logo
 Pokrewne IndeksJasper Fforde Nursery Crime 1 The Big Over EasyDemons of Eden Mark Ellis(1)Crusie Jennifer KśÂ‚am mi, kśÂ‚amHarry Harrison Gwiezdny DomEvanovich_Janet_Znow_do_sypialniWilliam K. Hartmann Mars UndergroundFallen Angel1014. Schield Cat MiśÂ‚osne porachunkiE Nesbit The Five Children OmnibusAngelia Sparrow & Naomi Brooks Kestrel on the Horizon (pdf)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • boatlife.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    byłem przypuszczać, iż wszystkie te świetne i humanitarne zalety powściekały się,
    jakby je giez ukąsił! Co więcej, zdało mi się nagle (był to niezaprzeczenie efekt nóżki,
    uszka i szyi), że nie patrząc, z wielkopańska ignorując, widzą jednak moje
    pomieszanie i nie mogą się nim nacieszyć! A zarazem tknęło mnie podejrzenie, że
    Podłubaj... Podłubaj niekoniecznie było tylko lapsusem linguae, że, słowem, jeśli się
    jasno wyrażam, Podłubaj, czyli podłubaj! Podłubać? Podłubać w hrabinie? Tak, tak,
    błyszczące noski lakierków jeszcze utwierdziły mię w tym przerażającym
    przekonaniu! zdaje się, że wciąż jeszcze pękali po cichu z tego, że ja nie uchwyciłem
    smaku kalafiora że dla mnie ten kalafior był zwykłą jarzyną że dałem dowód
    świętej prostoduszności i godnej pożałowania mieszczańskości, nie rozkoszując się
    jak należy kalafiorem pękali z tego po cichu, a gotowali się pęknąć głośno, byle bym
    tylko dał wyraz miotającym mną wzruszeniom. Tak, tak ignorowali, nie
    dostrzegali, a zarazem ubocznie, poszczególnymi arystokratycznymi częściami ciała,
    nóżką, uchem, szyjką prowokowali i kusili do zerwania pieczęci sekretu.
    Nie potrzebuję chyba dodawać, jak wstrząsnęło to ciche kuszenie, ten utajony,
    niezdrowy flirt wszystkim, co było we mnie z myślącej trzciny. Wspomniałem
    niejasno  sekret arystokracji, ten sekret smaku, tę tajemnicę, której nikt nie
    posiędzie, kto nie jest wybrańcem, choćby, jak mówi Schopenhauer, znał na pamięć
    300 reguł savoir vivre u.
    A jeśli nawet olśniła mię przez chwilę nadzieja, że poznawszy sekret ten
    zostanę dopuszczony do ich kółka i będę tak grassejował, tak mówił  fantastyczny i
     oszalała jak oni, to przecież, pomijając inne względy, strach i obawa przed
    czemuż nie powiedzieć otwarcie przed tym, aby mnie nie wypoliczkowano,
    sparaliżowały zupełnie palącą żądzę wiedzy. Z arystokracją nigdy nie jest się
    pewnym, z arystokracją trzeba ostrożniej niż z oswojonym lampartem. Ktoś z
    mieszczaństwa, zapytany raz przez księżnę X., jak jego matka jest z domu,
    rozzuchwalony pozorną swobodą, jaka w owym salonie panowała, i tolerancją, jakiej
    doznały poprzednie jego dwa dowcipy, sądząc, że może sobie na wszystko pozwolić,
    odpowiedział:
    Za przeproszeniem, Piędzik! i za to  za przeproszeniem (które okazało się
    wulgarne) został natychmiast wyrzucony za drzwi.
    Filip myślałem ostrożnie
    wszak Filip zaprzysiągł!...
    Kucharz jest przecież kucharzem! Kucharz kucharzem, kalafior kalafiorem,
    a hrabina hrabiną i o tym ostatnim nie życzyłbym nikomu zapomnieć! Tak, hrabina
    jest hrabiną, baron baronem, a porywy wichru i wstrętna szaruga za oknami
    wichrem i szarugą, a dziecinne rączki w ciemnościach i posiniaczony ojcowskim
    rzemieniem grzbiet pod siekącą falą dżdżu dziecinnymi rączkami i posiniaczonym
    grzbietem, niczym innym... a hrabina jest bez wątpienia hrabiną. Hrabina jest
    hrabiną i oby nie dała po nosie!
    Widząc, że trwam w zupełnej, paralitycznej nieledwie bierności, zaczęli, niby
    to niepostrzeżenie, coraz bliżej koło mnie krążyć, coraz wyrazniej mnie zaczepiać i
    coraz jawniej zdradzać chętkę mopsowania. Patrzcie no na tę przerażoną minę!
    zawołała znienacka hrabina i jęli przekpiwać, że na pewno muszę być szalenie
     zgohszony i  przehażony , gdyż w mojej sferze bez wątpienia nikt tak nie
     bhedzi i nie dokazuje, że panują tam bez porównania lepsze i nie tak dzikie
    maniery jak u nich, w arystokracji. Udając lęk przed moją surowością zaczęli się
    wzajem żartobliwie napominać i strofować, niby że nade wszystko zależy im na
    mojej opinii.
    Nie gadaj pan głupstw! Jest pan okropny! zawołała hrabina (choć baron nie
    był przecież okropny; nie było w nim żadnej okropności, oprócz tego małego ucha,
    którego nie bez zadowolenia dotykał końcami cienkich, kościstych palców).
    Zachowywać mi się przyzwoicie! zakrzyknął baron (hrabina z markizą
    zachowywały się zupełnie przyzwoicie).
    Nie bredzić nie rozwalać się na kanapie nie fajtać i nie wyjeżdżać nogami
    na stół! (Broń Boże! Hrabina bynajmniej nie miała tego zamiaru). Obrażacie uczucia
    tego nieszczęśliwca! Nosek pani, hrabino, jest już doprawdy zbyt rasowy! Miejże
    pani litości! (Nad kim pytam hrabina miała litować się z powodu noska?) Markiza,
    milcząc, roniła łzy uciechy. To jednak, że jak struś chowałem głowę w piasek, coraz
    bardziej ich podniecało wyglądali, jakby wyzbyli się resztek ostrożności jakby
    chcieli koniecznie, abym zrozumiał i nie mogąc wytrzymać coraz przejrzystsze
    robili aluzje. Aluzje? Do czego? Ach, naturalnie wciąż do tego samego, a coraz
    wyrazniej, coraz bliżej i bliżej kołowali, coraz bezczelniej...
    Czy wolno zapalić? zapytał baron z afektacją, wyjmując złotą papierośnicę.
    (Czy wolno zapalić?! Zupełnie, jakby nie wiedział, że na dworze wilgoć i deszcz, i
    mrozny, okropny wiatr mogą lada chwila przyprawić o skostnienie z zimna. Czy
    wolno zapalić?!)
    Słyszycie, jak deszcz siecze? zasepleniła naiwnie markiza. (Siecze?
    Zapewne, że siecze! Musiał tam doskonale posiekać). Ach, słuchajcie tego puk puk
    pojedynczych kropelek, słuchajcie tego puk, puk, puk, puk, posłuchajcie,
    posłuchajcie że, ja was proszę, tych kropelek!
    Ach, jaka okropna szaruga, jaki straszny wiatr zawołała hrabina. Ach, ach,
    ach ha, ha, ha jaka straszna zawierucha! Aż przykro patrzeć! Na sam widok śmiać
    mi się chce i dostaję gęsiej skórki!
    Ha, ha, ha zawtórował baron patrzcie, jak wspaniale wszystko ocieka!
    Patrzcie na rozmaitość arabesek, które kreśli woda! Patrzcie, jak to błotko doskonale
    się ciągnie, jak tłusto oblepia, jak ono się maże, zupełnie sos Cumberland, i jak ten
    deszczyk ćwiczy, ćwiczy doskonale ćwiczy, a ten wiaterek kąsa, kąsa jak on
    rumieni, jak on szczypie, jak on doskonale kruszy! Aż ślinka do ust idzie, daję słowo!
    Dophawdy, bahdzo smaczne, bahdzo, bahdzo smakowite!
    Ogromnie gustowne!
    Zupełnie jak cotelette de volaille!
    Albo jak fhicasseeala
    Heine!
    Albo jak haki w pothawce!
    A w ślad za tymi bons mots, rzuconymi ze swobodą, na jaką tylko rodowa
    arystokracja się zdobędzie, nastąpiły ruchy i gesty, które... których znaczenia
    chciałbym, wtulony w krzesło, w zupełnym bezruchu, o, chciałbym nie rozumieć.
    Nie mówię już o tym, że ucho, nosek, szyja, stópka dochodziły do zapamiętania i
    frenezji ale ponadto baron, zaciągnąwszy się głęboko dymem papierosa, puszczał w
    powietrze małe, błękitne kółka. %7łebyż chociaż jedno, chociaż dwa, na Boga! Ale
    puszczał i puszczał, jedno za drugim, złożywszy usta w ryjek, a hrabina z markizą
    biły oklaski! A każde kółko wzbijało się w górę i rozpływało wolno, w melodyjnych
    skrętach! Biała, długa, wężowa dłoń hrabiny spoczywała podczas tego na
    wzorzystym atłasie fotela nerwowa jej pęcina kręciła się pod stołem, zła, jak żmija,
    czarna, kąśliwa. Zrobiło mi się niezupełnie wyraznie. Nie dosyć na tym
    przysięgam, że nie przesadzam! baron posunął się tak daleko w swej efronterii, że
    uniósłszy górną wargę, dobył z kieszeni wykałaczką i zaczął nią dłubać w zębach,
    tak, w zębach bogatych, zepsutych, gęsto przetykanych złotem!
    Osłupiały, w zupełnej niewiedzy, co począć i gdzie uciekać, zwróciłem się
    błagalnie do markizy, która najwięcej jeszcze okazała mi dobroci, a przy stole
    biesiadnym tak wzruszająco wielbiła Litość i dzieci chore na angielską chorobę i
    jąłem mówić coś o litości, nieledwie błagać o litość. Pani rzekłem która takim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl