchaliśmy tej zimy. To Paderewski,
    wielki polski pianista. Czy słyszałaś go już kiedyś?
    - Naprawdę? Paderewski? Nie, nie słyszałam, jak gra, ale
    wiele sÅ‚yszaÅ‚am o nim. Jest cudowny, prawda? A ty go sÅ‚y­
    szałeś?
    - Tak - uśmiechnął się. - Słyszałem, tutaj i za granicą.
    Moim zdaniem jest największy ze wszystkich. Są ludzie,
    którzy go nie doceniają, ale oni nie doceniliby też i tego
    - wskazał na piękne nocne niebo, z milionem gwiazd, które
    rozÅ›wietlaÅ‚y czarny aksamit nocy, i księżycem, który jak wiel­
    ka srebrzysta perła dostojnie wisiał nad nimi.
    Spojrzała w górę i zrozumiała, co miał na myśli. Spojrzała
    mu w oczy.
    - Bardzo ci dziękuję! - powiedziała. - Myślę, że uda mi się
    przekonać kierownika. Wysłucham tego koncertu z największą
    przyjemnością.
    W jego oczach dostrzegła radość. Był taki miły i naturalny!
    - W takim razie umówmy się już teraz. Czy mam podjechać
    po ciebie tutaj, czy wolisz, żebyśmy się spotkali gdzie indziej?
    Zastanowiła się przez chwilę.
    - Możliwe, że wypuszczą mnie dopiero w ostatniej chwili
    - odpowiedziała. - Obawiam się, że mogę nie mieć czasu, żeby
    wrócić do domu. Ach! Przecież wtedy nie zdążę się przebrać
    ani odświeżyć!
    - I tak zawsze ładnie wyglądasz. Dobrze, umówmy się
    w hallu sklepu, o drugiej trzydzieści. Czy to ci odpowiada?
    Zanim zdążyła pomyśleć, wszystko już było umówione.
    Pożegnali się i poszła na górę do swojego pokoju. Mimo że
    bardzo się cieszyła z zaproszenia, coś przyćmiewało jej
    szczęście. Czuła się winna, że nie powiedziała mu, z jakiej
    rodziny pochodzi. Chociaż wiedziaÅ‚, że pracowaÅ‚a teraz w skle­
    pie, mógł przecież pomyśleć, że ma tylko jakieś chwilowe
    trudności. Poznał ich przecież pan Radnor i Jeff mógł myśleć,
    że pochodzi z wyższych sfer i otrzymała doskonałe w y -
    ksztaÅ‚cenie. Stara, wypÅ‚owiaÅ‚a tapeta w hallu zdawaÅ‚a siÄ™ krzy­
    czeć:  Wstyd!". Lyman bierze ją za kogoś innego, a ona nie
    wyprowadziÅ‚a go z bÅ‚Ä™du. SpróchniaÅ‚a porÄ™cz schodów i odra­
    pane barierki przypomniały o jej pochodzeniu.
    - Nie był w tym rozpadającym się domu - zdawały się
    mówić. - Nie wie, że żyjesz w biedzie. Jeśli zobaczyłby nas,
    jeÅ›li zobaczyÅ‚by, w jakim miejscu mieszkasz, nigdy nie zapra­
    szałby cię na wielkie koncerty. Odwróciłby tylko z niesmakiem
    gÅ‚owÄ™. A kiedy siÄ™ dowie, kiedy siÄ™ dowie, KIEDY SI DO­
    WIE...
    Zamknęła drzwi, ale prawie słyszała ten krzyk, wpadający
    do pokoju przez dziurkę od klucza. Zapaliła lampkę gazową
    i próbowała się uspokoić. Wyjęła róże z wazonika i delikatnie
    położyła je na łóżku.
    - Moje kochane! - przemówiła do nich czule. - Gdybyście
    mogły dotrwać do następnej soboty! Jesteście już ostatnim
    takim prezentem. Już was nigdy nie dostanę. Wspaniała starsza
    pani! -już dawno Marion zaÅ‚ożyÅ‚a, że dostawaÅ‚a róże od pew­
    nej siwej starszej pani, która siedziała kilka rzędów przed n i ą
    i czasami na n i ą zerkała. Nie zastanawiała się jednak,- jak
    i dlaczego to robiła. Traktowała ją trochę jak czarodziejkę
    z bajki.
    - Droga starsza pani nie znajdzie mnie już nigdy, chyba
    żebym siedziała na tym samym miejscu za rok, co jest pewnie
    niemożliwe. A może to nie dla mnie były te kwiaty. Może dla
    kogoś, kto poprzednio siedział na tym miejscu. Ten ktoś mógł
    gdzieÅ› wyjechać, a ja odbieraÅ‚am kwiaty przeznaczone dla nie­
    go. Ale gdybym ich nie brała, zmarnowałyby się przecież...
    Tak rozmawiając sama ze sobą, na razie zagłuszyła krzyki
    biedy. Ale gdy położyła się do łóżka, odezwało się jej s u m i e -
    nie. Zdała sobie sprawę, że w rzeczywistości nic nie wiedziała
    o Lymanie, prócz tego, że był miły. Oczywiście, przedstawił go
    pan Radnor, pastor też bardzo dobrze się o nim wyrażał, ale
    przecież nie spodziewali siÄ™, że bÄ™dzie odwiedzaÅ‚a różne miejs­
    ca razem z nim. Przecież może być żonaty! W dzisiejszych
    czasach żonaci mężczyzni czasami interesujÄ… siÄ™ innymi kobie­
    tami, a Marion nie była i nie chciała być kobietą tego rodzaju.
    Postanowiła, że opowie mu wszystko o sobie przy najbliższej
    okazji. Może po nabożeństwie jutro wieczorem. Jeśli okaże się,
    że jest żonaty, będzie musiała odwołać ich spotkanie.
    Nieprędko zdarzy się następna okazja, żeby mogła iść na taki
    koncert, który na pewno pamiętałaby przez całe życie. Ale
    przecież nie mogłaby pokazywać się z żonatym mężczyzną, nie
    mogłaby dopuścić, żeby ich znajomość poszła za daleko.
    Byłoby to przeciw jej zasadom i nie wybaczyłaby sobie tego do
    koÅ„ca życia. Tak, musi jak najszybciej o tym z nim porozma­
    wiać. Jeśli nie przyjdzie jutro na nabożeństwo, zostawi mu
    wiadomość, dlaczego nie może się z nim umówić. Ale wtedy
    on może pomyśleć, że wzięła jego życzliwość za coś więcej.
    Co powinna zrobić? Gdyby żył ojciec! Na pewno by jej coś
    poradził! Nie był wykształcony, nie jezdził po świecie, ale miał
    wrodzoną umiejętność odpowiedniego postępowania w każdej
    sytuacji i zawsze był gotowy służyć radą.
    Przez caÅ‚y nastÄ™pny tydzieÅ„ Marion dzieliÅ‚a radość z plano­
    wanego koncertu z niepewnością, jak powinna się zachować.
    Czasami myślała, że powinna napisać kartkę do Jeffa, że po
    prostu nie może iść, nie tłumacząc dlaczego. Pózniej myślała
    jednak, że pójdzie ten jeden raz i potem z nim porozmawia.
    Ten jeden raz nie zaszkodziłby niczemu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl