[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przypomniała sobie inne drobne wydarzenie: Julius przeszukujący sejf w mieszkaniu pani
Vandemeyer, jej pytanie, co tam znalazł, i jego odpowiedz, że nic. I ta długa chwila
milczenia, poprzedzająca odpowiedz. Czy rzeczywiście niczego nie było w sejfie? Czy też
znalazł coś, czym nie chciał się z nią podzielić? Jeśli on potrafi ukrywać pewne fakty, potrafi
i ona.
Nic szczególnego odparła.
Raczej wyczuła, niż dostrzegła, rzucone jej z ukosa spojrzenie.
Panno Tuppence, może pojedziemy sobie do parku?
Jeśli ma pan ochotę.
Przez dłuższą chwilę jechali w milczeniu pod koronami wielkich drzew. Dzień był
przepiękny. Ożywcze powietrze, leciutki wietrzyk i ogólny nastrój poprawiły nieco humor
dziewczyny.
Co pani sądzi, panno Tuppence, czy ja odnajdę tę moją Jane Finn? zadał pytanie
głosem nie wyrażającym wielkiej nadziei. Podobna rezygnacja była mu tak obca, że spojrzała
na niego zdumiona. Skinął głową. Tak jest. Zaczynam mieć tego wszystkiego dość. Nawet
sir James nie ma już żadnej nadziei. Wyraznie to powiedział. Ja go właściwie nie lubię
jakoś nie przypadliśmy sobie do gustu ale muszę przyznać, że to chytra sztuka i nie
rezygnowałby, gdyby były jakieś szansę na powodzenie. Prawda?
Tuppence czuła się dość nieswojo, nie powtarzając Juliu sowi ostatniej wypowiedzi sir
Jamesa, ale postanowiła wy trwać w swojej decyzji. Zresztą należało mu się to za
zachowanie przy sejfie.
Przecież zaproponował, żeby dać ogłoszenie w sprawie pielęgniarki przypomniała.
Tak, ale jednocześnie powiedział, że nikła nadzieja, iż z tego coś wyjdzie. Mam tego
już powyżej uszu. Chciałbym wrócić do Stanów.
Ach nie! wykrzyknęła Tuppence. Musimy przecież odszukać Tommy ego.
W istocie, zapomniałem o Beresfordzie przyznał jakby ze wstydem Julius.
Oczywiście, że musimy go znalezć. Ale po& Co się ze mną dzieje! Przez cały czas chodzę
właściwie półprzytomny. Po głowie nieustannie snują mi się jak najgorsze myśli. Muszę się
wreszcie wziąć w garść. A tak przy okazji, skoro mówimy o Tommym. Chciałbym o coś
panią zapytać&
Słucham?
Pani i Beresford? Jak to właściwie z wami jest?
Nie rozumiem pytania odparła Tuppence z wielką godnością i dodała mało
konsekwentnie: A poza tym myli się pan całkowicie.
%7ładnych cieplejszych uczuć?
Cieplejszych uczuć!? Tommy i ja jesteśmy przyjaciółmi, ale nic więcej.
Wszyscy kochankowie tak zawsze mówili na początku mruknął Julius.
Bzdura! Czy ja wyglądam na kobietę, która się zakochuje w każdym mężczyznie,
którego spotka?
Co to, to nie. Ale wygląda pani na dziewczynę, w której nieraz zakochują się
mężczyzni, których pani spotyka.
Ooo! powiedziała Tuppence nieco zaskoczona. Rozumiem, że to ma być
komplement?
Oczywiście. A teraz przystąpmy do istoty sprawy. Przypuśćmy, że nigdy nie
znajdziemy Beresforda, że on& że on&
No proszę! Proszę to wykrztusić: przypuśćmy, że on nie żyj e& A więc?
I cała sprawa się na tym kończy. Co wtedy pani zrobi, panno Tuppence?
Zupełnie nie wiem odpowiedziała bezradnie.
Zostanie pani całkiem sama, biedactwo!
Dam sobie jakoś radę! rzuciła ostro, bo nie znosiła, kiedy się ktoś nad nią litował.
A jakie są pani poglądy na małżeństwo? drążył dalej Julius.
Owszem, w przyszłości mam zamiar wyjść za mąż odparła. To znaczy, jeśli&
urwała, chcąc się wycofać z tego, co miała zamiar powiedzieć, jednakże po chwili
postanowiła brnąć dalej: & jeśli znajdę kogoś na tyle bogatego, żeby to się opłacało.
Szczerze powiedziałam, co? Wiem, co sobie o mnie pan pomyśli.
Zawsze pochwalam dobry handlowy instynkt. O jakiej wysokości pani myślała?
Wysokości? Czy on ma być wysoki czy niski?
Nie. O jakiej kwocie! O jakim majątku męża, tego, co to ma być bogaty?
Tak konkretnie to o tym jeszcze nie myślałam.
A ja bym pani odpowiadał? Pan?
No właśnie.
O, nie mogłabym na to pójść.
Dlaczego nie?
Po prostu nie mogłabym i już.
Raz jeszcze pytam, dlaczego nie?
To nie byłoby w porządku.
Co nie byłoby w porządku? Rzucam wyzwanie. Powiedziała pani, że potrzebny jej jest
bogaty mąż, no to proszę. Ja panią podziwiam, panno Tuppence. Powiem inaczej: jestem
panią zafascynowany. Ma pani głowę na karku. I miałbym wielką ochotę umilić pani życie.
Proszę o jedno słowo, a polecimy do jakiegoś dobrego jubilera i załatwimy pierścionki, tak
jak się to robi w porządnym towarzystwie.
Nie mogę wydusiła z siebie Tuppence.
Z powodu tego Beresforda?
Nie, nie. Nie z jego powodu.
No, to o co chodzi?
Tuppence kręciła głową na lewo i na prawo jak mechaniczna zabawrka.
Nie znajdzie pani tak łatwo kogoś, kto będzie miał więcej dolarów^.
Nie o to chodzi! wykrztusiła, dusząc się niemal ze śmiechu. Ale bardzo dziękuję
za łaskawe zwrócenie na mnie uwagi. Jednakże musimy skończyć na moim zdecydowanym
nie .
Bardzo bym prosił o zastanowienie się. Dobrze? Proszę o tym pomyśleć, powiedzmy do
jutra.
Nie ma po co.
No, ale proszę jednak pomyśleć. O nic innego nie proszę.
Dobrze. Będę myślała odparła Tuppence.
I na tym rozmowa się skończyła. W milczeniu powrócili do hotelu.
Tuppence poszła na górę do swego pokoju. Po oświadczynach Juliusa czuła się moralnie
wyczerpana. Jego osobowość bywała czasami trudna do zniesienia. Usiadła przed lustrem i
długo wpatrywała się w swoje odbicie.
Jesteś właściwie zupełnie głupia! powiedziała wreszcie głośno do własnego odbicia.
On ma wszystko, czego pragniesz, do czego zawsze dążyłaś, a gdy ci to proponuje,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]