logo
 Pokrewne IndeksCast Kristin Cykl Dom Nocy 01 NaznaczonaKRÓLOWA NOCY Anna Kłodzińska1. Czarodzieje Skrzydła NocyDiana Hamilton Szansa dla miliarderaLaurell Hamilton Anita Blake 01 Grzeszne rozkoszeDwyer, Dixie Lynn Were Trilogy 01 Were She Belongs0903. Dunlop Barbara Skandale w wyśźszch sferach 04 Prawdziwe szcz晜›cieUrsula K.Le Guin Cykl Ziemiomorze (1) Czarnoksi晜źnik z Archipelagu055 ReLight Dragons 3 Sparks Fly
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apo.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ode mnie. Przód jego T-shirtu pokrył się czerwoną krwią. Uniósł koszulkę na tyle, bym
    zobaczyła, że ze śladów, które zostawiły na jego ciele moje paznokcie tamtej pamiętnej
    dla nas nocy, zaczęła lecieć krew, o wiele mocniej, niż wtedy, gdy te ślady uczyniłam.
    Mój kuzyn Cel był Księciem Starej Krwi. Mógł otworzyć każdą ranę, nieważne, jak starą.
    Ale te rany mogły być tylko tak duże, jak te kiedyś zadane. To było coś innego. Doyle
    powiedział mi kiedyś, że na pewno jeszcze moja druga ręka otrzyma magiczną moc. Nie
    było jednak sposobu, by dowiedzieć się, kiedy to nastąpi ani co to będzie za moc. Ból w
    moim ciele ustał, gdy Kitto zaczął krwawić. Ale nie chciałam, żeby Kitto krwawił.
    Chciałam, by krwawił Bezimienny.
    Gdybym musiała dotknąć Bezimiennego tą swoją nową magiczną dłonią tak, by ona
    zadziałała, zginęłabym. Zamierzałam jednak zastosować magię tak, jak ludzie strzelają z
    pistoletów. Zaczynają z dużej odległości, stopniowo zbliżając się do celu. I strzelają cały
    czas, dopóki mają amunicję.
    Wyciągnęłam przed siebie lewą rękę, kierując ją w stronę potwora, z otwartą dłonią i
    myślą o krwi, właśnie myślą o krwi, a nie z samym słowem  krew . Pomyślałam o jej
    224
    smaku, słonawym, metalicznym; o tym, jaka jest świeża i gorąca, o tym, jak zasycha.
    Myślałam o zapachu krwi i o tym, że świeżo utoczona zawsze pachnie mięsem jak
    surowy hamburger.
    Myśląc o krwi, zaczęłam iść w stronę Bezimiennego.
    225
    Rozdział 44
    Zrobiłam ledwie kilka kroków, kiedy ból powrócił, moja krew wlała się z powrotem w moje
    żyły i potknęłam się. Upadłam na kolana, rękę wciąż jednak mając skierowaną na
    potwora. Byłam pewna, że Kitto przestał krwawić. Krzyknęłam i zobaczyłam, że
    olbrzymie oko zaczyna się we mnie wpatrywać, jakby widziało mnie po raz pierwszy. Ból
    zaćmił mi wzrok i odebrał głos, oddech. Dławiłam się z bólu. Potem złagodniał, najpierw
    troszkę, potem bardziej. Kiedy mgiełka cofnęła się sprzed moich oczu, zobaczyłam, że z
    ran Bezimiennego leci krew, nie tak jak krew powinna tryskać, tylko jak strumienie wody,
    szybciej. W końcu, gdy ból zupełnie zniknął, krew zaczęła lecieć z wszystkich ran, jakie
    zadano tego dnia potworowi. Z każdej dziury po kuli, z każdego zadraśnięcia.
    Bezimienny ruszył w moją stronę ciężkim krokiem. Wiedziałam, że jeśli mnie dosięgnie,
    zabije mnie, więc musiałam go zatrzymać.
    Pomyślałam tym razem nie o krwi, a o ranach, nie o krwawieniu, a o zabijaniu. Chciałam
    go zabić.
    Rany zaczęły się otwierać jedna po drugiej. Wyglądało to tak, jakby jakieś gigantyczne,
    niewidzialne ostrze zadawało potworowi wciąż nowe pchnięcia. Krew zaczęła lecieć
    szybciej, aż w końcu Bezimienny był nią pokryty od stóp do głów. Potem krew wytrysnęła
    z niego prawie czarną falą. Rozlała się i dotarła do mnie, aż w końcu klęczałam w
    gorącym strumieniu krwi, a on wciąż jeszcze krwawił.
    A im bardziej krwawił, tym spokojniejsza się stawałam. Spokój wypełnił mnie całą.
    Klęczałam w coraz większym strumieniu krwi, patrząc na potwora, który pochylał się
    nade mną, i nie czułam strachu. Nie czułam nic oprócz magii. W tej chwili żyłam,
    oddychałam i cała byłam zaklęciem. Moja magiczna dłoń użyła mnie tak, jak ja użyłam
    jej. W starej magii to, kto jest panem, a kto sługą, nigdy nie jest pewne.
    Bezimienny wznosił się nade mną jak wielka krwawa góra, był już ledwie kilka jardów
    ode mnie. Słyszałam jego ostry oddech. A potem eksplodował. Tak jakby każda kropelka
    krwi wybuchła w tym samym momencie. Powietrze stało się czerwone od krwi i nagle
    miałam wrażenie, jakbym znalazła się pod wodą. Przez chwilę myślałam, że się utopię,
    potem jednocześnie zakrztusiłam się i próbowałam wypluć krew.
    Coś dużego uderzyło mnie w bok głowy i upadłam na pokrytą krwią ziemię. Nawet teraz
    potwór usiłował zabrać mnie ze sobą. Pokryty posoką Kitto i Mędrzec na jego ramieniu to
    były ostatnie rzeczy, jakie zobaczyłam, zanim ciemność wypełniła cały mój świat.
    226
    Rozdział 45
    Kiedy odzyskałam przytomność, unosiłam się w powietrzu. W pierwszej chwili
    pomyślałam, że to sen. Potem ujrzałam Galena, który również się unosił, ale był poza
    zasięgiem moich rąk. Odkryłam, że wszystkie istoty magiczne, które były ze mną u
    Maeve, unoszą się w powietrzu. Magia była wszędzie, wypełniała powietrze jak
    wielobarwny pokaz ogni sztucznych, latając wokół nas jak stada fantastycznych ptaków,
    które nie znały nieba śmiertelników. Całe lasy rosły i więdły na naszych oczach. Zmierć
    pojawiała się i znikała. To było tak, jakby czyjeś sny i koszmary senne maszerowały
    przed moimi oczami w jasnym kalifornijskim słońcu. Był w tym jakiś surowy urok, prosta
    magia.
    A potem ta magia rozlała się na Rhysa, Mroza, Doyle a, Kitta, Niccę, nawet na Mędrca.
    Patrzyłam na drzewo unoszące się obok Nicki i znikające w nim. Mędrzec był pokryty
    kwitnącą winoroślą. Umarli ludzie podeszli do Rhysa i wmaszerowali w niego, podczas
    gdy on krzyczał. Mróz był pokryty przez coś, co wyglądało jak śnieg. Zmiatał to swoją
    zdrową ręką, ale nie mógł tego powstrzymać. Ujrzałam też Doyle a ukrytego za czymś
    czarnym i wijącym się; potem magia w końcu odnalazła Galena i mnie i okazało się, że
    unosimy się ledwie kilka stóp od siebie. Byliśmy spowici zapachami i kolorami. Czułam
    zapach róż i krew pojawiła się na moim nadgarstku, jakbym skaleczyła się kolcami.
    Pomyślałam, że wszyscy odzyskali to, co oddali Bezimiennemu, tylko ja i Galen nic nie
    odzyskaliśmy, bo nic mu nie oddaliśmy. Myślałam, że to nas ominie, ale myliłam się.
    Magia uwolniona z jego ciała chciała znów w kimś być.
    Coś białego jak wielki ptak wzbiło się z krwawej miazgi i zaczęło lecieć w moim kierunku.
    Galen krzyknął  Merry! i błyszczący kształt uderzył we mnie, ale nie wyleciał z drugiej
    strony. Przez chwilę widziałam świat jak za mgłą. Poczułam swąd spalenizny, a potem
    znów zapadła ciemność.
    Do czasu, gdy ja i Galen odzyskaliśmy ponownie przytomność, pozostali uwięzili
    Bezimiennego w ziemi, wodzie i powietrzu. Musieli go uwięzić. Nie mogli go zabić, ale
    nie mogli też pozwolić, by wrócił do sił i dalej był na wolności.
    Maeve Reed łaskawie pozwoliła nam użyć swojej dużej posiadłości jako miejsca
    pochówku, chociaż to nie było dokładnie to, co zrobiliśmy. Bezimienny został zarówno
    pochowany, jak i nie. Został uwięziony w miejscu, które nie było ani tym, ani tym.
    Maeve zaproponowała, byśmy zamieszkali w jej domku gościnnym, który był większy niż
    domy wielu ludzi. To rozwiązywało nasze problemy mieszkaniowe i sprawiało, że byliśmy
    w pobliżu na wypadek nowego ataku Taranisa.
    Zawsze myślałam, że to Andais jest szalona, ale zmieniłam zdanie. Taranis jest zdolny
    zrobić wszystko, byleby tylko uratować swoją skórę, dosłownie wszystko. Dobrzy władcy
    nie myślą w ten sposób.
    Bucca-Dhu znajduje się w areszcie prewencyjnym Dworu Unseelie. Musieliśmy
    powiadomić o wszystkim Andais. Mamy świadka na to, co zrobił Taranis, ale to nie
    wystarczy, by obalić władcę panującego od tysiąca lat. To będzie koszmar tak chodzić
    wokół niego na paluszkach. Ale nie można pozwolić, by pozostał u władzy.
    227
    Taranis wciąż nalega, bym złożyła mu wizytę. Ani mi się śni!
    Rhys z łatwością uporał się z duchami starych bogów. Odzyskał moc, którą kiedyś musiał
    oddać Bezimiennemu, tak samo jak i pozostali. Co to oznacza w praktyce?
    Ano to, że Rhys mówi do siebie w pustym pokoju... chociaż jeśli jest pusty, to dlaczego
    słychać w nim głosy? Mróz może oszronić moje okno w środku lata lodową koronką.
    Doyle potrafi nagle zniknąć z pola widzenia i nikt z nas nie może go znalezć. Jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl