logo
 Pokrewne IndeksHeggan Christiane Nigdy nie mĂłw nigdyFeehan, Christine Dark 06 Dark FireCynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)Craig Sinnott Armstrong God A Debate between a Christian and an AtheistChristian Jacq [Ramses 03] The Battle of Kadesh (pdf)46 Agatha Christie Kieszeń Pełna ĹťytaChristopher Moore Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości(ebook) MacDonald, George Lilith (Christian Library)Christie, Agata Hercule Poirot 21 MorphiumMdśÂ‚ośÂ›ci Jean Paul Sartre
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apo.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    ROZDZIAA DZIEWITY
    Siedząc przy kawie, gawędzili o wszystkim i o niczym. Po
    pewnym czasie zjawił się Toby.
    - Poszedłem obudzić babcię, ale nie chce wstać - oznajmił
    zmartwiony.
    Molly natychmiast zerwała się na równe nogi.
    - Pójdę zapytać, jak się czuje.
    Richard wyciągnął rękę do smutnego malca.
    - Nie martw się, to na pewno nic groznego. Babcia przejadła się
    albo przemęczyła. A czemu chciałeś ją obudzić?
    125
    R S
    - Bo prosiła, bym do niej przyszedł po przebudzeniu. Obiecała
    mi poczytać.
    - Mnie też o tym wspomniała - odezwała się Molly. - Znalazła
    książkę, którą czytała tobie, gdy byłeś mały. Bardzo to lubiłeś, dlatego
    chciała podobną przyjemność zrobić wnukowi. - Zmierzwiła chłopcu
    czuprynę i uśmiechnęła się. - Zaraz do was wrócę.
    - Czy babcia jest chora?
    - Oby nie. Ale nawet jeśli złapała jakieś zarazki, Molly ją
    wyleczy. Jest dobrą pielęgniarką, prawda?
    - No pewnie.
    Richard wahał się, czy jeszcze coś dodać. Nie miał pojęcia, co
    dolega matce. Po śmierci męża popadła w długotrwałą depresję, ale
    przyjazd wnuka okazał się zbawienny. Ostatnio była w lepszej
    kondycji fizycznej i psychicznej. Czyżby teraz się przeforsowała?
    Ledwie Molly odwiesiła słuchawkę, rozległo się pukanie.
    - Proszę.
    Weszła Luiza.
    - Czy pani Anderson jest chora? - zapytała szeptem.
    - O, już wróciłaś.
    - Dopiero przed chwilą. Czy pani Anderson jest chora? -
    powtórzyła zatroskana pokojówka.
    - Chyba ma grypę. Lekarz, z którym rozmawiałam, wypytał o
    objawy i zaordynował lekarstwa. Wiesz, w której aptece będą do
    odebrania?
    126
    R S
    - Tak. Czy Albert ma zaraz jechać?
    - Bardzo proszę. Pani Anderson ma temperaturę, skarży się na
    silny ból głowy. Czy w domu jest tylenol?
    - Zaraz sprawdzę.
    Luiza poszła do łazienki, po chwili wróciła ze szklanką wody i
    lekarstwem.
    - O, dziękuję.
    Po wyjściu pokojówki Molly podparła panią Anderson
    poduszkami i podała lek. Chora znowu się położyła, ale po chwili
    otworzyła oczy.
    - Gdzie Toby? - szepnęła.
    - Siedzi w kuchni. Bądz o niego spokojna. Dlaczego nie
    powiedziałaś, że zle się czujesz?
    - Liczyłam, że drzemka pomoże. Co mi jest?
    - Twój lekarz podejrzewa grypę. Radził jak najwięcej pić,
    przepisze ci lek, który pomógł wielu pacjentom.
    - Ale Boże Narodzenie...
    - Zwięta dopiero za tydzień. Przez ten czas zdążysz wyzdrowieć.
    - Nie mogę chorować. Muszę zrobić świąteczne zakupy.
    - Zakupy możesz zlecić Richardowi albo mnie.
    - Będzie mi trudno. Obiecałam Toby'emu, że przeczytam mu
    rozdział z książki, którą kiedyś czytałam Richardowi.
    - Ja mu poczytam, a ty popatrzysz, jak reaguje. Chcesz?
    - Może pózniej.
    127
    R S
    - Dobrze. Spróbuj jeszcze trochę się zdrzemnąć. Przyjdę za
    godzinę.
    Wychodząc z sypialni, nieomal wpadła na Richarda.
    - Jak mama?
    - Dostała tylenol, chyba zaraz zaśnie.
    - Dziękuję, że tak szybko zadzwoniłaś do lekarza.
    - Nie ma za co. - Cofnęła się kilka kroków. - Choroba potrwa
    najdalej kilka dni, ale niech Albert kupi maski. Przed pójściem do
    chorej trzeba wkładać maskę.
    - Czy to konieczne?
    - Na pewno nie zaszkodzi.
    - Dobrze.
    - Twoja mama martwi się z powodu świątecznych zakupów. Ja
    chętnie wszystko załatwię, ale chyba ty jesteś bardziej przydatny w tej
    materii.
    - Porozmawiamy, gdy mama się obudzi. Molly wyminęła go.
    - Dokąd idziesz?
    - Muszę zrobić spis potrzebnych rzeczy.
    - Jeśli Albert już pojechał, ja skoczę po zakupy. - Zszedł za nią
    na parter. - W gabinecie mam pióro i papier. - Otworzył drzwi,
    zaprosił ją szerokim gestem. - Chodzmy tutaj.
