[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odtrąciłam go kopniakiem. Z piskiem spadł poza krawędz schodów.
Wielkie szczury odciągnęły swego rannego pobratymca na bok. Gryzoń nie ruszał się.
Ten, którego właśnie zrzuciłam, kulał.
Szczur skoczył, małe pazurki wpiły się w moją bluzkę. Gryzoń zawisł na mnie z pazurami
wczepionymi w materiał. Poczułam na piersiach ciężar jego ciała. Chwyciłam stworzenie
wpół. Gryzoń wbił mi zęby w dłoń, przecinając skórę i omijając kość. Wrzasnęłam i
machnęłam ręką. Szczur zwisł z mojej dłoni jak odrażający kolczyk. Krew spływała po
jego sierści. Drugi szczur skoczył i wczepił się w moją bluzkę.
Człowiek-szczur uśmiechał się.
Szczur piął się ku mojej twarzy. Złapałam go za ogon i odciągnęłam.
- No co - zawołałam - boisz się sam po mnie przyjść? Boisz się mnie? - Panika sprawiła,
że mój głos zabrzmiał wyjątkowo słabo, ale mimo wszystko zdołałam to z siebie
wykrztusić. - Twoi pobratymcy cierpią, robiąc coś, co powinieneś zrobić sam, gdybyś
tylko tak bardzo się nie bał. Bo przecież się boisz, prawda? Ze strachu aż podkuliłeś
ogon pod siebie.
Wielkie szczury przestały gapić się na mnie i spojrzały na człowieka-szczura. Ten łypnął
na nie gniewnie.
- Nie boję się tej kobiety.
- Wobec tego przyjdz tu po mnie. Pokaż, na co cię stać.
Szczur, który wgryzł się w moją dłoń, odpadł w strudze krwi. Skóra pomiędzy kciukiem a
palcem wskazującym została rozerwana.
Mniejsze szczury zawahały się, rozglądając się nerwowo dokoła. Jeden gramolił się po
nogawce moich dżinsów. Nagle gryzoń zeskoczył na podest.
- Nie boję się.
- Udowodnij. - Rzuciłam nieco pewniejszym tonem.
Wielkie szczury wpatrywały się w niego z przejęciem, wyczekująco. Człowiek-szczur
wykonał ten sam gest, tyle że w odwrotną stronę. Szczury zapiszczały i stając na tylnych
łapkach, zaczęły rozglądać się wokoło, jakby nie mogły w to uwierzyć, ale posłusznie
szeroką falą pomaszerowały w dół schodów, by wrócić tam, skąd przyszły.
Oparłam się o drzwi, kolana miałam jak z waty, zranioną, krwawiącą dłoń przycisnęłam
do piersi. Człeko-szczur zaczął wspinać się po schodach. Poruszał się miękko na
palcach wydłużonych stóp, orząc długimi pazurami kamienne stopnie.
Lykantropy są silniejsze i szybsze niż ludzie. %7ładnych mentalnych sztuczek, żadnych
iluzji, po prostu są od nas lepsze. Szczurołaka raczej nie udałoby mi się zaskoczyć tak
jak pierwszego z wielkich gryzoni. Wątpiłam, aby wściekł się do tego stopnia, aby z
głupoty stał się nieostrożny, niemniej jednak nie należało tracić nadziei. Byłam ranna i
bezbronna, sama w obliczu całej masy wrogich stworzeń. Jeżeli nie uda mi się sprawić,
aby popełnił błąd, znajdę się w poważnych tarapatach.
Powiódł po zębach długim różowym językiem.
- Zwieża krew - powiedział. Wziął głęboki oddech. - Cuchniesz strachem, kobieto. Woń
krwi i strachu jest dla mnie jak zapach najwspanialszej kolacji.
49
Mlasnął językiem i zaśmiał się do mnie.
Schowałam zdrową rękę za plecami, jakbym po coś sięgała.
- Jeszcze krok, szczurołaku, a przekonamy się, czy lubisz srebro.
Szczurołak zawahał się, zastygł w bezruchu, na wpół przykucając na najwyższym
stopniu.
- Nie masz przy sobie srebra.
- Jesteś gotów założyć się o własne życie?
Splótł szponiaste palce obu dłoni. Jeden z wielkich szczurów zapiszczał głośno.
Szczurołak warknął na niego.
- Nie boję się!
Jeśli przemówią mu do ambicji, mój blef się nie uda.
- Widziałeś, co zrobiłam z twoimi pobratymcami. I to bez broni. - Mówiłam cicho,
sprawiałam wrażenie pewnej siebie. Punkt dla mnie.
Aypnął na mnie jednym okiem. Jego sierść zalśniła w świetle pochodni, jakby była świeżo
umyta. Jeden niewielki skok i znalazł się na podeście, tuż poza moim zasięgiem.
- Nigdy dotąd nie widziałam blondwłosego szczura - powiedziałam. Wszystko było dobre,
aby zabić tę ciszę i powstrzymać go przed wykonaniem ostatniego kroku. Jean-Claude
na pewno wkrótce po mnie przyjdzie. Wy-buchnęłam śmiechem, gwałtownym i
zduszonym.
Szczurołak zastygł w bezruchu i utkwił we mnie wzrok.
- Dlaczego się śmiejesz?
W jego głosie słychać było zaniepokojenie. To dobrze.
- Miałam nadzieję, że wampiry niedługo po mnie przyjdą i mnie ocalą. Musisz przyznać,
że to zabawne.
Nie podzielił mego rozbawienia. Wiele osób nie przepada za moim poczuciem humoru i
nie śmieje się z moich dowcipów. Gdybym czuła się mniej pewnie, pomyślałabym, że nie
są śmieszne. Nie...
Sięgnęłam dłonią za siebie, wciąż udając, że mam w niej nóż. Jeden z wielkich szczurów
zapiszczał i nawet mnie ten dzwięk wydał się drwiący. Gdyby mój blef się udał, człowiek-
szczur na pewno by tego nie przeżył. Ja mogłam nie przeżyć, gdyby mój mały fortel
zawiódł.
W zetknięciu ze szczurołakiem większość ludzi zastyga w bezruchu albo daje się ponieść
panice. Miałam dość czasu, by odzyskać nad sobą panowanie. Nie zamierzałam
zemdleć, gdyby mnie dotknął. Była jedna rzecz, jaką mogłam zrobić, aby się uratować.
Gdybym się pomyliła, zabiłby mnie. Coś ścisnęło mnie w żołądku i mocno przełknęłam
ślinę. Lepsza śmierć niż porośnięcie sierścią. Gdyby mnie zaatakował, wolałabym już,
aby mnie zabił. Jakoś nie pociągało mnie zostanie szczurołakiem. A gdyby nie dopisało
mi szczęście, byle zadrapanie mogło stać się zródłem infekcji.
Oczywiście przy odrobinie szczęścia mogłam na czas trafić do szpitala i poddać się
kuracji. To trochę jak z wścieklizną. Tyle tylko, że czasem zastrzyki skutkowały, a kiedy
indziej za ich sprawą nabawiałaś się lykantropii.
Owinął długim łysym ogonem swe szponiaste dłonie.
- Miał cię już kiedyś łak?
50
Nie byłam pewna, czy miał na myśli seks, czy raczej posiłek, atak. Tak czy owak jego
słowa nie przypadły mi do gustu. Zamierzał pokazać, na co go stać, wykazać się
męstwem teraz, gdy w końcu zebrał się na odwagę i przygotował się wewnętrznie na tę
konfrontację. Chciałam, aby był gotowy.
Uznałam, że jednak chodziło mu o seks, i stwierdziłam:
- Chyba ci czegoś brakuje, szczurze.
Zesztywniał i przesunął dłonią w dół ciała, rozczesując pazurami sierść.
- Zobaczymy, co które z nas ma, kobieto.
- Czy tylko w ten sposób potrafisz zdobyć kobietę? Siłą? Czy w ludzkiej postaci jesteś
równie odrażający jak teraz?
Zasyczał na mnie, rozdziawiając usta i obnażając zęby. Z jego gardła dobył się głęboki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]