[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które na każdym inaczej pachną. Niuchnęłam raz jeszcze. Tak. Liście laurowe i gozdziki. Ale coś
jeszcze. Coś, co sprawiało, że całość ostatecznie pachniała gorzko i ostro. Zapach ciemny, tajemniczy,
pociągający jak zakazany owoc
Zakazany owoc? Tak, teraz już wiem.
Do diabła! Pokój wypełniał zapach dymu ziół zmieszanych z marihuaną. Nie do wiary! To ja
broniłam się zawsze przed spróbowaniem skręta (przecież to jest niehigieniczne, a poza tym dlaczego
miałabym brać coś, po czym dostaje się dzikiego apetytu na tuczące fast foody?), odrzucałam nawet
delikatnie czynione propozycje na różnych imprezach, by zobaczyć, jak to jest, a tymczasem teraz
stoję tutaj w kłębach dymu marychy?! Kayla by nigdy w to nie uwierzyła.
Ogarnięta paranoidalnym strachem (może to efekt uboczny działania marihuany), rozejrzałam się
po całym kręgu pewną że zaraz zobaczę jakiegoś profesora, który natychmiast wkroczy i... coś zrobi...
boja wiem co... na przykład ześle nas do karnego obozu, do jakich zsyła się sprawiających kłopoty
nastolatków.
Na szczęście tutaj (w przeciwieństwie do świątyni Nyks) nie było dorosłych, jedynie około
dwadzieściorga nastolatków. Rozmawiali normalnie, jakby to była pestka: serwować marihuanę, która
przecież jest całkowicie zakazana. Starając się oddychać jak najpłycej, zwróciłam się do dziewczyny
stojącej po mojej prawej stronie. Kiedy czujesz się niepewnie (albo panikujesz), utnij sobie małą
rozmówkę.
-Powiedz mi, Dejno... masz niezwykłe imię. Czy ono ma jakieś szczególne znaczenie?
-Dejno znaczy: straszna odpowiedziała z niewinnym uśmieszkiem.
Wysoka blondynka stojąca po lewej stronie wtrąciła promiennie:
-Enyo znaczy: wojownicza.
-Aha odpowiedziałam grzecznie.
A imię Pefredo, tej, która zapala właśnie kadzidełka, znaczy: osa. Swoje imiona wzięłyśmy z
mitologii greckiej. To imiona trzech sióstr gorgon i Scylli. Według mitu były to czarownice, które
miały jedno wspólne oko, ale naszym zdaniem to męska propaganda szerzona przez mężczyzn
nie-będących wampirami, a chcących upokorzyć silne kobiety.
Naprawdę? zapytałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Naprawdę.
No pewnie odrzekła Dejno. ~ Ludzcy faceci są beznadziejni.
- Powinni wszyscy wyginąć dodała Enyo.
Tę złotą myśl zagłuszyła (na szczęście) muzyką więc nie sposób było dalej rozmawiać.
Muzyka rzeczywiście rozpraszała. Bębnienie było zarówno tradycyjne, jak i nowoczesne. Tak
jakby ktoś wymieszał pościelowe piosenki z plemiennymi tańcami zalotników. W tym momencie, ku
mojemu zdumieniu, Afrodyta zaczęła tańczyć. Owszem, można powiedzieć, że była seksowna. To
znaczy: była zgrabna i poruszała się tak jak Catherine Zeta-Jones w filmie Chicago". Ale na mnie to
jakoś nie robiło wrażenia. Nie dlatego, że nie jestem lesbijką, raczej dlatego, że była to nędzna
imitacja tańca Neferet do Gdy stąpa, piękna". W tamtej muzyce była poezja, a jeśli w tej także miała
być, to raczej do słów: Ktoś jej się dobiera do tyłka".
Oczywiście każdy się gapił na Afrodytę, kiedy tak zarzucała dupskiem, a ja w tym czasie mogłam
rozejrzeć się po kręgu, udając, że wcale nie szukam wzrokiem Erika, gdy go jednak znalazłam, i to
vis-a-vis mnie, spostrzegłam, że jest jedyną osobą która nie patrzy na Afrodytę. Bo on patrzył na mnie.
Zanim zdążyłam zdecydować, czy powinnam uciec wzrokiem, uśmiechnąć się do niego, pomachać
mu albo zrobić jeszcze coś innego (Damien radził mi uśmiechnąć się, a on jest znawcą to nic, że
samozwańczym chłopaków), muzyka umilkła a ja przeniosłam wzrok z Erika na Afrodytę.
Zatrzymała się na środku kręgu, naprzeciwko stołu. Wzięła do jednej ręki świecę, do drugiej nóż.
Zwieca była zapaloną więc Afrodyta niosła ją przed sobą ostrożnie jak kaganek do miejsca w kręgu,
gdzie pośród czerwonych świec tkwiła jedna żółta Nie potrzebowałam ponaglającego szturchnięcia ze
strony Wojowniczej czy Strasznej, by zwrócić się na wschód. Gdy wiatr zmierzwił mi włosy,
zobaczyłam kątem oka jak Afrodyta zapala żółtą świecę, unosi w górę nóż i kreśli nim w powietrzu
pentagram, mówiąc:
O, wietrze niosący burze, przyzywam cię w imieniu Nyks, Spełnij me życzenia, które zanoszę do ciebie I
niechaj zapanuje tu magia!
Muszę przyznać, że była w tym dobra. Chociaż nie emanowała taką mocą jak Neferet, to jednak
widoczna praktyka sprawiła że panowała nad głosem i jego barwą która stała się aksamitna. Kiedy
zwróciliśmy się na południe, sięgnęła po kolumnową czerwoną świecę stojącą wśród mniejszych
czerwonych, a wtedy oblało mnie znajome już uczucie gorąca na całym ciele.
Ogniu błyskawicy, przyzywam cię w imieniu Nyks, Ty, który wzniecasz burze, nadajesz moc czarom,
Proszę cię, wspomóż mnie w zaklęciach, bym mogła działać!
Odwróciliśmy się raz jeszcze za Afrodytą, znów oblałam się gorącym rumieńcem i tym razem
nieoczekiwanie jakaś moc ciągnęła mnie w stronę niebieskiej świecy tkwiącej między czerwonymi.
Wystraszona powstrzymywałam się ze wszystkich sił, by nie wystąpić z kręgu i nie dołączyć do
Afrodyty, by razem z nią przy wołać wodę.
Nawałnico deszczu, przywołuję cię w imieniu Nyks. Bądz przy mnie ze swoją mocą wciągania w
głąb W tym wszechogarniającym rytuale!
Co, do licha, mi się stało? Spociłam się i było mi strasznie gorąco, a nie przyjemnie ciepło jak
przy poprzednich obchodach. Znak na czole wprost palił mnie, a w uszach (mogłabym przysiąc)
słyszałam ryk oceanów. Bezwiednie zwróciłam się jeszcze raz w prawą stronę.
Ziemio, szeroka i głęboka, przywołuję cię w imieniu Nyks. Niech poczuję, jak się ruszasz z posad, gdy
ogłoszą potęgę, Co nastąpi, jeśli wspomożesz mnie w odprawianiu tego obrzędu!
Afrodyta ponownie przecięła powietrze nożem, a ja poczułam ciężar trzonka w dłoni. Poczułam
też zapach trawy i posłyszałam krzyk lelka jakby gniezdził się gdzieś w pobliżu, niewidzialny, ale
bliski. Afrodyta wróciła teraz do kręgu. Stawiając z powrotem palącą się jeszcze czerwoną świecę na
środek stołu, dokończyła zaklęć:
Duchu, dziki i wolny, w imieniu Nyks przyzywam cię, przybądz do mnie!
Odpowiedz! Zostań ze mną podczas tego potężnego obrzędu
I obdarz mnie swoją potęgą!
Jakoś się domyśliłam, co ona teraz zrobi. Niemal słyszałam w głowie, a nawet w duszy jej słowa.
Kiedy uniosła kielich i zaczęła obchodzić wokół krąg, to mimo że nie było w niej gracji i autorytetu
Neferet, słowa przez nią wypowiadane rozpalały się we mnie, tak jakbym sama miała ogień
wewnętrzny, który promieniował na zewnątrz.
- Nadeszła pora pełni księżyca naszej bogini. Jest coś wzniosłego w tej nocy. Starożytni znali
jej tajemnice, wykorzystywali je do wzmocnienia siebie... do zerwania cienkiej zasłony dzielącej oba
światy, by przeżyć przygody, o których my dzisiaj możemy tylko marzyć. Tajemnice... zagadki...
czary... prawdziwe piękno i moc przyobleczone w wampirze formy nieskażone ludzkimi zasadami
czy prawami. Bo my nie jesteśmy ludzmi! ~ Tu jej głos nabrał siły i odbił się echem od ścian, tak jak
przedtem głos Neferet. ~ My, Córy i Synowie Ciemności, zanosimy dziś do ciebie te same prośby,
które zanosiliśmy podczas każdej pełni księżyca przez ostatni rok: wyzwól w nas siłę, która sprawi,
że nabierzemy kociej zręczności i gibkości powszechnej w świecie dzikiej przyrody wśród naszych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]