logo
 Pokrewne IndeksPaul Susan Spencer 01 Przysięga miłościHerrmann Paul POKAĹťCIE MI TESTAMENT ADAMA tom 1Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_01]_ _First_Channel_with_Jean_Lorrah_(v1.1)_[lit]Tim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 9 DesecrationCarroll Jonathan KośÂ›ci ksi晜źyca (pdf)Joe Alex PiekśÂ‚o jest we mnieEo Degreef, J.D. Radianta LotusoAnderson Podniebna KrucjataJames Axler Deathlands 001 Pilgrimage to HellWiktorowski Wojciech Ewa wzywa 07... 130 Na skraju niśźu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lorinka.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    dwa, poza mną, palec drapiący w spodniach, drapie, drapie i wypręża się palec małej z plamą
    błota, błoto na moim palcu wynurzającym się z błotnistego rynsztoka, opada powoli, powoli
    74
    rozluzniał się, drapał słabiej niż palce małej, którą uduszono. Zwyrodniały osobnik, drapały
    błoto, ziemię słabiej, palec ześlizguje się powoli, upada głową naprzód i pieści zwinięty
    ciepło przy udzie; istnienie jest miękkie i zwija się, i chwieje, chwieję się między domami,
    jestem, istnieję, myślę, więc się chwieję, jestem, istnienie jest upadłym upadkiem, nie
    upadnie, upadnie, palec drapie w otwór, istnienie jest niedoskonałe. Oto pan. Przystojny pan
    istnieje. Pan czuje, że istnieje. Nie, przystojny pan, który przechodzi, dumny i wiotki jak
    powój, nie czuje, że istnieje. Rozkwitnąć; boli mnie przecięta ręka, istnieje, istnieje, istnieje.
    Piękny pan istnieje. Legia honorowa, istnieje wąs, to wszystko; jak musi być szczęśliwym
    istniejąc tylko jako Legia honorowa i wąs, a reszta osoby tego nie widzi, widzi dwa szpiczaste
    końce wąsa po obu stronach nosa; nie myślę, więc jestem wąsem. Nie widzi ani swego
    chudego ciała, ani wielkich stóp. szukając w głębi spodni, znalazłoby się parę małych szarych
    gumek. Ma Legię honorową, Bydlaki mają prawo do istnienia: "Istnieję, bo mam do tego
    prawo. "Mam prawo istnienia, więc mam prawo do tego, aby nie myśleć: palec unosi się.
    Czy zacznę?.. W panoszącej się białej pościeli głaskać panoszące się białe ciało, które
    opada łagodnie, dotykać ukwiecone wilgotności pach, eliksiry, likiery i florescencje ciała,
    wchodzić w istnienie drugiej osoby, w śluzówki z ciężkim, słodkim zapachem istnienia, czuć,
    że istnieję między słodkimi wilgotnymi wargami, czerwonymi wargami bladej krwi,
    drgającymi wargami, ziewającymi w wilgotności istnienia. W wilgotności jasnej ropy,
    pomiędzy wargami mokrymi na słodko, łzawiącymi się jak oczy?
    Moje cielesne ciało, które żyje, ciało, które porusza i przetacza płyny, ciało przetacza,
    przetacza, przetacza słodką i słodzoną wodę mego ciała, krew mojej ręki, boli mnie, słodkość
    w moim poranionym ciele, które przetacza, idzie, ja idę, uciekam, jestem zwyrodniałym
    osobnikiem z poranionym ciałem, poranionym istnieniem w tych ścianach. Jest mi zimno,
    postępuję krok, jest zimno, krok, zwracam się na lewo, ono zwraca się na lewo, myśli, że
    zwraca się na lewo, obłąkany, czy jestem obłąkany? Mówi, że boi się być obłąkany, istnienie,
    widzisz mały w istnieniu, zatrzymuje się, ciało zatrzymuje się, myśli, że się zatrzymuje, skąd
    przychodzi? Co czyni? Odchodzi, boi się, bardzo się boi, zwyrodniały osobnik, pożądanie jak
    mgła, pożądanie, niesmak, mówi, że obrzydził sobie istnienie, czy naprawdę obrzydził?
    zmęczony obrzydzeniem życia.
    Biegnie. Na co liczy? Biegnie, aby uciec, rzucić się do basenu? Biegnie, serce, serce,
    które bije, to święto. Serce istnieje, nogi istnieją, oddech istnieje, istnieją w biegu, zdyszane,
    bijąc miękko, całkiem miękkie zdyszanie, zadyszałem się, mówi, że zadyszał się; istnienie
    bierze moje myśli od tyłu i łagodnie rozprzestrzenia je od tyłu; bierze się mnie od tyłu, od tyłu
    zmusza się mnie do myślenia, a więc aby czymś być, poza mną sapie małymi pęcherzykami
    istnienia, jest Pęcherzem mgły pożądania, blady jest w zwierciadle jak trup, Rollebon jest
    martwy, Antoine Roquentin nie jest martwy, gdybym mógł zniknąć: mówi, że chciałby
    zniknąć, w której ręce złota kula (z tyłu) z tyłu z tyłu, mała Lucile napadnięta z tyłu,
    zgwałcona przez istnienie z tyłu, prosi o łaskę, wstydzi się prosić o łaskę, litość, na pomoc, na
    pomoc, a więc istnieję, wchodzi do Baru Mąrynarskiego, małe lustra małego burdelu, blady
    jest w małych lustrach. Miękki rudzielec, który pozwala sobie zwalić się na kanapkę małego
    burdelu, wielki gramofon gra, istnieje, wszystko się obraca, istnieje gramofon, serce bije:
    przetaczajcie się, przetaczajcie płyny życia, przetaczajcie zamrożone syropy mego ciała,
    słodkości... gramofon.
    When the low moon begins to beam
    Every night I dream a little dream.
    Poważny i chrapliwy głos pojawia się nagle i znika świat, świat istnień. To cielesna
    kobieta posiadała ten głos, śpiewała wobec płyty, w najpiękniejszej toalecie i nagrywała swój
    głos. Kobieta, cóż, istniała jak ja, jak Rollebon, nie mam chęci jej poznać. Płyta, która kręci
    się, istnieje, powietrze poruszone przez głos, wibrujące, istnieje, głos, który uczulił płytę,
    istniał. Ja, słuchający, istnieję. Wszystko jest pełne, wszędzie istnienie, gęste i ciężkie, i
    75
    słodkie. Ale poza tą wszelką słodkością, niedostępna, całkiem bliska, ta daleka niestety,
    młoda, bezlitosna i pogodna jest ta... ta logika.
    WTOREK
    Nic. Istniałem.
    ZRODA
    Na papierowym obrusie jest słoneczne kółko. W kółku chodzi mucha, ociężała, grzeje
    się, ociera przednie łapki jedną o drugą. Oddam jej przysługę i rozgniotę ją. Nie widzi, jak
    wychyla się ten potężny paluch, którego złote włosy błyszczą w słońcu.
    "Niech pan jej nie zabija!" - wykrzyknął Samouk.
    Chrzęst, z brzucha wylatują maleńkie białawe wnętrzności; uwolniłem ją od istnienia.
    Mówię sucho do Samouka:
    "Należała się jej ta przysługa." Dlaczego jestem tutaj?
    - A dlaczego miałbym nie być?
    Jest południe, czekam na godzinę snu. (Na szczęście sen mnie nie opuszcza.) Za cztery
    dni zobaczę Anny. to w tej chwili jedyna racja mego życia. A potem? Kiedy Anny mnie
    opuści? Wiem dobrze, na co liczę w skrytości: liczę, że już mnie nigdy nie opuści.
    Powinienem jednak wiedzieć o tym, że Anny nigdy nie zgodzi się starzeć na moich
    oczach. Jestem słaby i sam, potrzebuję jej. Chciałbym ją zobaczyć jako człowiek silny.
    Anny nie ma litości dla wraków.
    "Wszystko w porządku? Czuje się pan dobrze?" Samouk patrzy na mnie z boku śmiejącymi
    oczami.
    Dyszy trochę, z otwartymi ustami, jak zziajany pies. Przyznaję: tego ranka byłem
    prawie szczęśliwy, że znów go widzę, miałem chęć rozmawiać.
    "Bardzo się cieszę z tego obiadu - powiedział - jeśli panu chłodno, moglibyśmy usiąść przy
    kaloryferze. Ci panowie już wychodzą, prosili o rachunek." Ktoś troszczy się o mnie,
    zastanawia się, czy nie jest mi zimno; mówię do innego człowieka: nie zdarzyło mi się to już
    od lat.
    "Wychodzą, chce się pan tam przenieść?" Dwaj panowie zapalili papierosy. Wychodzą, już są
    w czystym powietrzu, na słońcu. Przechodzą wzdłuż wielkich okien, podtrzymując oburącz
    kapelusze. Zmieją się; wiatr nadyma poły płaszczów. Nie, nie chcę zmieniać miejsca.
    I po co? A zresztą poprzez szyby pomiędzy białymi dachami i kabinami kąpielowymi widzę
    morze, zielone i zwarte.
    Samouk wyjął z portfela dwa prostokąty z fioletowego kartonu. Zaraz odda je do kasy.
    Odczytuję do góry nogami na jednym z nich:
    Restauracja Botannet, kuchnia domowa
    Obiad firmowy. 8 franków
    Przystawka do wyboru
    Mięso z dodatkami
    Sery lub deser
    20 kuponów
    140 franków
    Rozpoznaję natychmiast faceta, który je przy okrągłym stoliku koło drzwi: często
    zatrzymuje się w hotelu "Printania", to podróżujący handlowiec. Od czasu do czasu
    zatrzymuje na mnie uważne i uśmiechnięte spojrzenie; [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl