[ Pobierz całość w formacie PDF ]
są sami. Wąska, delikatna kobieca dłoń trzymała ją za rękę, wskazując drogę.
Wkrótce znalezli się na cmentarzu i Mira została podprowadzona do kostnicy.
136
- To tutaj! - zawołała i Zeno ją zrozumiał.
Biegli tak szybko, że latarnia, którą niósł karczmarz, omal nie zgasła. Szczęśliwie nadal się
paliła i Zeno uniósł ją do góry, oświetlając drzwi.
Nie musieli pytać, czy Heike jest w środku. Usłyszał, jak nadchodzą, i od dłuższej chwili
rozlegało się walenie w drewniane ściany, świadczące o panicznym, histerycznym lęku.
Zachowanie Heikego ogromnie zdumiało Mirę i Zeno. Nikt, rzecz jasna, nie lubi, by go
zamykano na cmentarzu, ale żeby do tego stopnia!
I to Heike, noszący w sobie tak wielki spokój!
Zeno potrzebował zaledwie paru sekund, by poradzić sobie z drzwiami.
Stanął w nich Heike, ale musiał wesprzeć się o futrynę. Oddychał głęboko, ciężko.
Przyglądali się jego twarzy. Mimo grubej warstwy kurzu, oblepiającej całego chłopaka,
widoczne było jego wzburzenie, ślady panicznego lęku i łez.
- Co się stało? - drżącym głosem spytał 2eno. - Czy jakiś zmarły powstał z grobu?
- Nie - jęknął Heike. - Wspomnienie z dzieciństwa... przez cztery lata... byłem zamknięty... w
klatce.
- Zwięta Matko Boża! - westchnął Zeno.
- Co takiego się stało? - dopytywała się Mira.
Heike musiał jeszcze raz wyjaśnić, tym razem po niemiecku.
- Ach! - westchnęła współczująco. - I teraz tu cię uwięziono! Jakie to okropne!
- Dziękuję, że przyszliście - powiedział Heike. - Ale teraz musimy... Gdzie jest Peter? W
gospodzie?
- Sądziliśmy, że jest razem z tobą - odparł Zeno.
- Niestety, nie - odparł Heike z goryczą.
Mira chustką usiłowała obetrzeć mu twarz.
- Czy to on...? - zapytał Zeno.
- Tak, ale nie był wtedy sobą - usprawiedliwiał przyjaciela Heike. - Chciał iść do twierdzy.
- Wszyscy się tacy stają - mruknął Zeno. - To znaczy, że jest stracony.
137
- Będzie nas dwóch - powiedział Heike przez zaciśnięte zęby. - Przeklęci z Ludzi Lodu nie
poddają się tak łatwo. Ale najpierw muszę się dowiedzieć... Czy wiesz, gdzie znajdę grób
Anciol? Przeszukaliśmy prawie cały cmentarz.
Twarz Heikego była teraz już niemal czysta i w blasku latarni ukazała się cała jej szpetota.
Jednak i Mira, i Zeno przestali się jej bać. Nauczyli się słuchać łagodnego, ciepłego głosu i
dostrzegali głęboką, zabarwioną smutkiem życzliwość w oczach chłopca.
Prawdą było, że Zeno widział w nim zbawcę, szczególnego zbawcę, który mógł uwolnić
Targul Stregesti od zła.
- Nie, księżniczka Anciol nie została pochowana tutaj - powoli odparł karczmarz. - To
wykluczone, przecież była samobójczynią!
Heike puknął się palcem w głowę.
- Naturalnie! Cóż ze mnie za idiota, nie pomyślałem o tym wcześniej! Rzuciła się w dół ze
skały, czyż nie tak?
- Właśnie.
- Ale czy wiesz, gdzie złożono jej ciało? To niezwykle istotne. Bo to ona jest czarownicą,
prawda?
- Oczywiście, to Anciol, zdradzona narzeczona! Mówię, jak jest, rozumiem bowiem, że jeśli
masz nam pomóc, musisz o wszystkim wiedzieć. Niech już raczej przyjdzie i rozerwie mój
nędzny zewłok na kawałki!
- Dobrze, że o tym mówisz! Czy to dzikie zwierzęta rozszarpały kobietę, która miała za długi
język? Wspomniałeś kiedyś o tym przypadkiem.
- Nie - krótko odparł Zeno. - To nie dzikie zwierzęta. To było to c o ś.
- To, przed czym usiłujecie uszczelnić okna i zatkać dziurki od klucza? Co to właściwie jest?
- My tego nie wiemy. Jedynie zmarli wiedzą.
Ta informacja niewiele pomogła Heikemu.
- A więc gdzie znajduje się grób Anciol?
Zeno zniżył głos.
- Powiadają, że pochowano ją w piwnicach twierdzy.
Heike odetchnął głęboko, zapatrzony w ciemność.
138
- Tak, to przecież jedyne logiczne rozwiązanie. Piwnice twierdzy...
Przypomniał sobie straszliwą wizję, która nawiedziła go rano. Wiedział teraz, że mandragora
ukazała rzeczywisty obraz. Wszystko inne było tylko omamem, wywołanym czarami
księżniczki.
- Muszę tam iść - powiedział zdecydowanie. - Trzymaj się blisko Miry, ona ma amulet, który
chroni ją przed złą mocą. Gdybyście ty lub twoja żona mieli jakieś trudności, poproście, by
Mira wyjęła amulet. Wówczas będziecie bezpieczni.
Karczmarz na dowód, że ufa jego słowom, natychmiast ujął Mirę za rękę i ukłonił się
niezwykłemu młodzieńcowi.
Mira natomiast, zorientowawszy się w zamiarach Heikego, wybuchnęła płaczem.
- Nie, nie! Ty także?! Nikt mi już nie zostanie!
- Czy chcesz, bym ci z powrotem przyprowadził Petera? - zapytał Heike z uśmiechem.
- On jest już stracony. Nie wolno ci iść w jego ślady!
- Mam większe możliwości niż on. I mam także pomocników.
- Wiem o tym - rozpromieniła się Mira. - Przyszła do mnie pewna szlachetna dama i
przyprowadziła mnie tutaj. Ale nie mogłam jej zobaczyć...
- A więc to ona - Heike uśmiechnął się szeroko. - Miała na imię Sol, była czarownicą i żyła w
szesnastym wieku. Ale ona była dobrą czarownicą. Czasami - dodał w zamyśleniu.
Wszak po Sol można się było wszystkiego spodziewać.
Ale z pewnością dobrze jest mieć ją blisko.
- Jest jeszcze dwóch moich pomocników - wyjaśnił najpierw Mirze, a potem przetłumaczył
swoje słowa karczmarzowi. - Jeden z nich to najlepszy człowiek, jaki kiedykolwiek stąpał po
ziemi. Czarownik w służbie dobra. I jeszcze jeden, o którym nie wiem zbyt wiele, lecz on
najlepiej zna istotę zła, gdyż sam mu kiedyś służył. Zdołał się jednak wyratować i należy do
najsilniejszych duchem z moich przodków.
- Masz naprawdę możnych sprzymierzeńców - rzekł Zeno.
- Owszem - zgodził się Heike i dodał z autoironią: - Nie wolno mi też zapominać o mych
własnych zdolnościach. Zaczynam rozumieć, na czym one polegają. Księżniczka przeżyje
dziś w nocy piekło!
139
%7łyczył im wszystkiego dobrego i zniknął w ciemnościach, zanim zdążyli pomodlić się za
niego. Zawołali jedynie:
- Niech wszystkie dobre moce mają cię w opiece, Heike!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]