[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- No dobra, we dwoje mówi Marcus, celując w nich widelcem. Nie migdalić się.
Devon uśmiecha się, patrząc na niego. Zauważa, ze Cecily wychodzi z pokoju. D.J. rusza za nią.
Devon przez chwilę ma poczucie winy, ale zaraz dochodzi do wniosku, że tak jest najlepiej:
powinni zapomnieć o sobie. Poza tym nie może zaprzeczyć, że miło jest być z Aną, która jest
znacznie spokojniejsza i słodsza od wybuchowej Cecily Crandall&
Jednak rozważania o miłości i romansach szybko zastępuje niepokój, gdy Devon znów dostrzega
unoszący się przed twarzą Marcusa pentagram.
- Hej mówi Devon do przyjaciela. Nosisz tę gwiazdę na łańcuszku, którą ci dałem?
Marcus uśmiecha się, klepiąc koszulkę na piersi.
- Nigdy go nie zdejmuję.
- To dobrze mówi Devon.
- Jednak cokolwiek to było, już mi przeszło upiera się Marcus. Jak grypa albo cos takiego.
- Mimo wszystko mówi Devon lepiej noś ten wisiorek.
Marcus spogląda mu w oczy.
- Obiecuję ci to, Devonie.
Devon nagle wraca do rzeczywistości i wstaje, odrywając się od Any.
- Słuchajcie, ludzie, to naprawdę było fajne i w ogóle mówi. Ale chyba powinniście już iść.
Wkrótce przyjdzie tu Rolfe, który ma pogadać o czymś z panią Crandall. To może być
nieprzyjemna rozmowa.
- Tym bardziej powinniśmy tu zostać i posłuchać stwierdza z uśmiechem Marcus.
- Nie, to nie będzie miłe mówi Devon. Odwraca się do Any. Dzięki za tort urodzinowy.
Dlaczego mam wrażenie, że to ty przyniosłaś go do szkoły?
Ona uśmiecha się.
- Miałam nadzieję, że wpadniesz do mnie wieczorem i upiekę ci prawdziwe ciasto.
- Jeszcze jedno ciasto? śmieje się Devon. Po tym wszystkim?
- No, jeśli nie, to możemy po prostu posiedzieć mówi Ana. Pooglądać telewizję&
-Bardzo bym chciał wzdycha Devon. Naprawdę bardzo bym chciał. Jednak ta rozmowa Rolfe a
z panią Crandall& może być bardzo burzliwa. Muszę być tutaj.
Ona uśmiecha się. Jest taka wyrozumiała. Podchodzi i szybko całuje go w policzek.
- W porządku. Może więc jutro?
- Tak obiecuje Devon. Zaplanujemy to na jutro.
D.J. i Cecily już siedzą w samochodzie.
- Powiedz mamie, że D.J. zabrał mnie do kina mówi rudowłosa dziewczyna przez okienko
samochodu, gdy Devon, Ana i Marcus wychodzą na zewnątrz. Wrócę do domu pózno.
- Tak, w porządku mówi Devon, dochodząc do wniosku, że im mniej osób będzie w domu, tym
lepiej.
- Och, i wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, Devonie. Cecily zniża głos. Czy załatwiłeś
Obłąkaną Damę? Naprawdę nie mam ochoty spłonąć dziś w nocy we własnym łóżku.
Devon wzdycha.
- Chyba na razie nic nam z jej strony nie grozi.
- To dobrze.
Cecily sztywno kiwa głową i podnosi szybę.
Devon macha przyjaciołom na pożegnanie i przygnębiony wchodzi do domu.
Może zamieszka u Rolfe a, jeśli pani Crandall wyrzuci go z domu. Zapewne byłoby to fajne i
miałoby sens, jeśli Rolfe naprawdę ma być jego Opiekunem. Tylko czy pani Crandall zrzekłaby się
na rzecz Rolfe a prawnej opieki nad Devonem? Ojciec zostawił Devona pod opieką pani Crandall.
To od niej zależy, dokąd pójdziemy jeśli zostanie wyrzucony z Kruczego Dworu.
Tak naprawdę nie chciał stąd wyjeżdżać. Chociaż to niesamowite miejsce, teraz to jego dom. Tutaj
jest jego przeszłość, a także przyszłość. Jest tego pewien.
Oczywiście jeśli pani Crandall pójdzie do więzienia co może się zdarzyć, jeśli Rolfe zdoła
dowieść, że popełniła krzywoprzysięstwo i przez te wszystkie lata więziła Clarissę to nie
wiadomo, co się stanie z Devonem. I Cecily. I Alexandrem.
I z Kruczym Dworem.
Tyle ze Clarissa znikła. Devon wyczuwa to, a jego intuicja czarodzieja Skrzydła Nocy potwierdza
ten fakt. Clarissa jest wolna. Wreszcie naprawdę wolna. Szybuje w przestworzach. To co powiedział
Cecily, było prawdą. Są bezpieczni, dopóki Clarissa nie postanowi wrócić.
A bez Clarissy Rolfe owi będzie trudno dowieść, że jej ciała nie zabrało morze. Bez dowodów nie
zdoła pani Crandall o nic oskarżyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]