    Molly dyskretnie się rozejrzała. Zciany gabinetu były obu-
    dowane półkami, na których stały książki oprawione w skórę. Pod
    oknem umieszczono duże biurko, a z lewej strony skórzaną kanapę
    oraz stolik do kawy.
    128
    R S
    Richard wyjął z szuflady kilka kartek oraz pióro, podał je Molly
    i usiadł obok niej na kanapie.
    Jego bliskość rozpraszała ją, ale mimo to wkrótce zrobiła listę.
    Zanotowała, żeby zapytać Delores o zupę.
    Richard zaglądał jej przez ramię i czytał.
    - Delores gotuje pyszny rosół - powiedział. - Na pewno chętnie
    zrobi dla mamy.
    - Dobrze. No, tyle wystarczy. - Wręczyła mu listę. - Jeśli Alberta
    nie ma, pojadę z tobą. Tylko najpierw sprawdzę, gdzie jest Toby.
    Malec siedział przy kuchennym stole i pałaszował tort. Alberta
    nie było. Richard uprzedził Delores, że jedzie załatwić sprawunki.
    - Wybierzesz się ze mną? - zapytał Toby'ego.
    - A mogę?
    Chłopiec pytająco spojrzał na Molly, która odwróciła się do
    Richarda.
    - Naprawdę chcesz go zabrać?
    - To będzie dla niego urozmaicenie.
    - Wobec tego lepiej, żebym i ja pojechała.
    - No to ruszajmy w drogę. - Wyciągnął rękę do siostrzeńca. -
    Mężczyzni są gotowi.
    - Mężczyzni? - powtórzyła rozbawiona. Richard schwycił ją za
    rękę.
    - Kobieto, nie ociągaj się, bo cię zostawimy.
    129
    R S
    Zakupy upłynęły w miłej atmosferze. Richard brał wszystko, co
    mogło ulżyć jego matce. Pomyślał też o dziecku, żeby miało czym się
    zająć. Znalazł ciekawe układanki oraz kasety wideo. Zamierzał wziąć
    kolejną grę, gdy Molly pociągnęła go za rękaw.
    - Gwiazdka - szepnęła.
    Zrozumiał, o co jej chodzi. Posłusznie odłożył grę.
    - Poza tym już dosyć kupiłeś - orzekła i z niewinną miną dodała:
    - Nie chcę, żebyś rozpuścił Toby'ego.
    Towarzyszący im ekspedient wymownie popatrzył na dziecko.
    - Rodzice często mają różne zdanie - rzekł.
    - Ale my nie jesteśmy...
    - Skłóceni - dokończył Richard. - Nie sprzeczamy się, tylko
    staramy się postępować rozsądnie. Prawda, kochanie?
    - Tak, kochanie, oczywiście. Toby, wychodzimy.
    - A książka, którą obiecałaś mi przeczytać?
    -  Pajęczyna Charlotty"?
    - Tak.
    - Poczekajmy, może znajdziesz ją pod choinką.
    - Dobrze.
    Toby szedł kilka kroków przed nimi, więc mogli swobodnie
    rozmawiać.
    - Zwięty Mikołaj jest bardzo zapobiegliwy. Nie przypuszczałem,
    że mama już wcześniej coś kupiła.
    - Bywa.
    130
    R S
    Umknęła wzrokiem i przyśpieszyła kroku. Zaskoczony
    zastanawiał się, o co chodzi. Z trudem uczył się rozszyfrowywać jej
    chwilami dziwne zachowanie.
    Po powrocie do domu Molly poleciła mu, aby zaniósł do
    sypialni nawilżacz i wzięła szklankę soku przygotowanego przez
    Delores.
    - Tylko sok? - zdziwił się Richard. - Mama pewnie jest głodna.
    - Nie, bo zjadła trochę zupy z puszki - powiedziała Delores. - A
    teraz gotuję rosół.
    - Powiem jej, że niedługo dostanie twoje mistrzowskie dzieło.
    Ną pewno się ucieszy.
    - Pamiętasz o masce? - zapytała Molly.
    - Oczywiście. - Posłusznie wziął maskę. - A ty?
    - Ja jestem uodporniona.
    Chciał to skomentować, ale ugryzł się w język. W sypialni
    uruchomił nawilżacz i po chwili zauważył dobroczynny skutek: matka
    oddychała znacznie lżej.
    Molly obudziła chorą i podała sok. Po wypiciu połowy porcji
    pani Anderson znowu usnęła.
    - Mama nieprędko wyzdrowieje - zmartwił się Richard.
    - W święta będzie zdrowa jak rydz. Nawilżacz od razu przyniósł
    jej ulgę. Zauważyłeś?
    - Tak. Sam nie wpadłbym na to, żeby go przynieść.
    - Cieszę się, że mogę pomóc. Tyle wam zawdzięczam...
    131
    R S
    Richard otworzył i zamknął usta. Wolał nie mówić tego, co miał
    na końcu języka. Molly stała się mu bardzo bliska, a przecież od
    dawna taką więz czuł jedynie z matką. Na dole czekał smutny Toby.
    - Jak babcia się czuje?
    - Spokojnie śpi. Chorzy na grypę powinni często drzemać, bo
    dzięki temu szybciej wracają do zdrowia. - Molly przytuliła go. -
    Babcia niedługo będzie zdrowa. Obiecuję.
    - Nie chcę, żeby chorowała.
    - Wiem, skarbie. Chodz, obejrzymy jakiś film z tych, które
    dostałeś od wujka.
    Toby wybrał  Mary Poppins".
    - Czy seans jest dla wszystkich? - zapytał Richard.
    - Tak. Zapraszamy.
    Usiedli na kanapie, dziecko między dorosłymi. Godzinę pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl